Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 27 z dnia 4.07.2006

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
32 stopnie za kręgiem polarnym i ostatnie miasto świata
Czego zazdrości doliniak góralowi?
Święto Doliny Dolnej Odry
Aż do źródła Nysy
NA MOŚCIE 2006
Inżynier Mamoń rządzi
Łączą ich jeziora
Sport

32 stopnie za kręgiem polarnym i ostatnie miasto świata

Wielokrotnie w ostatnich latach pisaliśmy o niezwykłych przedsięwzięciach, realizowanych z niepełnosprawnymi przez Jerzego Chrabeckiego - szczecinianina z pochodzenia, obecnie obywatela Austrii.

Sztafeta wyrusza w kolejny etap z linii wyznaczającej krąg polarny

Wiele międzynarodowych imprez organizuje w Rynicy (gm. Widuchowa), skąd pochodzi jego żona i gdzie także ma dom. Spektakularną inicjatywą, realizowaną od 1999 r. przez Europejską Organizację Osób Niepełnosprawnych "Integracyjne Spotkania Przyjaciół", jest bieg sztafetowy niepełnosprawnych umysłowo po Europie. Gdy sztafeta po raz pierwszy ruszyła z Wiednia przez Czechy i Polskę (m.in. Mieszkowice, Rynicę, Gryfino) do Niemiec, pomyślana była jako wydarzenie jednorazowe. Jednak głośny rezonans spowodował, że J. Chrabecki od tamtej pory przygotowuje ją co roku. Biegli już m.in. przez Ukrainę, Węgry, Rumunię, Włochy, Grecję, Bułgarię. Meta z poprzedniego roku jest zawsze miejscem startu w następnym. 19 czerwca zakończyła się ósma sztafeta, która tym razem przekroczyła koło podbiegunowe. Kilka dni później rozmawiamy z Jerzym Chrabeckim.

Jerzy Chrabecki (z prawej)
i sołtys Rynicy Krzysztof Siwek stoją na linii wyznaczającej krąg polarny
"Gazeta Chojeńska": - Sztafeta zawędrowała za koło polarne. Był to jeden z wyjątkowych odcinków.
Jerzy Chrabecki: - I jeden z najtrudniejszych. Do tej pory najdłuższe sztafety wynosiły ok. 2 tys. km, a ta miała ponad 4 tys. Ale biegu było 950 km, bo możliwości biegaczy ograniczają się do ok. 10 godzin, czyli 80 km dziennie. Przygotowanie każdej sztafety trwa ok. pół roku, a tej zajęło mi 9 miesięcy. Muszę wcześniej przejechać całą trasę i opisać ją nawet z dokładnością do 100 metrów. Ponieważ zeszłoroczna sztafeta zakończyła się w Olsztynie, to - zgodnie z tradycją - tegoroczna zaczęła się 3 czerwca właśnie w tym mieście. Potem przez Ogrodniki do Wilna, dalej Łotwa, Pärnu w Estonii, stamtąd do Tallina, skąd mieliśmy prom do Helsinek. Przez Helsinki nie mogliśmy biec, zresztą nawet nie we wszystkich mniejszych miastach jest taka możliwość. Poza tym gdybyśmy opierali całą sztafetę tylko na biegu, tak jak za pierwszym i drugim razem w 1999 i 2000 r., to moglibyśmy przebyć maksymalnie do 1000 km. Bylibyśmy więc teraz dopiero gdzieś na wysokości Grecji. A ja za dużo czasu już nie mam, bo jestem po sześćdziesiątce... Europy i świata jest jeszcze dużo. W sumie teraz każdy etap przebiegany jest niemal w połowie. Z Helsinek przejechaliśmy do Hämeenlinny i później był piękny etap do Turku. Dalej do Seinäjoki, Kokkola, Oulu i stąd już do Rovaniemi do kręgu polarnego. Tam było piękne przywitanie na pasie, wyznaczającym granicę koła podbiegunowego.
- Jaka była temperatura?
- 32 stopnie! Pierwszy raz się tam zdarzyła taka temperatura za kręgiem polarnym. Zaczyna się on 6 km za Rovaniemi. Czekał na nas burmistrz i... Mikołaj, bo jest tam też wioska Mikołaja. To potężny człowiek, stopa chyba nr 50. Dowiedzieliśmy się, że niedawno odbywał się casting na tę funkcję. Było 17 kandydatów, spełniających odpowiednie warunki. Muszą hodować sobie te brody, a nie przyklejać, bo mają wyglądać wiarygodnie. Potem wjechaliśmy w strefę podbiegunową, ale też było gorąco. Dotarliśmy dalej na północ do Inari, leżącego nad największym jeziorem w Finlandii: Inarijärvi.
- Czy tam jest teraz w ogóle ciemno w nocy?
- Nie. Już w Hämeenlinnie, ok. 60 km na północ od Helsinek, o 23.30 zobaczyliśmy, jak słońce odbiło się pięknie na ścianie lasu. Tam zachodziło tylko na ok. 1-1,5 godziny, zaś za kręgiem polarnym nie chowało się wcale. Większość z nas straciła poczucie czasu i chodziła w nocy jak w dzień. Ale zasłanialiśmy okna i rano jakoś wstawaliśmy. Z Inari mieliśmy najdłuższy etap. Przekroczyliśmy granicę Norwegii, choć tak naprawdę nie widać tam żadnej granicy i stoi tylko tablica z napisem kraju. Doszliśmy do norweskich fiordów, ok. 300 km od Murmańska. Bardzo ciekawa trasa wzdłuż wybrzeża i potworny wiatr. Dotarliśmy do tunelu prowadzącego na Przylądek Północny (North Cap) na wyspie Mageroya. Kiedyś docierano tam promem, a od kilku lat jest tunel 300 m pod powierzchnią morza. W ten sposób docieramy do - jak mówią - ostatniego miasta świata: Höningsvag. Są co prawda dalej na północ położone miejscowości, np. na Spitsbergenie, ale nie mają praw miejskich. Przywitał nas burmistrz. Tam już było zimno, byliśmy w kurtkach, a on tylko w samej koszulce. Spaliśmy w hali, z okien widać było boisko piłkarskie i zaraz Ocean Lodowaty. Stamtąd 35 km do Przylądka Północnego. Jeden z naszych uczestników ze Szczawnicy przebiegł całą tę trasę w tych trudnych warunkach: pod górę, w deszcz, no i ten wiatr. Normalnie na trasie zmieniamy się co 2 km, a tu co 1 km. W powrotnej drodze przejechaliśmy 450 km znów do Inari, a potem drugą stroną Zatoki Botnickiej do Szwecji: Lulea, Solleftea, Sundsvall i kończyliśmy po 17 etapach w Falun 19 czerwca. Było tam serdeczne przyjęcie. Za rok stamtąd wyruszymy. Za tydzień (rozmawiamy 27 czerwca - rr) jedziemy tam przygotować się do przyszłorocznej trasy.
- Kim byli uczestnicy?
- W sumie mieliśmy 96 osób: sześć zespołów z DPS-ów i warsztatów terapii zajęciowej z Polski (m.in. ze Szczawnicy, Działdowa, Krakowa), trzy czeskie i 13 osób ze Lwowa.
- A placówki tego typu z naszego terenu?
- Jakoś urwała się współpraca. Na innych imprezach też ich nie ma, choć przecież tu wszystko się zaczęło.
- Kto finansuje sztafetę?
- Kosztowała 250 euro od osoby za te trzy tygodnie, w tym kolacje, dwie przeprawy promowe (w sumie 11 tys. euro), tunel, noclegi. Śniadania i obiady we własnym zakresie. Poza tym każdy zespół musi kupować sobie paliwo.
- Czy placówki szukają sobie sponsorów?
- Tak. I z każdym rokiem jest im coraz łatwiej znajdować, bo po tylu latach mamy się czym wykazać, jest dokumentacja poprzednich sztafet. Dostają też pieniądze z PFRON-u.
Sztafeta już w ostatnim mieście - Falun

- Ile będzie jeszcze sztafet?
- To jest otwarta sprawa, w zależności od mojego zdrowia. Za rok dziewiąta wyruszy ze szwedzkiego Falun do Islandii i Danii. Skończy się tam, gdzie są promy do Anglii, bo w sztafecie nr 10 zamierzam przebiec Anglię w poprzek, obiec Irlandię i zakończyć w Brukseli. Stamtąd wybrzeżem francuskim do Fatimy w Portugalii. Później chciałbym w Gibraltarze przedostać się do Tangeru i dalej północną Afryką, a na wysokości Algieru przepłynąć na Sycylię. Chciałbym zakończyć może znów w Polsce. Tradycyjnie od pierwszej sztafety mieliśmy patronat prezydentów Polski i Austrii. W tym roku dostaliśmy patronat prezydentów krajów bałtyckich i piękne pismo od królowej Szwecji. Wcześniej takie pisma miałem od papieża i prezydenta Czech Vaclava Havla. I po raz pierwszy prezydent RP odmówił, tłumacząc, że trasa w Polsce to tylko 300 km. Uczestnicy byli zawiedzeni. Prezydent Austrii nigdy nie odmawiał, choć w Austrii był tylko jeden etap z blisko 130 w całej sztafecie. Polacy byli zawsze najliczniejszą grupą. Sztafeta IV, V i VI w ogóle nie była na terenie Polski i to nie przeszkadzało ówczesnemu prezydentowi udzielić patronatu.
Rozm. Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska