Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 11 z dnia 13.03.2018

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Pieniądze na most w Siekierkach zatwierdzone
Warunkowe umorzenie
Gęsto od wydarzeń i emocji
Trzcińsko jednak bez budżetu?
Sporne okręgi
Poszukiwany: gospodarz z wizją!
Plac posmutniał...
Sport

Gęsto od wydarzeń i emocji

Każdego roku na przełomie lutego i marca mamy od kilkunastu lat okazję doświadczać imprezy tak gęstej w wydarzenia, opowieści, obrazy, dźwięki, smaki i emocje, że trudno ją porównać z czymkolwiek podobnym. To Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży „Włóczykij”, którego dwunasta edycja trwała od 22 lutego do 4 marca. Organizatorami byli: Gryfiński Dom Kultury, Zakrzywienie Czasoprzestrzeni z Przemkiem Lewandowskim na czele oraz Urząd Miasta i Gminy w Gryfinie. Nie sposób zrelacjonować tych jedenastu dni, zwłaszcza że wszystko rozgrywało się jednocześnie w dwóch, trzech, a nawet czterech miejscach. Ci, którzy na festiwalu nie byli, skazani są więc tylko na strzępy dziennikarskich refleksji. Część zamieściliśmy w dwóch poprzednich numerach, a wcześniej wszystko zapowiadaliśmy - by każdy, kto zechce, spróbował skorzystać osobiście.

Anna Alboth na Włóczykiju
Jednym z ważniejszych (choćby z racji aktualności problemu) było spotkanie 23 lutego z Anną Alboth - młodą Polką mieszkającą w Berlinie, która w grudniu 2016 roku, pod wpływem impulsu rozgrywających się wydarzeń, zorganizowała marsz do Aleppo. Swą bogato ilustrowaną zdjęciami opowieść zatytułowała „Niepodróż z Berlina do Syrii - na nogach”. - To był spontaniczny pomysł skazany na porażkę każdego dnia. Przez osiem miesięcy z cztery tysiące osób szły krok po kroku, po to, żeby świat nie zapomniał o Syrii - mówi. - Przeszli 11 krajów. Dotarli do tysięcy ludzi. Nie znali się - poznali. Kłócili się - czasem godzili. Musieli znaleźć sposób na podejmowanie decyzji w grupie. Piękne i czarne strony dynamiki grupy, z wielką polityką i podróżą w tle. Można by opowiadać o każdym, każdusieńkim dniu i kroku, przy minus 16 i plus 40, z flagami w rękach i nadzieją w sercu.
Opowieść tej kruchej dziewczyny poruszała. A chyba najbardziej poruszały nachodzące ją jakże ludzkie i naturalne wątpliwości: czy ten marsz ma w ogóle sens? Przeżyła zwątpienie szczególnie już pod Aleppo, gdy dziesięcioletnia syryjska dziewczynka zapytała ją: „Po co tu przyszłaś? Przecież masz w domu małe dzieci, więc wracaj do nich! One cię potrzebują!”.

Marsz do Aleppo (fot. Anna Alboth)

Ja nie zwątpiłem, słuchając Anny. Gorąco jej podziękowałem za to, co zrobiła i robi. Nie tylko za spontaniczne, wręcz instynktowne przełamywanie bezradności wobec okrucieństwa świata. Przede wszystkim za przeciwstawienie się obojętności własnej i innych, których zaangażowanie w ludzkie dramaty kończy się wraz z wyłączeniem telewizora lub przestawieniem go na inną stację.

Paweł Smoleński w Gryfinie
Podobnych emocji dotykało spotkanie przedostatniego dnia festiwalu z Pawłem Smoleńskim - dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, reporterem, autorem wielu książek. Rozmawiał z nim naczelny magazynu „Kontynenty” Dariusz Fedor. Już sama twarz Smoleńskiego przykuwała uwagę. Co w niej jest? Smutek i zmęczenie? Oczy, które widziały za dużo jak na jednego człowieka i jak na jedno życie? Tak bywa z korespondentami wojennymi lub reporterami jeżdżącymi w najbardziej tragiczne miejsca świata. Z bliska widzą setki umierających z głodu dzieci, tysiące ludzi pozbawionych domu i podstaw egzystencji - wskutek wojny, okrutnego klimatu albo jeszcze okrutniejszych sąsiadów. A z tych wszystkich okrucieństw najokrutniejsza jest obojętność bliźnich, zwłaszcza tych sytych i bezpiecznych. Jak my tu, w Europie. Choć i Europa potrafi być równie straszna jak Somalia czy Syria. Smoleński dobrze o tym wie, bo jeździł i do byłej Jugosławii. Notabene odwiedzał też Chojnę, o której napisał w 1996 i 2002 roku dla „Gazety Wyborczej” dwa reportaże, oczywiście zupełnie inne niż te z Afryki czy Azji, choć ilustrowane zdjęciami jednego z największych fotoreporterów wojennych - Krzysztofa Millera.

Ekstremalny Nocny Rajd na Orientację (fot. Włóczykij)

Jednym z ostatnich wydarzeń festiwalu był - jak co roku - Ekstremalny Nocny Rajd na Orientację „Włóczykij Trip Extreme”. Tym razem trasa wiodła z Dębogóry przez lasy koło Czarnówka, Steklinka, Gajek, dalej przez Bartkowo, Szczawno i lasy wełtyńskie aż do mety w Szkole Podstawowej nr 3 w Gryfinie. Z dystansem 50 kilometrów zmierzyło się 144 śmiałków, a ukończyło 136. Pierwsi na mecie (po zaliczeniu punktów kontrolnych) byli: znany już tu Piotr Szaciłowski i Tomek Waszkiewicz. Ich czas to 6 godzin i 20 minut. Kolejne miejsca w czołówce: Adam Bartosiewicz i Sebastian Rożko (6:56), Rafał Pocierznicki i Szymon Wojtczak (7:22). Na 25-kilometrową trasę wyruszyło 200 osób, a przeszło 199. Wygrał Marcin Sikorski z czasem 3:12. Drugie miejsce zajęli Stanisław Rutkowski i Łukasz Stefaniak (3:13), a kolejne Adam Ostrowski, Krystian Petersburski i Andrzej Urbański (3:18).
Tekst i fot. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska