Karetki tak, dyspozytorki nie
Dyrektor Roman Pałka nad mapą swego terenu |
Od września likwidacji ulega dyspozytornia pogotowia ratunkowego w Chojnie. Pięć dyspozytorek otrzymało już wypowiedzenia. Nie oznacza to jednak likwidacji tutejszego pogotowia. Jak do tej pory, na ul. Polnej czuwać będą dwie karetki z sanitariuszami i lekarzami, tyle że telefoniczne zgłoszenia z południa powiatu przyjmowane będą przez dyspozytornię w Gryfinie.
- To już jedyny powiat z dwoma dyspozytorniami - powiedział naszej gazecie dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie Roman Pałka. Kierownik filii w Gryfinie i Chojnie Grzegorz Dolata dodaje: - Utrzymanie chojeńskiej dyspozytorni kosztuje ok. 200 tys. zł rocznie. Taka decyzja z ludzkiego punktu widzenia jest trudna, bo trzeba zwolnić ludzi z pracy, ale już co najmniej 2 lata temu informowaliśmy pracowników, że takie zmiany będą konieczne. Nie mamy żadnych zastrzeżeń do ich pracy, ale jest to konieczne. Jedna dyspozytornia w zupełności wystarczy. Dla pacjentów nic się nie zmieni, a nawet będzie poprawa, bo jeden dyspozytor będzie mógł lepiej koordynować pracę wszystkich ambulansów na terenie powiatu - obiecują szefowie pogotowia. - W Chojnie jest nowy maszt i nie ma też problemów z łącznością. W przyszłości zamierzamy utworzyć dodatkowy posterunek ratownictwa medycznego w rejonie Cedyni (z jednym ambulansem).
Inny problem to opieka medyczna po godz. 18. Pojawił się on, gdy przestali funkcjonować lekarze rodzinni, a więc z chwilą, gdy zaprzestali oni sprawowania nad swymi pacjentami opieki całodobowej (ekonomia wzięła górę nad powołaniem i przychodnie okazały się zwykłymi przedsiębiorstwami). Na naszym terenie wszystkie przychodnie mają z pogotowiem umowę, że w godz. 18-8 oraz w dni wolne sprawuje ono opiekę nad zadeklarowanymi u nich pacjentami. - Tu też się nic nie zmieni - obiecuje dyrektor Pałka. - Nadal będzie można przyjść i uzyskać szybką pomoc ambulatoryjną. Nie dotyczy to jednak np. wykonywania zastrzyków, zabiegów, zmiany opatrunków itp., bo to obejmuje opieka pielęgniarska w poszczególnych przychodniach.
- Ludzie często wahają się, czy dzwonić na pogotowie z obawy, że mogą potem dostać rachunek do zapłacenia - mówimy dyrektorowi.
- Rachunek wystawiamy, gdy pacjent jest pod wpływem alkoholu albo nie dostarczy w ciągu 7 dni dowodu ubezpieczenia.
- Czyli jak ktoś zasłabnie na imieninach, to lepiej na pogotowie nie dzwonić? - pytamy.
- Chodzi tylko o przypadki, w których uraz jest skutkiem wypicia alkoholu, np. jak ktoś złamał nogę po pijanemu. Natomiast gdy ktoś dostanie na imieninach zawału czy ataku astmy, to oczywiście nie będzie musiał płacić. W przypadku urazu, porodu czy nagłego pogorszenia stanu zdrowia można dzwonić na pogotowie o każdej porze - mówi dyrektor Pałka.
Tekst i fot. Robert Ryss