Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 06 z dnia 08.02.2011

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Jaka decyzja w sprawie wiejskich szkół?
Budżet powiatu bez emocji
Co z budżetem Widuchowej?
Uzdrowisko nieprędko
Dwie drogi wyłączone
Komu jeszcze 1 procent?
Szukaliśmy pracy, a znaleźliśmy siebie…
Poczta po nowemu
Sport

Jaka decyzja w sprawie wiejskich szkół?

Władze gminy Chojna, zgodnie z obowiązującą procedurą, przeprowadziły konsultacje ze społecznościami wiejskimi - tam, gdzie zamierza się likwidować szkoły: w Lisim Polu, Godkowie i Strzelczynie. Na sesji 17 lutego radni będą głosować w tej sprawie. Ponieważ burmistrz ma przewagę w radzie, najprawdopodobniej jego propozycje uzyskają akceptację większości.
Jak informowaliśmy tydzień temu, 28 stycznia niezwykle sugestywnie stanęli w obronie swojej szkoły nauczyciele i mieszkańcy Godkowa. Na spotkanie z władzami gminy przybył absolwent godkowskiej placówki - poseł PiS Czesław Hoc w towarzystwie prominentnego kolegi klubowego Joachima Brudzińskiego i europosła Marka Gróbarczyka. Wcześniej nauczyciele spotkali się także z burmistrzem, przedstawiając swoje argumenty za utrzymaniem szkoły. Podczas ogólnego spotkania zostały one powtórzone. Przekonywano, że Godków zasługuje na miano dobrej, a nawet bardzo dobrej placówki: wysokie wyniki sprawdzianów kl. VI, sukcesy w konkursach, wysoko wykwalifikowana kadra pedagogiczna, organizacja wielu imprez środowiskowych, szkolnych konkursów itp. Podkreślano także, iż jest to szkoła bezpieczna, wolna od przemocy, przyjazna dzieciom, a rodzice są z nią zintegrowani i chętni do pomocy. W późniejszej dyskusji przewijał się także wątek wiejskiego centrum kultury, którego rolę pełni szkoła. Polemizowano z argumentami burmistrza, uzasadniając, iż godkowska placówka w porównaniu z innymi wiejskimi szkołami nie jest ani mniejsza, ani droższa.

Posłowie Hoc i Brudziński oraz europoseł Gróbarczyk
podczas spotkania w Godkowie
Burmistrz Adam Fedorowicz podkreślił, że podjęte przez władze konsultacje jeszcze o niczym nie przesądzają i są możliwe różne warianty rozwoju sytuacji. Zgodził się także z oceną dobrej pracy szkoły i zaznaczył, że nie byłoby tego spotkania, gdyby nie zmiana ustawy o finansach publicznych, dyscyplinująca sposób wydawania pieniędzy. Podstawowym obostrzeniem jest to, że środków uzyskanych ze sprzedaży mienia gminnego nie można przeznaczać na wydatki bieżące, a więc w tym konkretnym przypadku na utrzymanie szkół. Burmistrz przytoczył kilka danych, obrazujących wydatki na oświatę, uwzględniając prognozy na następne lata. Konkluzja była taka, że gdy się chce zadbać o zrównoważony rozwój gminy, to te wydatki należy zracjonalizować.
Konkretne dane liczbowe (subwencję oświatową, wielkości budżetu szkół i dopłaty gminy do poszczególnych placówek) przedstawił dyrektor Administracji Szkół i Infrastruktury Społecznej w Chojnie Wacław Gołąb. W przypadku Godkowa w 2010 roku rządowa subwencja wyniosła 374 tys. zł, a dopłata gminy 381 tys. - W szkole uczy się 60 uczniów, a demografia nie jest korzystna, bo nie ma tendencji zwyżkowej. Nie ma też nadziei na to, że państwowa subwencja będzie rosła - oświadczył dyrektor. Na pytanie z sali, jakie byłyby oszczędności w przypadku likwidacji szkoły, W. Gołąb przedstawił analizę kosztów. Utrzymanie obiektu to jedynie 8 proc. wszystkich wydatków, a 92 proc. stanowią koszty osobowe (płace nauczycieli i innych pracowników). Gdyby dzieci poszły do szkoły w Chojnie, to tam liczba klas nie wzrośnie, tylko ich liczebność, a więc byłyby duże oszczędności na płacach nauczycieli.
Protest rady rodziców odczytała jej przewodnicząca - Krystyna Leddin. W piśmie przeciw likwidacji akcentowano dobro dzieci, ich bezpieczeństwo, osiągnięcia szkoły, wysoki poziom nauczania itp., a próbę likwidacji określono jako niezrozumiałą. W podobnym duchu wypowiedziała się godkowska seniorka – świadek historii szkoły (jedna z pierwszych uczennic) Julia Nadolna, apelując na zakończenie: - Zostawcie szkołę! Inne wartości są ważniejsze niż pieniądz. Oszczędności szukajcie gdzie indziej!

Właśnie te oszczędności były tematem ożywionej i niekiedy ostrej dyskusji. Burmistrz powiedział, że przy likwidacji trzech szkół oszczędności wyniosłyby około 2 mln zł rocznie. Padały liczby, określające koszty kształcenia jednego ucznia w poszczególnych placówkach, np. w SP Chojna 5 822 zł rocznie, a w Godkowie 11 324 zł. Wiceburmistrz Wojciech Długoborski jeszcze raz podkreślił, że nie ma do tej pory żadnych rozstrzygnięć i toczy się dyskusja. Rada Miejska podejmie decyzję, a gdyby przegłosowano likwidację, to ostateczne rozstrzygnięcia zapadną u kuratora, który musi wydać pozytywną opinię. Trzeba rozważyć, czy kosztem utrzymania takiej sieci szkół inne zadania gminy mają być realizowane na niższym poziomie, czy też należy szukać innych rozwiązań.
Sołtys Godkowa-Osiedla Beata Rzeszowska stwierdziła, że szkoła to nie hala produkcyjna nastawiona na zysk. - Ten zysk będzie w postaci ludzkiego potencjału, który zaowocuje w przyszłości - przekonywała. Sołtys Godkowa i zarazem radny Michał Burak miał pretensję do burmistrza, że radni opozycyjni nie wiedzieli o zamiarach likwidacji. Dopytywał się, kto jest autorem tego pomysłu, bo padło stwierdzenie, że zgłoszony został na wniosek grupy radnych. Inny z dyskutantów miał żal do burmistrza, że nie dotrzymał obietnicy wyborczej, że szkoły nie będą likwidowane.

Na zakończenie dyskusji głos zabrali parlamentarzyści. Czesław Hoc powiedział, że jest dumny z tej szkoły, która go odpowiednio ukształtowała. Zaznaczył też, że dobrą wiadomością jest to, że nie ma jeszcze żadnej decyzji, trwają konsultacje, ale jest też zła wiadomość, że argumentem za likwidacją są finanse i demografia. Poseł podkreślił jednak, że nie można wszystkiego wyceniać, przeliczać uczniów na złotówki, bo są jednostki słabsze (dzieci ze wsi), które trzeba chronić. - To jest wymóg kulturowy, cywilizacyjny, taka jest powinność państwa, samorządu. To, w jakim stopniu łożymy na zdrowie, oświatę, kulturę, jest miarą naszego kraju - stwierdził.
Również inny parlamentarzysta Joachim Brudziński docenił to, że trwają rozmowy, konsultacje. - To budzi nadzieję i wiarę - podkreślił. Przypomniał, że on także jest nauczycielem. Kiedyś w Szczecinie angażował się w obronę likwidowanych szkół i - jak powiedział - opłaciło się, bo prawie wszystkie pozostały i do tej pory dobrze sobie radzą. Posła zaniepokoił również los nauczycieli, którzy pozostaną bez pracy. Przestrzegał przed iluzorycznymi zyskami, bo należy ważyć argumenty, mając na uwadze to, że człowiek jest zawsze najważniejszy.
Z kolei eurodeputowany Marek Gróbarczyk w krótkim wystąpieniu oświadczył, że w tym sporze opowiada się za szkołą i zrobi wszystko aby jej pomóc.

W Strzelczynie spokojnie
Podobny scenariusz miało spotkanie 31 stycznia w Strzelczynie. Padały prawie identyczne jak w Godkowie argumenty za utrzymaniem szkoły. Kilka osób podkreślało więź szkoły ze środowiskiem lokalnym, brak patologii, przyjazną atmosferę. Rodzice mieli obawy, że dzieci w nowym środowisku (w szkole w Grzybnie) będą anonimowe, zagubione. Radna Ryszarda Bekier w emocjonalnym wystąpieniu apelowała do władz gminy o rozwagę, aby nie skrzywdzić dzieci wiejskich, które i tak mają o wiele gorszy start życiowy, ale te same marzenia, co dzieci z miasta.
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik

Trudne pytania i brak łatwych odpowiedzi
Zmniejszyć ilość szkół czy nie? Na pytanie, które stanęło kolejny raz w gminie Chojna, nie ma dobrej odpowiedzi. Wybierać można tylko między mniej lub bardziej złymi rozwiązaniami. Innymi słowy: należy decydować się na mniejsze zło. Dla jakości dyskusji warto, by wszystkie strony sporu miały to na uwadze.
Ta matnia to skutek odkładania decyzji przez kilkanaście lat, choć od dawna wiadomo było, że struktura oświaty w gminie jest zła. Na naszych łamach pisaliśmy o tym wielokrotnie - niezależnie, kto był burmistrzem. Nasuwa się tu porównanie z KRUS-em: wszyscy od lat wiedzą, że to system kosztowny, niesprawiedliwy i zły, ale żadnemu rządowi nie starczyło politycznej odwagi, by coś zmienić. I im dłużej ten system trwa, tym więcej kosztów społecznych i politycznych trzeba będzie ponieść, stawiając czoła coraz silniejszym przyzwyczajeniom rolników.

Gdybym był mieszkańcem Lisiego Pola, Godkowa czy Strzelczyna, to prawdopodobnie byłbym przeciwnikiem likwidacji szkoły. Ale - jak wiadomo - nie da się być sprawiedliwym sędzią we własnej sprawie. Liczy się także głos innych, zwłaszcza że tamtejsze szkoły nie są utrzymywane z podatków wyłącznie mieszkańców tych wsi... Ja też wolałbym, żeby moje dzieci chodziły do przytulnej, małej szkółki, która daje poczucie bezpieczeństwa i jest blisko domu. Ale jednocześnie wiem, że liczebność uczniów w takiej szkółce nie może spadać bez końca, bo po przekroczeniu pewnego progu zatraca ona swe walory i w rezultacie grozi dużo gorszym przygotowaniem dziecka do życia. Idea „małej szkoły” jest wartościowa, ale nie może przybrać formy dogmatu, że im mniejsza szkoła, tym lepsza. Bo to nieprawda.

Czy istnieje wyłącznie wybór: likwidować albo zostawić? Czy są możliwe i sensowne jakieś rozwiązania pośrednie? Sęk w tym, że wieloletnie istnienie tak gęstej i kosztownej sieci wiejskich szkół w gminie Chojna skutkuje silnym przywiązaniem mieszkańców do takiego modelu. W rezultacie również pośrednie propozycje są zdecydowanie torpedowane, jak stało się 7 lat temu, gdy poprzedni burmistrz zamierzał zmienić status dwóch wiejskich szkół na filie, ale wycofał się wskutek silnego oporu lokalnego.

Pojawiają się pomysły, by szkoły, które miałyby ulec likwidacji, prowadziło zamiast gminy stowarzyszenie, założone przez mieszkańców. To warte rozważenia. „Gazeta Chojeńska” jest zawsze w pierwszym szeregu zwolenników społeczeństwa obywatelskiego, tworzenia organizacji pozarządowych i stowarzyszeń. Gminy nieraz je wspierają, co jest oczywiste, bo stowarzyszenia często wyręczają gminę w wypełnianiu np. części zadań edukacyjno-kulturalnych. Stąd dofinansowanie niektórych przedsięwzięć, organizowanych przez stowarzyszenia dla mieszkańców. Dlatego pomysł prowadzenia szkół przez stowarzyszenia jest jak najbardziej godny poparcia, ale jedynie wówczas, gdy organizacje te - oprócz bazowania na rządowej subwencji oświatowej i wsparciu gminy - będą znajdować inne znaczące źródła finansowania swej działalności. Jeżeli stowarzyszenie miałoby się opierać wyłącznie lub niemal wyłącznie na pieniądzach z gminy, to jest to nieporozumienie. Tak jest np. w gminie Chojna z piłkarskimi klubami w niższych klasach. Formalnie są stowarzyszeniami, ale bez publicznych pieniędzy nie istniałyby. To kolejny od lat nierozwiązywany problem i duże obciążenie finansowe w gminie, gdzie kosztownych piłkarskich niby-stowarzyszeń (które koniecznie chcą grać w drogich strukturach PZPN) jest mniej więcej tyle, ile wiejskich szkół.

Sytuacja finansowa Chojny z różnych powodów nie jest dobra. Ale to nie specjalnie dla Chojny rząd i parlament zaostrzyły przepisy finansowe (przypomnijmy: od tego roku z dochodów ze sprzedaży nieruchomości gminy nie mogą już dofinansowywać bieżącej działalności, także oświatowej). Światowy kryzys gospodarczy - z opóźnieniem i na szczęście nie huraganowo - uderzył też w końcu w nasz kraj, a tym samym w gminy. Na szkoły od lat brakowało pieniędzy, a teraz będzie ich jeszcze mniej. Przy rozdrobnionej sieci szkół będą one rzadziej modernizowane i gorzej wyposażone. To powinno interesować nie tylko władze, ale także rodziców uczniów.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska