Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 42 z dnia 17.10.2017

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Ścieżki rowerowe to gigantyczne przedsięwzięcie
Wykluczeni komunikacyjnie
Za mało przejść
Tradycja spleciona ze współczesnością
Dotknij gotyku w pobliżu zamiast w Paryżu
Niedługo festiwal w Widuchowej
Trwają prace koło dworca
Sport

Wykluczeni komunikacyjnie

Niejednokrotnie alarmowaliśmy w sprawie obejmującego część Polaków wykluczenia komunikacyjnego. Mieszkańcy małych miejscowości, o ile nie mają własnego samochodu, borykają się z wielkimi trudnościami w dojechaniu do większego ośrodka. Mówił o tym także 22 września w Gryfinie rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, o czym informowaliśmy w nr. 39. Opowiadał, jak podczas swych licznych spotkań w różnych miejscach Polski wiele osób skarżyło się, że nie może dostać się do szkoły, do lekarza, do pracy. „Nie można mieć normalnych szans rozwojowych, ponieważ nie funkcjonują dobrze autobusy, w okresie ferii czy wakacji w ogóle przestają jeździć. Ma to bardzo konkretne przełożenie na szanse edukacyjne czy zdrowotne” - powiedział wtedy A. Bodnar.

Na początku maja (GCh nr 18) rozmawialiśmy również o tym z senatorem Grzegorzem Napieralskim. „Transport publiczny musi być dostępny i powszechny. Dziś jest dostępny, ale nie powszechny. Nawet z Gryfina, które przecież jest bardzo blisko Szczecina, jest problem, żeby dostać się w odpowiednich godzinach do pracy w stolicy województwa, a jednocześnie rozwieźć dzieci do przedszkola i szkoły oraz zdążyć na pociąg” - stwierdził senator.

Konkretnych i dotkliwych przykładów z naszej okolicy nie brakuje. Niedawno interweniował u nas jeden z czytelników ze Stołecznej. W lipcu wystosował pismo do burmistrza Trzcińska-Zdroju. „Od ponad trzech lat próbuję walczyć o prawo obywateli do lokalnego transportu zbiorowego. Jak na ironię naszego losu, sytuacja nie ulega poprawie, a za każdym razem ulega drastycznemu pogorszeniu, W tej chwili sytuacja jest taka, że nie ma żadnego połączenia! (...) Nie przyjmuję tu i ówdzie pojawiającego się argumentu, że lokalny transport jest niepotrzebny, bo wszyscy (lub prawie wszyscy) mają samochody. W innych gminach ludzie mają więcej samochodów, a mimo to istnieje komunikacja zbiorowa” - napisał do burmistrza.
Z kolei w liście do naszej redakcji czytelnik ze Stołecznej pisze: „To jest protest, a właściwie krzyk rozpaczy mieszkańców. Odnoszę wrażenie, że zarówno władze centralne, jak i lokalne samorządowe już dawno przestały interesować się życiem tzw. zwykłych Polaków... Jak bowiem można zostawić swoich mieszkańców bez żadnej możliwości połączenia komunikacyjnego? Jak tzw. zwykli Polacy mają dotrzeć do lekarza, apteki, poczty, banku, urzędu, fryzjera, kupić codzienną prasę czy nawet wysłać totolotka? Czy choćby udać się na cmentarz w Trzcińsku? Tak dalej być nie może!”.
Najgorzej jest zawsze w lecie, gdy nie jeżdżą autobusy dowożące uczniów do szkół. Ale i poza wakacjami nie zawsze sytuacja jest dużo lepsza.


Dzisiaj rzeczywiście znacznie więcej niż kiedyś Polaków ma własne samochody. Jednak przyjmowanie z góry, że auto ma każdy lub prawie każdy, jest klasycznym przykładem, gdy słowo „prawie” znaczy bardzo dużo. Równie trafne byłoby założenie, że skoro „prawie” każdy ma kartę płatniczą, to można wycofać z użycia banknoty i monety. Albo skoro „prawie” każdy ma internet i e-mail, to można już zlikwidować wysyłanie papierowych przesyłek.

Komunikacja publiczna jest jedną z tych sfer życia, której „niewidzialna ręka rynku” nie uregulowała, lecz rozregulowała, o czym świadczą takie skargi, jak ta powyżej. Jak pokazują przykłady krajów, w których transport zbiorowy funkcjonuje lepiej, musi on być dotowany (przez państwo czy przez lokalne samorządy), co nie musi znaczyć, że bilety mają być darmowe.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska