Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 07 z dnia 13.02.2018

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Życzenia walentynkowe
Igranie z demonami
Zaniedbane unikaty
Skąd pieniądze na zabytki?
Co będzie na Włóczykiju?
25 lat przejścia granicznego w Osinowie
Nowe karetki dla Chojny i Mieszkowic
Sport

Igranie z demonami

W ostatnich tygodniach w polskiej przestrzeni publicznej z obfitością odżył cały arsenał antysemickich mitów. W dużej mierze zawdzięczamy to kłamliwej propagandzie rządowej telewizji i radia, które wmawiały, że Izrael protestuje przeciw ściganiu za mówienie o „polskich obozach zagłady”. W rzeczywistości w zmienionej ustawie o IPN nie ma nic o obozach, natomiast są sformułowania pozwalające karać nawet więzieniem np. za zarzucanie Polakom zbrodni na Żydach w czasie II wojny. W praktyce może to prowadzić do uwięzienia np. kogoś, kto będzie przypominać, że wydali go Niemcom polscy sąsiedzi albo że jego rodziców zabili Polacy. Oznacza to również kary za pisanie o tym.


Racjonalne i udokumentowane argumenty obalające antysemickie brednie przypomina się przy różnych okazji od dziesięcioleci, także i my robiliśmy to parokrotnie w „Gazecie Chojeńskiej”. Część ludzi zna te argumenty doskonale (bo np. wdawali się z nimi w polemikę) i mimo że nie potrafili ich obalić, to ponownie powtarzają swe paranoiczne bzdury. Rację więc mają ci, którzy przekonuję, iż racjonalna dyskusja z antysemitą jest bezcelowa, bo kieruje się on nie rozsądkiem, lecz dogmatycznymi uprzedzeniami, mocno zabarwionymi negatywnymi emocjami, co świetnie impregnuje go na rozsądek. Podobnie kończą się spokojne dyskusje z nacjonalistami, bo z góry i bez gotowości na żaden sprzeciw przekonani są, iż ich naród jest najlepszy, najszlachetniejszy, nigdy nikogo nie skrzywdził, a jedynie jest przez wieki krzywdzony przez innych. Mówiąc inaczej: przekonują, że ich naród nie jest normalny.

Mimo tych obiekcji ponownie zabieram głos, kierując słowa nie do „rasowych” antysemitów ani zdeklarowanych nacjonalistów, lecz do mnóstwa osób zdezorientowanych, które mogą stykać się wyłącznie z wykoślawioną narracją, co dzisiaj jest szczególnie prawdopodobne, bo nacjonalistyczna propaganda szaleje. Notabene antysemickie „argumenty” powielają w mediach publicznych nawet przedstawiciele najwyższych władz. Ludzie uważający się za katolików nie szanują Jana Pawła II, który przestrzegał, że antysemityzm i nacjonalizm to ciężkie grzechy.

Powtórzę teraz to, co pisałem już w 2007 roku w tekście „Co to jest antysemityzm” („Gazeta Chojeńska” nr 49 z 4 grudnia 2007 r.): Nadal żywy jest w Polsce stereotyp, że UB to byli głównie Żydzi (...). To kolejny mit. W szczytowym momencie (w grudniu 1945 r.) odsetek Żydów w całym UB nie przekraczał 2,5 proc. (większy był tylko na wyższych stanowiskach), a potem systematycznie malał (źródło: prof. Andrzej Paczkowski - wówczas w IPN - w książce „Trudne pytania w dialogu polsko-żydowskim” - Warszawa 2006). Jeśli dwuprocentowy udział Żydów w UB ma być powodem niechęci do całego narodu, to co mamy myśleć o reszcie, czyli o blisko stu procentach ubeków, którzy byli Polakami? Widać tu całą absurdalność podobnych schematów.
Nie inaczej jest z prawdziwością innych mitów. „W potocznej świadomości znacznej części Polaków utrwaliło się przekonanie o masowej współpracy Żydów z okupantem [sowieckim]. Pogląd ten, wsparty stereotypem »żydokomuny«, nie wytrzymuje jednak krytyki współczesnej historiografii. Zakwestionowano masowe poparcie Żydów dla nowej władzy. (...) W meldunkach sowieckiego aparatu bezpieczeństwa do władz zwierzchnich można znaleźć wiele fragmentów, które informują nas o wrogim nastawieniu ludności żydowskiej do władz komunistycznych. (...) Według szacunku polskiego MSZ z 1944 r., wśród obywateli polskich przymusowo zesłanych w głąb ZSRR w latach 1939-1941 osoby narodowości polskiej stanowiły 54%, natomiast Żydzi 30%. Oznacza to, że odsetek Żydów wśród polskich zesłańców był zdecydowanie większy niż procent, który stanowili na tych terenach przed wojną. Dane te podważają twierdzenie, jakoby Żydzi byli przez Sowietów traktowani lepiej niż Polacy. W 1940 r. Żydzi masowo odmawiali przyjęcia sowieckich dowodów tożsamości oraz tłumnie zgłaszali się do powrotu do Generalnej Guberni” - piszą Szuchta i Trojański [„Holokaust. Zrozumieć dlaczego”, Warszawa 2006]. Od siebie dodam znamienny fakt: przez pryzmat antysemickich schematów łatwo dostrzegamy Żydów w szeregach NKWD, natomiast nie chcemy widzieć na liście ofiar katyńskich kilkuset polskich oficerów żydowskiego pochodzenia.
Przytoczyłem też wtedy inny fragment z cytowanej książki: Podziemie polskie nader często utożsamiało Żydów z władzą komunistyczną, traktując ich jak wrogów. Partyzanckie akcje zbrojne zagrażały ich życiu. Większość legalnej opozycji nie chciała widzieć w ugrupowaniach i organizacjach żydowskich partnerów i nie szukała z nimi kontaktu. I jeszcze Andrzej Żbikowski z przytaczanej przeze mnie IPN-owskiej publikacji z 2006 r.: Partyzanci żydowscy przyłączali się do oddziałów komunistycznych nie dlatego, że ulegali ideologii, ale chcąc ratować życie; nie mieli innego wyjścia, nie byli bowiem przyjmowani do oddziałów akowskich.

Tyle fragmentów z 2007 roku. Wszystkich zainteresowanych szczegółami odsyłam choćby do ogromnego dorobku wydawniczego Centrum Badań nad Zagładą Żydów, działającego przy Polskiej Akademii Nauk.

Co się zmieniło od czasu, gdy pisałem tamten tekst? Otóż widać ogromne wysiłki rządzących, by w ramach nowej rewolucji kulturalnej przewrócić wszystko do góry nogami, aż wyjdzie „na nasze”. Bo - jak powiedział już niemal klasyk - „nikt nas nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne”. Aż przetrącony IPN będzie głosił „prawdy” zgodne z wykładnią władzy, aż zdemolowane sądy i Trybunał Konstytucyjny będą orzekać tak jak trzeba. Bo sąd sądem, nauka nauką, prawda prawdą, ale „sprawiedliwość” ma być po naszej stronie. Jeszcze trzeba zniewolić PAN, uniwersytety, muzea, aż przestaną ukazywać się książki i artykuły sprzeczne z hurrranarodową i nacjonalistyczną narracją, bo ich autorom grozić będzie więzienie. Temu przecież służy nowelizacja ustawy o IPN. Tyle że to, zamiast bronić dobrego imienia Polski, okrywa ją hańbą.

Ponownie podkreślić trzeba dobitnie, że nie chodzi mi o piętnowanie Polaków jako wyjątkowych antysemitów, ale o traktowanie nas jak normalnego europejskiego narodu. Antysemityzmem skażony był cały kontynent, a w czasie II wojny osoby mordujące Żydów lub wydające Niemcom były nie tylko wśród Polaków, ale i Francuzów, Słowaków, Litwinów, Łotyszy, Ukraińców, Rosjan itd. (nieważnie, czy był jakiś rząd kolaboracyjny, czy nie, bo największy strach siała oddolna kolaboracja zwykłych mieszkańców). Tyle że na ziemiach polskich mieszkało zdecydowanie więcej Żydów niż gdzie indziej: jedna trzecia wszystkich europejskich mieszkańców tej nacji. Dlatego jako Polacy mieliśmy bez porównania więcej okazji, by ratować Żydów (stąd tyle polskich drzewek w Yad Vashem), ale i by ich zdradzać. Jednak szmalcownikom i mordercom drzewek nikt nie sadzi, więc skalę tych haniebnych czynów szacuje się na podstawie dokumentów, archiwów, zeznań, wspomnień. I nie jest to skala marginalna...

Mówienie i pisanie nie tylko o jasnych, ale także o czarnych kartach polskiej historii nie jest oznaką słabości czy nielojalności wobec własnego kraju, ale przeciwnie: dowodem dojrzałości i odwagi społeczeństwa. Lepiej, gdy taki rachunek własnego sumienia sporządzamy samodzielnie, bo inaczej nasze grzechy prędzej czy później przypomną i wypomną nam inni w atmosferze wstydu i skandalu. Jedni robią taki rachunek szybciej, inni wolniej, w każdym razie nie jest to wyłącznie polska specyfika. Pozwólmy więc sobie jako Polacy być narodem ani wyjątkowo wspaniałym, ani wyjątkowo podłym, lecz po prostu narodem normalnym. Zwłaszcza że czy pozwolimy, czy nie, to i tak takim jesteśmy.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska