Ukrzyżowanie przez cnoty albo o poszukiwaniu róży
W jednej z bocznych kaplic chojeńskiego kościoła Mariackiego można zobaczyć osobliwe malowidło. Na pierwszy rzut oka wszystko jest jasne: oto ukrzyżowanie. Wyblakła gotycka polichromia z pierwszej połowy XV wieku – gdzieniegdzie poprzecinana ostrą ciemną kreską nadgorliwego konserwatora sztuki – ukazuje zgon Chrystusa wśród jedenastu postaci. Dwie z nich, stojące najbliżej krzyża, łatwo zidentyfikować: to Maria i Jan Apostoł. Dwie kolejne figury są już mniej oczywiste: dzierżone przez nie atrybuty – miecz i klucz – wskazują, że to święci Piotr i Paweł. Dlaczego – wbrew przekazowi ewangelistów i nowotestamentowej chronologii – średniowieczny artysta uczynił ich naocznymi świadkami kaźni na Golgocie?
|
Autor malowidła postawił współczesnego widza przed jeszcze trudniejszym pytaniem, zobrazowawszy
wokół konającego Chrystusa siedem niewieścich postaci w koronach, które dokonują aktu ukrzyżowania.
Generalnie, sugerując się ich liczbą, można by pomyśleć, że stanowią uosobienia siedmiu grzechów
głównych. Napisy na towarzyszących im banderolach – dziś już niemal zupełnie zatarte, lecz czytelne
jeszcze w początkach XX wieku, kiedy konserwowano dzieło – wskazują jednak, że są to personifikacje
nie grzechów, lecz… cnót: postaci opisane jako miłosierdzie (
misericordia), posłuszeństwo
(
oboedientia), pokój (
pax) i prawość (
iustitia) przybijają dłonie i stopy
Chrystusa do krzyża, wcielenia pokory (
humilitas) i cierpliwości (
patientia) wkładają
mu na głowę wieniec cierniowy, a uosobienie miłości (
caritas) – przebija bok włócznią.
***
Enigmatyczny motyw ukrzyżowania Chrystusa przez cnoty znany jest z ponad dwudziestu rozsianych po Europie dzieł pochodzących z XIII-XV wieku. Są wśród nich iluminacje, witraże, płaskorzeźby i malowidła ścienne. Aczkolwiek w Polsce spotykany jest niezwykle rzadko. Można go bowiem podziwiać jedynie w Chojnie oraz w śląskich Małujowicach, gdzie został wykorzystany w cyklu polichromii zdobiących wnętrze kościoła św. Jakuba.
Oryginalność ujęcia tematu, a także względna popularność motywu w średniowiecznej sztuce sakralnej – zwłaszcza w kręgu północnoniemieckim – sprawiły, że dość często stawał się on przedmiotem dociekań historyków sztuki. Teologicznej genezy „Ukrzyżowania Chrystusa przez cnoty” najczęściej doszukuje się we fragmencie kazania na rezurekcję (
De Resurrectione Sermo 1) św. Bernarda z Clairvaux. Ów doktor Kościoła przedstawił cztery cnoty jako mistyczny ornament Jezusowego krzyża: „[Ukrzyżowany] tymczasem okazuje raczej cierpliwość, ceni pokorę, czyni zadość posłuszeństwu, umacnia miłość. Tymi zatem czterema klejnotami cnót zwieńczone są ramiona krzyża: miłość jest wyniesiona ku górze, na prawicy – posłuszeństwo, na lewicy – cierpliwość, w dole zaś korzeń cnót – pokora”. Warto przy tym zauważyć, że najstarsze znane zobrazowanie omawianej idei stanowi ilustrację do odpisu tegoż dzieła św. Bernarda w sporządzonym ok. 1285 roku rękopiśmiennym zbiorze homilii z Kolonii.
Takie objaśnienie sensu motywu, niewątpliwie przekonujące w odniesieniu do wspomnianej iluminacji, nie uwzględnia jednakże dróg jego formalnego rozwoju i możliwych przekształceń treści – stworzone półtora stulecia później malowidło chojeńskie przedstawia wszak nie cztery, lecz siedem cnót, nadto w innym niż u św. Bernarda układzie. Nie powinno więc dziwić, że pojawiają się też inne interpretacje. Przykładowo cnotę
caritas, przeszywającą włócznią bok Jezusa, utożsamia się czasem z Oblubienicą z Pieśni nad Pieśniami, która rani serce Oblubieńca – dzieło można by wówczas odczytać jako alegorię relacji Chrystus – Kościół. Niekiedy wskazuje się też na moralizatorski charakter motywu: samo doskonalenie cnót własnych i skupienie na literze prawa – bez miłości bliźniego – nie daje zbawienia, lecz wiedzie Syna Bożego na krzyż. W nowszych pracach dopatruje się zaś w omawianym motywie idei protokalwińskich (zbawienie przez łaskę) lub protoluterańskich (usprawiedliwienie przez wiarę).
***
Co więcej, interpretacje można jeszcze mnożyć, szczegółowo zgłębiając kontekst kulturowy, w którym
tworzył bezimienny artysta, lub ustalając bezpośrednie wpływy, jakim podlegała jego myśl twórcza.
Wynikająca z niedostatku danych źródłowych trudność w sformułowaniu przekonującej koncepcji
odczytania dzieła upoważnia jednakże do postawienia dalece bardziej istotnego pytania: czy wszystkie
te wysiłki będą mogły kiedykolwiek wyjść poza sferę trudnych do udowodnienia hipotez? Jakkolwiek
banalnie by to bowiem zabrzmiało, dawna rzeczywistość, niczym róża ze słynnego wiersza Bernarda z
Morlay, istnieje przecież tylko z imienia – nadanego w dodatku
post mortem. Przebrzmiała niegdysiejsza wiedza, uwiędły dawne znaczenia, intencje i emocje, a ich nikłe relikty – takie jak omawiane malowidło – w oczywisty sposób są już częścią teraźniejszości, tego-tu-świata. Gdzie zatem szukać treści dla opustoszałej od wieków formy? Czy da się ową treść uchwycić w pierwotnym brzmieniu i uczynić zrozumiałą poza właściwą jej kulturą, czy jedynie można nadać jej nowy – własny – sens?
Oczywiście pytania te – tak jak wiele kwestii fundamentalnych – muszą pozostać bez odpowiedzi. Samo wywołanie refleksji nad nimi stanowi jednak o wartości chojeńskiego malowidła – tak jak i o wartości każdej innej pozostałości zamierzchłego świata. Dokonywanie opisu tych ostatnich, choćby nie w pełni adekwatnego, jest zaś, parafrazując słowa Milana Kundery, litością dla tego, co przelotne, i próbą ratowania tego, co zniszczalne. Rzeczą humanisty jest wszak poświęcanie uwagi drugiemu człowiekowi, również temu, który dokonał żywota sześćset lat temu – niezależnie od (nie)spodziewanych rezultatów.
***
Warto poszukiwać róży.
Michał Gierke
Fragment kazania Bernarda z Clairvaux za „Sermones de tempore et de sanctis et de diversis”, Basel 1495. Wybrana literatura: „Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg”, Bd. VII, T. 2: Kreis Königsberg (Neumark), H. III: „Die Stadt Königsberg”, Berlin 1928; A. Schönfeld - „Glaubensmystik und Passion. Tugendkreuzigung, Geist und Leben” w: „Zeitschrift für christliche Spiritualität” 2012, 85; J.A. Kościelna - „Tajemnica fresku” - w: „Refleksje. Zachodniopomorski Dwumiesięcznik Oświatowy” 2015, 5.