Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 52-53 z dnia 24.12.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Życzenia
Dwa umorzenia: w sprawie Zarzyckiego i Apeximu
Lustracyjna sesja
Kłopotliwe wybory
Dzierżawa na sprzedaż
Banie po sesji budżetowej
Matury i inne egzaminy
Kto kupi Mieszka?
Nowoczesny rentgen w szpitalu
Pomoc dla pogorzelców w Chojnie
Widuchowa i Gozdowice już na wodzie
OFFensywa Teatralna
Nowe Horyzonty Tournée w Gryfinie
Sport

Lustracyjna sesja

Jak można było się spodziewać, sesję Rady Miejskiej 20 grudnia w Trzcińsku-Zdroju zdominowała sprawa opublikowanych niedawno archiwalnych materiałów IPN, wskazujących, że zastępca burmistrza Józef Szott od 1982 do 1989 roku był tajnym współpracownikiem peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa. Obradom od początku do końca towarzyszyła ekipa TVP Szczecin (materiał wyemitowano tego samego dnia w wieczornej „Kronice”).

Na początku sesji radny Marek Rutka zgłosił, by pod obrady wprowadzić podpisany przez czterech radnych wniosek następującej treści: „W związku z informacjami, które ukazały się w Internecie i prasie o niechlubnej działalności w latach osiemdziesiątych pana Józefa Szotta, mając na względzie dobry wizerunek gminy, jak również poprawne relacje mieszkańców z władzami gminy, wnioskujemy do Pana Burmistrza o natychmiastowe zwolnienie z dotychczas pełnionej funkcji zastępcy burmistrza pana Józefa Szotta”. Oprócz Rutki wniosek podpisali radni: Alicja Kałużniak, Robert Kowalski i Zbigniew Wiśniewski. Jednak za wprowadzeniem takiego punktu głosowała jedynie ta czwórka, a obecnych na sali ośmiu pozostałych radnych było przeciw. Rutka zarzucił im brak godności. Powiedział, że Szott w Urzędzie Miejskim zajmuje się bezpośrednio pracownikami i organizacją pracy, w obliczu ujawnionych informacji traci poważanie, będzie też narażony na szantaże, a przecież jest osobą decyzyjną. - Wyobraźmy sobie, że do urzędu będą przychodzili ludzie przez niego skrzywdzeni. A na sali mamy teraz takie osoby - powiedział, mając na myśli głównie Józefa Kostańskiego. Był on szefem POM-u w Chojnie, w stanie wojennym stracił pracę, a potem został określony przez agenta Hipolita jako cichy sympatyk „Solidarności”, wskutek czego - jak stwierdził - dostał na kilka lat wilczy bilet i pracować mógł jedynie daleko od Chojny.

M. Rutka w mocnych słowach mówił do radnych wspierających burmistrza: - Pan Szott reprezentuje nas w szkołach. Czy to dobry przykład dla uczniów? O zgrozo, pan Szott reprezentuje nas w kościele i na poprzedniej sesji zapraszał nas na mszę świętą w intencji mieszkańców. Nie będę przytaczał przypowieści o Judaszu, bo tamten przynajmniej gdy się zreflektował, to wziął sznur. A tu w tym przypadku nie słyszę nawet słowa przepraszam - powiedział Rutka. - Chciałem spytać pana burmistrza [Zbigniewa Kitlasa], ale gdy jest tak ważna sesja, to jest chory. Lekceważy radnych. Ma prawo być chory, ale gdy trzeba przeciąć wstęgę w muzeum, to pan burmistrz chory nie jest. Jest wybiórczo chory i wybiórczo zdrowy - zarzucił Kitlasowi Rutka.

F. Sidorczuk próbuje przekazać J. Szottowi akta z IPN
Na sesji obecny był też mieszkaniec tej gminy Marek Ruczkowski. Jego ojciec Wojciech Ruczkowski był w latach osiemdziesiątych naczelnikiem miasta i gminy w Chojnie. W esbeckiej teczce z IPN są na niego doniesienia Hipolita, który twierdził, że naczelnik czerpał korzyści finansowe ze znajomości z miejscowymi sklepikarzami (są nazwiska).

J. Szott nie zabierał głosu, podobnie jak inni radni. Na koniec sesji w wolnych wnioskach o głos poprosiła wiceprzewodnicząca rady Wiesława Płotkowska. Jednak po paru słowach gwałtownie przerwał jej obecny na sali poprzedni burmistrz Trzcińska Zbigniew Łodziewski, który kilka lat temu przegrał proces z Szottem za nazwanie go donosicielem. W bardzo emocjonalnych słowach stwierdził, że zhańbione zostało całe miasto. - Chcę, żebyście podjęli uchwałę przepraszającą wszystkich skrzywdzonych przez esbeka - apelował. Przewodniczącemu rady Antoniemu Śliwińskiemu nie udało się odebrać mu głosu, więc najpierw zarządził przerwę, a po kilku minutach zamknął sesję, argumentując, że uniemożliwiono mu prowadzenie obrad.

Gdy wszyscy się rozchodzili, mieszkaniec Trzcińska Franciszek Sidorczuk (który w listopadzie otrzymał od IPN archiwalne materiały), próbował wręczyć Szottowi zapakowane w formie świątecznego prezentu skopiowane trzystustronicowe akta na jego temat.

Dziennikarz TV Szczecin Bartosz Łyżwiński również dotarł w IPN do liczącej 300 stron teczki tajnego współpracownika o pseudonimie Hipolit, pod którym zarejestrowany był od 1982 roku Józef Szott (identyczna jak w przypadku zastępcy burmistrza Trzcińska jest też data i miejsce urodzenia). Oprócz notatek oficera Służby Bezpieczeństwa są tam też pisane przez Hipolita donosy, za które brał wynagrodzenie.

Naciskany przez ekipę telewizyjną Szott powiedział do kamery: - Nie możecie wydawać wyroku, bo ja przez nikogo nie zostałem skazany. Nie mam żadnego wyroku i proszę mi nie insynuować, że współpracowałem. Orzeknie to sąd lustracyjny - stwierdził. Już wcześniej oznajmił, że wystąpi do IPN o autolustrację.
Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska