Chojeńska znieczulica
Wszystkim nam zależy na życiu w spokojnym, pięknym otoczeniu. Jednak złudne jest obarczanie kwestią bezpieczeństwa, ładu i porządku wyłącznie tych, którzy z racji pełnionej funkcji i wykonywanego zawodu dbają na co dzień o wizerunek Chojny. Niezmiernie rzadko w postawie mieszkańców miasta znaleźć można takie zachowania, jak choćby w sąsiednim Schwedt, gdzie jakiekolwiek negatywne zachowanie spotyka się z natychmiastową reakcją sąsiadów czy też przypadkowego przechodnia. Telefon informujący służby miejskie czy policję o nagłym zdarzeniu jest czymś naturalnym i nie jest odbierany jako "donos".
|
Musimy wreszcie uzmysłowić sobie, że obiekty użyteczności publicznej, parki, skwery, szkoły etc. są naszym wspólnym dobrem zaś za naprawę zniszczonej ławki, huśtawki, piaskownicy czy elewacji budynku zapłacimy - z pomocą fiskusa - my wszyscy. Pieniądze przeznaczane na naprawę mogłyby zostać wykorzystane na inne, pożyteczne cele. Nie inaczej jest z zachowaniami, które dotykają naszych sąsiadów. Z pewnością wybierając się na urlop, wszyscy chcielibyśmy wierzyć, że nasz sąsiad zareaguje na każdą próbę wtargnięcia do naszego obejścia, domu, mieszkania czy piwnicy. Wiedząc o tym, z pewnością spokojniej będzie nam poza domem.
Skutkiem naszej znieczulicy jest bezkarna działalność różnego rodzaju wandali, śmieciarzy, włamywaczy. Kilka dni temu (w nocy z 17 na 18 września) tacy właśnie chuligani, na oczach innych, lekceważąc jakiekolwiek zasady, dopuścili się zniszczenia naszych wspólnych przecież ławek i koszy na skwerze przy zbiegu ulic Wilsona i Dworcowej. Choć wandale działali co najmniej kilkanaście minut (przewrócono i powyrywano drewniane listwy z kilku ławek, wywracano ciężkie, betonowe śmietniki), nikt z mieszkańców otaczających skwer domów nie odważył się wybrać numeru telefonu 997, z pewnością myśląc: "To mnie nie dotyczy, to nie moje!". Choć patrolujący miasto policjanci natrafili w parku na grupę agresywnych, pijanych młodych mężczyzn, było już za późno. Wyrwane kikuty ławek straszą, skutecznie odstraszając kogokolwiek od wypoczynku.
Wystarczyłby jeden telefon, aby policjanci zahamowali w zarodku to, co wymagać będzie teraz kosztownej naprawy.
(par)