Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 41 z dnia 08.10.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
W niedzielę referendum w Chojnie
Referendum: za, a nawet przeciw
Sztuka wyboru
Jest wniosek o pieniądze na mury
Przeszłość dawna i niedawna
Polzehl nokautuje
Stulecie parafii
Oświetleniowy eksperyment
Wydawnictwa do nabycia
Sport

Przeszłość dawna i niedawna

W naszym regionie w czasach PRL-u władza stworzyła wiele PGR-ów. Wspomina się je raczej jako przykład nieefektywnej gospodarki, której jednym ze skutków - w przeciwieństwie do rolnictwa indywidualnego - była późniejsza bierność i niezaradność pracowników. Po 1989 roku brak osłony socjalnej przy likwidacji tych przedsiębiorstw spowodował głębokie skutki społeczne, widoczne w wielu miejscach do dziś.
Zdarzały się jednak pegeery szczególne, które nie mieszczą się w czarno-białym schemacie. Takim był w Kołbaczu (gmina Stare Czarnowo) Zakład Doświadczalny Instytutu Zootechniki z Krakowa. I właśnie o nim kołbackie Stowarzyszenie Spichlerz Sztuki otworzyło w sobotę wystawę fotograficzną „Życie w kolektywie. PRL, PGR, agromiasto”. W dawnym opactwie cystersów była to szósta edycja imprezy „Cienie zapomnianych kultur”. Głównym gościem był 89-letni dr Władysław Mazurkiewicz - współtwórca tego eksperymentu, w latach 1967-89 dyrektor zakładu. Kilkakrotnie podkreślał, że bardzo ważne było integrowanie załogi: zarówno naukowców, jak i robotników. Temu służyły nie tylko specjalne zbiorowe rytuały podczas żniw i na ich zakończenie, ale także formy spędzania wolnego czasu. Klub sportowy LKS Zootechnik prowadził sekcję piłkarską, ale też jeździecką (hipodrom utworzono na dawnym słowiańskim grodzisku) i kolarską. Znane było w całym województwie kolarskie kryterium uliczne Mała Kołbacka, a dwóch miejscowych zawodników (Zbigniew Płatek i Ryszard Dawidowicz) odnosiło duże sukcesy, po 1989 roku nawet w kolarstwie zawodowym.

Na wernisażu opowiada Władysław Mazurkiewicz
Jak cała socjalistyczna gospodarka, kołbacki zakład borykał się z nierealnymi i sztucznie utrzymywanymi cenami. Np. - jak wspomina W. Mazurkiewicz - litr mleka był tańszy od litra wody sodowej. Nic więc dziwnego, że sprowadzenie z USA 96 jałówek (każda w cenie małego fiata) i zakup licencji za milion dolarów wcale nie przyniosły konkretnych dochodów. Odbijano to sobie na zyskach z trzody chlewnej, która - jak mówi ówczesny dyrektor - była wtedy gatunkiem zwierząt politycznych.
Adam Strug (z akordeonem) w Kołbaczu
Jaki był wtedy stosunek do poniemieckiej spuścizny w Kołbaczu? Odwoływano się do śladów słowiańskiego osadnictwa. A przepiękną, gotycką rozetę na pocysterskim kościele dyrektor Mazurkiewicz określał jako symbol pracy, co dla ówczesnej władzy było wystarczającym glejtem. Niestety, nie udało się uratować wielu starych, szachulcowych domów. Mazurkiewicz twierdzi, że były nie do uratowania z powodu złego stanu. Na gruzie z ich rozbiórki powstało boisko. Dla załogi wybudowano nowe domy.


Jak co roku, drugą część „Cieni zapomnianych kultur” wypełnił koncert w kościele. Tym razem wystąpił z zespołem Adam Strug - obdarzony hipnotyzującym głosem pieśniarz, muzyk, kompozytor, twórca tekstów. W kameralnym składzie wykonał w gotyckich wnętrzach utwory głównie do wierszy Leśmiana ze swej płyty „Adieu”. Na koniec już całkowicie uwiódł słuchaczy wykonaną a capella pieśnią ze swych rodzinnych Kurpi.
Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska