Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 38 z dnia 19.09.2017

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Odkrycie sprzed 7 tysięcy lat
Nie wolno zmarnować kapitału dobra między Polakami i Niemcami
Kiedy ludzie zrozumieją, że to niebezpieczne?
Pogranicze - ziemia nieznana
Jak informować o skażeniu wody?
Wyrok w sprawie boiska
Sport

Kiedy ludzie zrozumieją, że to niebezpieczne?

Rozmowa z wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego prof. Bogusławem Liberadzkim, przeprowadzona 26 sierpnia podczas Dni Integracji i Ekumenizmu w Chojnie.
Prof. Bogusław Liberadzki - ur. 1948, ekonomista, absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, gdzie potem objął Katedrę Transportu. 1993-97 minister transportu i gospodarki morskiej, 1997-2004 poseł na Sejm, od 2004 deputowany do Parlamentu Europejskiego, a od stycznia 2017 jego wiceprzewodniczący. W 1998 r. został profesorem w Akademii Morskiej w Szczecinie, a w 2006 uzyskał tytuł profesora zwyczajnego. Od 2012 r. jest wiceprzewodniczącym Sojuszu Lewicy Demokratycznej.


„Gazeta Chojeńska”: - Niewiele jest w Polsce miejsc, gdzie Polacy i Niemcy, katolicy i protestanci wspólnie modlą się - tak jak co roku w Chojnie - i rozmawiają w duchu ekumenizmu. Dziś takie miejsca są nam potrzebne chyba bardziej niż kilka czy kilkanaście lat temu.

Prof. B. Liberadzki: - Ważne jest hasło „Nadzieja dla Europy”. Europa bardzo potrzebuje przede wszystkim nowej nadziei i zaufania. To zaufanie możemy budować głównie na tym, że się znamy. Znać się można, jeżeli się spotykamy. I nie chodzi o spotkania premierów, ministrów, ale o spotkania ludzi, którzy będą razem rozmawiać o sprawach kluczowo ważnych. Spotkania nie takie, że ktoś jedzie na trzy dni albo na jakiś czas do pracy za granicę. Chodzi o spotkania takie jak dzisiaj w Chojnie, gdzie podczas nabożeństwa ekumenicznego wysłuchaliśmy dwóch bardzo mądrych, ważnych przemówień: emerytowanego prymasa Polski abpa Henryka Muszyńskiego i ewangelickiego biskupa Manzkego [obszerne fragmenty obu tych wystąpień opublikowaliśmy w poprzednim numerze - red.]. Biskup Manzke mówił, dedykując to m.in. decydentom, co to znaczy chrześcijaństwo, co znaczy rządzenie, postępowanie zgodnie z wartościami chrześcijańskimi, nie nadużywając nadaremnie imienia Boga. A abp Muszyński wspominał elementy, które nas łączą historycznie od ponad tysiąca lat. Mówił zarówno o pozytywnych wzajemnych relacjach, jak i o trudnych czasach. Ale obaj byli skoncentrowani na przyszłości, na tym, co mamy w Unii Europejskiej w relacjach polsko-niemieckich zbudować. Czyli nadzieję i zaufanie. Powinniśmy umieć sobie ufać. Często słyszymy, że rząd polski nie ufa Niemcom. Rząd niemiecki prawdopodobnie, na zasadzie wzajemności, będzie miał ograniczone zaufanie do rządu polskiego. Wobec tego sprawy kluczowe, jak choćby model reformy Unii Europejskiej i kierunki zmian, kanclerz Niemiec będzie omawiać z prezydentem Francji, z premierem Włoch czy Hiszpanii, a nie z premierem Polski. Już takie spotkania się zaczęły. Dlaczego? Bo jest brak zaufania. Jeżeli te spotkania będą budować zaufanie, to jest warunek niezbędny do tego, żebyśmy między sobą budowali nadzieję na lepszą przyszłość. Dotyczy to zwłaszcza młodego pokolenia, ponieważ polską wielką szansą jest członkostwo w Unii Europejskiej. Spotkania są także, kiedy odbywają się dookoła w licznych miejscowościach dożynki. Z Chojny jadę zaraz do Przelewic, a jutro mamy dożynki diecezjalne w Pyrzycach. Chciałbym tam bardzo jasno przedstawić swoisty dylemat: jeżeli będziemy kwestionować wartości Unii Europejskiej i postępować niezgodnie z nimi, a mamy szereg otwartych frontów walki polskiego rządu z instytucjami europejskimi, to w którymś momencie pozostałe państwa mogą dojść do wniosku, że w Polsce nie ma Unii Europejskiej. Powstaje wtedy pytanie o miejsce i członkostwo Polski w Unii. Jeżeli niektórzy mówią, że brexit to ciekawe rozwiązanie, bo postawiono na suwerenność, samodzielność, to ja przy okazji dożynek chciałbym się spytać polskich rolników, którzy otrzymują co roku 4 miliardy euro w ramach unijnej polityki rolnej, czyli ponad 16 miliardów złotych. Spytać, jak polska wieś będzie się rozwijać, jeżeli co roku nie będziemy dostawać tych 16 miliardów. Co więcej, na granicy mogą być wprowadzone cła. Przecież my produkujemy dużo więcej zboża, mleka, owoców, warzyw, niż zjadamy w kraju. Czyli eksport jest dla nas życiową szansą. Nasz eksport rolny podczas członkostwa w UE wzrósł sześciokrotnie! Jaka będzie jakość życia ludzi choćby tylko na wsi, jeżeli zakwestionujemy fundamentalne relacje Polski z Unią Europejską i narazimy się na znalezienie się poza UE?

- Niektórzy porównują Polskę z Wielką Brytanią albo z niebędącymi członkami Unii Norwegią czy Szwajcarią. Ale porównania takie nie są zbyt sensowne.

- Są mało sensowne i działają na niekorzyść Polski. Wielka Brytania jest wystarczająco bogatym państwem, by po wyjściu z Unii samemu dotować własne rolnictwo. Czy polski budżet może dodatkowo wyłożyć 16 mld zł na dopłaty dla naszych rolników? Nie może.

- Czy podziela Pan opinię, że Jarosław Kaczyński i jego ekipa dążą do wyprowadzenia Polski z Unii?

- Nie sądzę, a nawet jestem pewien, że prezes Kaczyński świadomie nie dąży do tego i przyjmuję serio jego deklaracje. Natomiast jego celem jest wyprowadzenie wielu wartości europejskich z Polski. A Unia Europejska to wartości. I stąd to moje stwierdzenie, że jeżeli w Polsce nie będzie wartości unijnych, to pojawi się pytanie, po co Polska w Unii.

- Jakie sankcje ze strony Unii grożą Polsce za łamanie wartości, o których Pan mówi?

- Jesteśmy w trakcie ostatniego etapu procedury dotyczącej praworządności w państwie. Sankcją mogłoby być pozbawienie Polski na jakiś czas prawa głosu na forum Rady Europejskiej. Ale do tego potrzebna jest jednomyślność i na razie Wielka Brytania jeszcze też głosuje, czyli małe jest prawdopodobieństwo uchwalenia sankcji. Lecz niebezpieczny jest sam fakt, że dochodzimy do takiego momentu. Kolejny spór prowadzimy o Puszczę Białowieską. Następny, który się rysuje, będzie prawdopodobnie o ustawę medialną. Są też zapowiedzi ustawy o uczelniach wyższych. Za dużo jest tych spornych problemów. No i jeszcze uchodźcy. Czesi i Słowacy zmienili zdanie w sprawie odmowy przyjmowania, Rumuni zadeklarowali przyjąć chyba ok. 2 tys., więc stajemy się osamotnieni razem z Węgrami. Nie namawiam do przyjmowania uchodźców ot tak po prostu, ale patrzę na krajobraz polityczny, na sankcje i na skutki dla Polski prowadzenia polityki bycia osamotnionym. Zawsze obawiam się osamotnienia.

- Dramatyzm sytuacji polega na tym, że mimo tych wszystkich fatalnych rzeczy obecny rząd ma nadal duże i niemalejące poparcie.

- Nie dramatyzuję z tego powodu, że władza ma poparcie, bo w wielu obszarach na nie zasłużyła. Program 500+, powrót do poprzedniego wieku emerytalnego, retoryka bronienia polskiej godności - to dociera do ludzi. Ale dobra władza powinna troszczyć się nie tylko o chwilowe wysokie poparcie, ale także o długotrwałe dobre rozwiązania i sojusze polityczne dla państwa. A więc za pakiet socjalny należy się uznanie, ale do polityki zagranicznej mam zastrzeżenia.

- Czyli zmian w nastrojach społecznych należy się spodziewać wtedy, gdy błędy rządu w polityce zagranicznej przełożą się na konkretne skutki dla obywateli?

- Wtedy na pewno tak. Gdy ludzie zrozumieją, że to jest niebezpieczne.

- Obecna sytuacja polityczna w Polsce jest też zasługą lewicy, która pośrednio utorowała PiS-owi drogę do niemal nieograniczonej władzy, gdyż przegrane mandaty poselskie SLD przypadły zwycięskiej partii. Jest szansa na odrodzenie się lewicy w Polsce?

- Jestem głęboko przekonany, że jest taka szansa. Potrzebna jest trzecia siła, ponieważ w wieloletniej wojnie między PiS-em a Platformą Obywatelskiej będzie się gubić człowiek. Gdybyśmy chcieli zmienić rząd i wrócić do PO, to czekać nas będzie wielki rewanż. Dlatego potrzebna będzie trzecia siła, która bez rewanżyzmu ustabilizuje sytuację w kraju. Jesteśmy tą siłą, która już dwukrotnie rządziła i w rządzeniu, zwłaszcza w sferze gospodarczej, się sprawdziła, która spełniła oczekiwania Polaków, bo wprowadziła Polskę do Unii Europejskiej, przygotowała do wejścia do NATO, przygotowała konstytucję, której teraz tak bronimy. Siłą, która za każdym razem przejmowała państwo w kłopotach finansowych, a zostawiała z nieosiągalnym dzisiaj wzrostem gospodarczym 6-7 proc. Dlatego sądzę, że zamiast eksperymentować z zupełnie nowymi partiami, warto będzie wrócić do tej. Ale to nie jest kwestia, czy ja jestem do tego przekonany, lecz czy ludzie będą do tego przekonani, że potrzebna jest taka alternatywa.
Rozm. i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska