Nasze multikulti
„Różnice, które nas wzbogacają” - tak zatytułowana jest seria warsztatów w Gimnazjum im. Janusza Korczaka w Chojnie w ramach projektu „Nowa Amerika w krainie migrantów”. Warsztaty prowadzi Magda Ziętkiewicz, która prezentuje naszej młodzieży mieszkających w powiecie gryfińskim przedstawicieli różnych narodowości. Jest ich więcej, niż mogłoby się na co dzień wydawać. Przy okazji uczniowie poznają zasady prowadzenia wywiadów, bo sztuka zadawania pytań często decyduje o tym, ile i czego dowiemy się o drugim człowieku.
Michael Kurzwelly
|
- Wielu Polaków nastawionych jest negatywnie do przybywających do Europy migrantów. Boimy się na ogół tego, co inne, tego, czego nie znamy. A przecież to, co inne, może być piękne, a nawet fascynujące - mówi mieszkająca pod Chojną M. Ziętkiewicz, która przez wiele lat żyła w Berlinie. Przytacza opinię swych licealnych uczniów, którzy w 2004 roku uczestniczyli w muzycznych warsztatach z młodymi Brazylijczykami: „Gdyby wszyscy ludzie byli tacy sami, świat byłby nudny”.
20 czerwca chojeńscy gimnazjaliści spotkali się z Michaelem Kurzwellym - głównym współtwórcą ponadgranicznej sieci współpracy o symbolicznej nazwie Nowa Amerika. Tę barwną postać prezentowaliśmy już kilkakrotnie. Żyjący w Niemczech i Polsce artysta plastyk integruje przedzielone (lub połączone) Odrą dwa miasta: Słubice i Frankfurt, tworząc z nich Słubfurt. Swe doświadczenia i aktywność przenosi teraz na obszar całego pogranicza, określany właśnie jako Nowa Amerika. Jest przekonany, że wielokulturowość wzbogaca.
Dwa dni później uczniowie mieli okazję poznać kobietę kilku kultur - Claire Mahfouf-Gmiter. Urodziła się we Francji, ale ojciec pochodzi z Algierii. Studiowała wokalistykę i teatrologię, a potem wyjechała z Francji do Berlina na studia aktorskie. Grała na scenach francuskich i niemieckich, a od 2008 r. występuje w teatrze UBS w Schwedt. Przed rokiem poślubiła gryfińskiego animatora teatru Krzysztofa Gmitera i zamieszkała w Polsce. Oboje zamierzają stworzyć własny teatr.
Claire Mahfouf-Gmiter (fot. GDK)
|
23 czerwca do chojeńskiego gimnazjum przybył Sharif Rammo. Jest syryjskim Kurdem, prowadzi w Chojnie własną aptekę. W Polsce mieszka od 28 lat, w Warszawie skończył farmację. Zamierzał przyjechać do Chojnic, ale omyłkowo trafił do Chojny i... już tu został. Poślubił Polkę i mają córkę. Wraz z nim spotkał się z uczniami jego bratanek Dilo Rammo, specjalnie przyjeżdżając z Berlina. Do Polski przybył w 1996 roku, skończył we Wrocławiu informatykę, a potem medycynę w Berlinie, gdzie mieszka do tej pory. W Polsce dramatyczna sytuacja Kurdów jest mało znana i zwykle wkładamy wszystkich mieszkańców tamtego regionu do jednego worka, określając jako Arabów. W rzeczywistości dążenia Kurdów do niezależności były i są tępione zarówno w Turcji, jak i Syrii i Iraku (Kurdystan leży na terenie tych państw, a także w części Iranu). Jak mówi S. Rammo, Kurdom syryjskim nie wolno było nawet używać swego języka (posługują się alfabetem łacińskim w przeciwieństwie do Arabów). Imiona zmieniano im przymusowo na arabskie. Kto nie przestrzegał zakazów, mógł np. zniknąć bez śladu. Kurdowie przeciwstawili się fundamentalizmowi, ale teraz Turcja i Arabia Saudyjska dla własnych korzyści politycznych wspierają tzw. Państwo Islamskie (ISIS). W Turcji Kurdowie mają jeszcze gorzej niż w Syrii, w niektórych miejscach trwa wojna domowa, ale informacje są blokowane. Jedno z pytań dotyczyło strachu w Polsce przed uchodźcami. Sharif Rammo odparł, że jest to przede wszystkim wpływ mediów. Jego bratanek dodał, że w Niemczech żyje 15 mln cudzoziemców, w tym co najmniej 4 mln Polaków. Stali się oni częścią niemieckiej kultury (wystarczy spojrzeć na piłkarską reprezentację Niemiec), a w Polsce ciągle wzbudzają sensację i emocje. - Skoro Jarosław Kaczyński nie akceptuje części własnego społeczeństwa, to jak tym bardziej ma akceptować cudzoziemców? - zapytał Sharif Rammo. Uważa on, że prezydentom Turcji i Syrii zależy na tym, by Państwo Islamskie istniało dalej, bo wtedy Zachód będzie im pomagał, by je niszczyli. I prezydent Asad mówi Zachodowi: „Wolicie mnie czy ISIS?”. - Wojna to straszna rzecz. Dzieci nagle tracą rodziców, rodzice tracą dzieci. Traci się cały dorobek życia - podsumował D. Rammo. A jego wuj zaznaczył, że Polska to jego druga ojczyzna i nie wyobraża sobie życia w Niemczech.
Sharif Rammo i Dilo Rammo w gimnazjum w Chojnie
|
Warsztaty kontynuowane będą we wrześniu i październiku. Projekt organizuje stowarzyszenie Słubfurt e.V. ze środków Federalnej Centrali Kształcenia Politycznego (Bundeszentrale für politische Bildung).
Tekst i fot. Robert Ryss