Krajnik dalej kością niezgody
Jak już sygnalizowaliśmy, na sesji Rady Miejskiej w Chojnie 30 sierpnia burmistrz Adam Fedorowicz przedstawił dwa projekty uchwał o przystąpieniu do sporządzania zmian planu zagospodarowania przestrzennego Krajnika Dolnego. Projektów nie przyjęto, a wynik głosowania w obu wypadków był identyczny: 7 radnych za (Sławomir Błęcki, Wojciech Fedorowicz, Beata Frąckowiak, Tadeusz Kasprzyk, Grzegorz Sakowski, Wojciech Skrzypczyk, Rafał Skrzypek), 7 przeciw (Stanisław Drapaluk, Stanisław Kabat, Henryk Kłapouch, Janusz Kowalczyk, Marian Kozieł, Leszek Stefański, Mikołaj Szeremeta) i 1 wstrzymujący się (Roman Obielak). Z inicjatywy radnego Skrzypczyka głosowania były imienne.
Przeciwnicy zmian (skupieni w klubie Chojeńskiej Inicjatywy Samorządowej) zarzucali projektom, że bez potrzeby obejmują zbyt duży obszar i pytali burmistrza, czy jest aż tylu chętnych na inwestowanie w Krajniku. H. Kłapouch uważa, że zmieniać należy tylko plany dotyczące konkretnych terenów, o które występują konkretni inwestorzy. Burmistrz zarzucił przeciwnikom mnożenie przeszkód, bo na poprzedniej sesji jedynym ich zastrzeżeniem był brak analizy zasadności przystąpienia do zmian, a dzisiaj wysuwają kolejne. - Dyskutujemy nad czymś, co już dawno powinno być załatwione. Nie róbmy czegoś, co powoduje, że jesteśmy odbierani jako hamulcowi w rozwoju gminy.
Radny Szeremeta powiedział: - Pan Kłapouch nie próbuje przeszkodzić w uchwaleniu planu, tylko dba o interes gminy. Bo po co płacić za plan dla 40 ha, gdy można go zrobić dla np. 2 ha, według listy wnioskodawców?
G. Sakowski ripostował: - Jestem zażenowany postawą klubu opozycyjnego, bo to jest sztuczne przedłużanie tego, co już dawno powinno być zmienione. Normalną sytuacją w każdej gminie powinien być plan zagospodarowania, a nie krojenie kawałeczkami. Brak planu jest sytuacją korupcjogenną. Przedłużanie tego stanu będzie świadczyć o tym, że ktoś ma w tym ukryty interes. Mówienie, że to dbanie o interes gminy, to czysta demagogia. Wyczyszczenie tej sytuacji jest warte dla naszej gminy każdych pieniędzy. Uchwalenie planu jest uczciwym wyłożeniem kart na stół: że można tu robić to, to i to.
W. Fedorowicz dodał: - To zakrawa na kpinę, bo gdyby to dotyczyło każdej innej miejscowości, a nie Krajnika, to las rąk podniósłby się do góry. Proponowana przez ChIS metoda "temu damy, temu zatwierdzimy, temu nie zatwierdzimy", to jest XIX wiek. Przez 8 lat trwa w Krajniku ciuciubabka i marazm. Mówienie o kosztach to tylko zasłona dymna, bo gdy w 2006 r. rada uchwalała potrzebę planu dla 500 ha na Lotnisku, to nie było żadnej dyskusji, że można to robić po kawałku.
- My niczego nie blokujemy, ale dbamy o interes gminy, bo nie stać nas na sporządzenie planu dla tak dużego obszaru - polemizował S. Kabat. Ale W. Fedorowicz nie dawał za wygraną: - Skoro nikt niczego nie blokuje w Krajniku, to dlaczego poza planem pozostała działka firmy Statoil, która coś tam planowała? Dlaczego sprzedano inne tereny innemu koncernowi, który niczego do dziś nie zrobił? Dajmy wreszcie Krajnikowi rozwinąć się! Dajmy równe szanse wszystkim. I nie mówmy, że to będą koszty, bo wpływy z inwestycji, z podatków, z nowych miejsc pracy będą niewspółmierne. I nie chodzi tylko o stacje paliw, ale o turystykę. Po drugiej stronie Odry rozwija się pięknie Park Hugenotów. Tamten brzeg jest coraz ładniejszy, a nasz - jak z XIII stulecia. Dajmy szansę tym, którzy mają koncepcję zagospodarowania tych terenów.
Mikołaj Szeremeta
|