Polska, ale która?
Szli krzycząc: "Polska! Polska!"
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka?"
(Juliusz Słowacki)
11 listopada - Narodowe Święto Niepodległości... Niepodległości Polski. Ale jakiej Polski? Której? Chciałoby się widzieć ten dzień jako wspólne święto wszystkich Polaków. Ale to bardzo trudne, nawet niemożliwe.
Bo w sensie duchowym nie istnieje jedna Polska ani jeden naród polski. I nie ma jednego patriotyzmu.
Są patrioci, którzy bardzo kochają Polskę, ale obce im jest przekonanie, że jako Polacy jesteśmy lepsi od innych. Obca jest im ksenofobia, czyli niechęć, a tym bardziej wrogość i nienawiść do innych, obcy jest rasizm i antysemityzm. Nie godzą się na kicz estetyczny, religijny i duchowy, na puste rytuały, zza których wyziera pogaństwo. Nie godzą się na obłudę i faryzeizm, na wypowiadane z poczuciem moralnej wyższości gładkie słowa, skrywające tandetną treść lub pustkę. Nie godzą się na nacjonalizm i szowinizm, zauważanie zła tylko u innych nacji, a u swojej wyłącznie bohaterstwa. I czynią tak z szacunku i miłości do ojczyzny. Ale przez część innych Polaków za to właśnie stawiani są poza nawias wspólnoty narodowej i słyszą od nich, że nie są prawdziwymi Polakami.
Jan Józef Lipski (żołnierz AK, powstaniec warszawski, współzałożyciel KOR-u) opublikował w 1981 r. w podziemnym wydawnictwie NOW-a jeden z najważniejszych polskich tekstów, jaki powstał w XX wieku - esej pt.
"Dwie ojczyzny - dwa patriotyzmy". Z podtytułem "Uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków". Pisał to w czasach, gdy podziały między Polakami nie były jeszcze tak widoczne, bo przykrywał je najważniejszy wówczas (choć nieprecyzyjny) podział na "patriotów" i "komunistów". Ale Lipski już wtedy dostrzegał w Solidarności i niecenzurowanej prasie podziemnej czy półpodziemnej pewne postawy, których ze strony "prawdziwych Polaków" doświadczył boleśnie na własnej skórze w 1981 r. podczas I zjazdu Solidarności, a potem w 1989 r. przed czerwcowymi wyborami. Teraz, gdy Lipskiego nie ma (zmarł w 1991 r.) i gdy w wolnej już Polsce odwaga staniała, wszystkie te chore idee, przed którymi ostrzegał, widoczne są z całą jaskrawością. Odkryliśmy też kilka nowych, za życia Lipskiego mało znanych wstydliwych kart naszej historii.
Cały arcyciekawy esej Lipskiego (dostępny w internecie) warto gorąco polecić każdemu Polakowi. Zacytujmy niewielkie fragmenty (wytłuszczenia od redakcji "GCh"):
"Czy uważamy się za lepszych - czy tylko za innych; czy sądzimy, że w tej inności jest jakaś szczególna wartość (i jaka?); czy uważamy, że przysługują nam z jakiegoś tytułu szczególne prawa i przywileje - a może obowiązki. Zależnie od odpowiedzi na te pytania -
wyznajemy różne patriotyzmy. W skrajnych wypadkach -
należymy właściwie do różnych ojczyzn - jeśli ojczyzna to przede wszystkim dobra duchowe i wartości, a nie tylko fakt takiej, a nie innej przynależności etnicznej. Należymy do tego kręgu kulturowego, którego pojęcia etyczne ukształtowało głównie chrześcijaństwo. Wierzący i niewierzący - zostaliśmy ukształtowani przez nakaz miłości bliźniego, podstawowy drogowskaz moralny naszej kultury. (...)
Szowinizm, megalomania narodowa, ksenofobia, czyli nienawiść do wszystkiego, co obce, egoizm narodowy - nie dadzą się pogodzić z nakazem chrześcijańskim miłości bliźniego. Patriotyzm natomiast - daje się pogodzić. Tak jak szczególna miłość w rodzinie nie musi i nie powinna być przeszkodą dla miłości bliźniego - tak i szczególna miłość dla członków tej samej wspólnoty narodowej winna być podporządkowana tej samej nadrzędnej normie moralnej.
Patriotyzm jest z miłości - i do miłości ma prowadzić; wszelka inna jego forma jest deformacją etyczną".
I dalej Lipski: ">>Miłość do wszystkiego co polskie<< - to częsta formuła narodowej, >>patriotycznej<< głupoty. Bo >>polskie<< były przecież i ONR, i pogromy we Lwowie, Przytyku i Kielcach, i getto ławkowe, i pacyfikacje wsi ukraińskich, i Brześć, i Bereza, i obóz w Jabłonnie w 1920 roku - by poprzestać na 20 zaledwie latach naszej historii. Patriotyzm - to nie tylko szacunek i miłość do tradycji, lecz również nieubłagana selekcja elementów tej tradycji. (...) Nie lubimy przypominać sobie podboju ogniem i mieczem Jadźwingów - to psułoby nam obraz narodu polskiego, który rzekomo nikogo nigdy nie podbijał. Nie lubimy umieszczać w naszych kompendiach historycznych wiadomości o wymordowaniu załogi Wielkich Łuków po kapitulacji - bo to niezgodne z rycersko-humanitarnym stereotypem naszych dziejów. Zapominamy o metodach zwalczania buntów i powstań ukraińskich, o rajdzie naszego bohatera narodowego Stefana Czarnieckiego, mordującego wieś za wsią, aż do niemowlęcia; o obłędnym kołowrocie wzajemnych odwetów i kontrodwetów, stanowiących od paruset lat ponurą treść historii polsko-ukraińskiej. Szczycimy się polską tolerancją - by półgębkiem tylko wspominać, kiedy się skończyła i jak. Szczycimy się tragicznym udziałem polskich żołnierzy w kampanii hiszpańskiej Napoleona - tak jakby Somosierra, rozgromienie żołnierzy broniących niepodległości swej ojczyzny, była kartą chwały, a staramy się zrobić, co można, by zapomnieć o hańbie Saragossy, lub ją zakłamać. Nie wolno nam tak postępować!
Każde przemilczenie - staje się oliwą do ognia megalomanii narodowej, jest chorobą; każde uchylenie się od uznania własnych win - jest niszczeniem etosu narodowego. (...) Strzeżmy się i podejrzliwie patrzmy na każdą nową ofensywę >>patriotyzmu<< - jeśli jest bezkrytycznym powielaniem ulubionych sloganów megalomanii narodowej. Za frazeologią i rekwizytornią miłą przeważnie Polakowi - czają się przeważnie cyniczni socjotechnicy, którzy patrzą, czy ryba bierze na ułańskie czako, na husarskie skrzydło, na powstańczą panterkę. (...)
Trzeba wyraźnie i jasno tu powiedzieć: nie zawsze możliwy jest dialog; często sama próba podjęcia go bywa hańbą (jeśli nie jest zwykłą głupotą). Z bohaterami antysemickich wybryków w >>marcowej<< prasie dialogu być nie może - ani z tymi, którzy widzą w tej brudnej publicystyce wyraz swych przekonań.
Nie mamy z nimi wspólnej ojczyzny, ani nie chcemy z nimi mieć w ogóle niczego wspólnego. (...) Nie wolno pod żadnym pozorem zrezygnować z tych wszystkich, którzy zaczadzeni są ksenofobią i megalomanią narodową, ale nienawiść i pycha nie zdeformowały jeszcze ostatecznie i nieodwracalnie ich umysłów i uczuć.
Walka o kształt polskiego patriotyzmu będzie rozstrzygająca dla losów naszego narodu - dla losów moralnych, kulturalnych, politycznych" - pisał Jan Józef Lipski w 1981 roku.
Nie pozwólmy zawłaszczyć patriotyzmu przez tych, którzy swój rodzaj patriotyzmu uważają za jedyny. Niech go sobie pielęgnują w swojej Polsce. A my swój patriotyzm pielęgnujmy w swojej.
Robert Ryss