Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 25 z dnia 21.06.2011

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Odkrywcy Nowej Ameriki
Blues nad jeziorem
Historia pod Górą Czcibora
Savana zmienia się w Szafir
Prom i wystawa w Gozdowicach
XV JARMARK WIDUCHOWSKI z Turystyką naTy
Powiat poprawia wskaźniki
Gminne absolutoria
Dyrektorzy bez konkursów
Losy Polaków oczami młodych
Ambasadorzy Chojny
Konny zwiadowca (4)
Sport

Odkrywcy Nowej Ameriki

W ponad rok po zakonspirowanym spotkaniu w Szczecinie, podczas którego powstała idea Nowej Ameriki - bezgranicznego obszaru transgranicznych działań, udało się zrealizować pierwszy duży projekt, w którym uczestniczyli Nowoamerykanie zamieszkujący tereny położone po obu stronach Odry i Nysy: od Szczecina (w języku Nowej Ameriki Szczettina) aż po dawne miasta Zgorzelec i Görlitz (od roku Zgörzelic).

W Chojnie Michael Kurzwelly - pomysłodawca
tego niezwykłego przedsięwzięcia na pograniczu
Wieża Babel
Biały autokar z emblematami Nowej Ameriki zapełnia się pasażerami. Większość w jednakowych białych koszulkach z takimi samymi wizerunkami nowoamerykańskiej flagi, jak te na autokarze. Najmłodsza uczestniczka podróży za miesiąc skończy 16 lat, najstarsza już dawno przekroczyła 60. Wielojęzyczny gwar, niczym w wieży Babel. Za mną siedzą Wiesia z Chojny i Dagmar z Zichow. Poznały się dopiero poprzedniego wieczora. Dagmar tłumaczy coś Wiesi po niemiecku, Wiesia nie wszystko rozumie. Dagmar powtarza to samo zdanie łamaną polszczyzną. Teraz wszystko staje się jasne. Po chwili jednak przechodzą na angielski, a gdy nie mogą się porozumieć - wtrącają rosyjskie zwroty. W końcu obie uznają, że najłatwiej wypowiadać im się w ojczystych językach. Ich dialog brzmi początkowo dość zabawnie: pytanie po polsku, odpowiedź po niemiecku i odwrotnie. Najważniejsze, że mogą się porozumieć.
Dagmar od kilku lat w Volkshochschule w Schwedt uczy się polskiego, podobnie jak Roxana - 16-letnia uczennica Szkoły Talsand, która przed czterema laty wybrała w szkole ten język jako drugi obcy. Ania i Ewelina - mieszkanki Gryfina też są od dwóch lat uczennicami szkoły w Schwedt.
Podczas wieczornego spaceru po Szczecinie Roxana z zapałem tłumaczy z polskiego na niemiecki mijane napisy reklamowe. Ania i Ewelina po niemiecku objaśniają jej to, czego nie rozumie.
W teatrze UBS w Schwedt
Była granica
- Witam uczestników podróży po Nowej Americe - mówi Bartek Wójcik, który jako koordynator na obszarze Szczettinstanu zasiada pierwszego dnia w fotelu pilota. - To nie jest podróż turystyczna. To ekspedycja, której celem jest przetarcie szlaku i przygotowanie trasy dla przyszłych turystów - poprawia go Michael Kurzwelly (przez znajomych nazywany Michałem Krótkofalowym), twórca idei Nowej Ameriki i główny organizator wyprawy.
- Zbliżamy się do byłej granicy polsko-niemieckiej - Bartek zmienia swój sposób relacjonowania na nowoamerykański. To samo zdanie powtarza po niemiecku. W ciągu pięciu majowych dni, podczas których biały autobus przemierza cztery nowoamerykańskie stany (Szczettinstan, Terra Incognita, Lebuser Ziemia i Schlonsk), granice faktycznie przestają istnieć. Każdego dnia kilkakrotnie przejeżdżamy przez mosty na Odrze i Nysie. Nikt się nie dziwi, że po Gubinie oprowadza nas niemiecki przewodnik z Guben. To przecież jedno miasto o nazwie Gubien. Wieczorem prawie 50-osobowa grupa musi się podzielić na dwie mniejsze. Kilkanaście osób nocuje w Turmvilli - domu spotkań młodzieży w Bad Muskau, pozostali - w pensjonacie w polskiej Łęknicy. Spotykamy się następnego dnia podczas porannego spaceru po odrestaurowanym z unijnych pieniędzy zabytkowym Parku Mużakowskim. Uświadamiam sobie, że jeden z uroczych drewnianych mostków, po którym udałam się w stronę pałacu, jest byłym mostem granicznym na Nysie. Mój dowód osobisty został w pensjonacie. Któż zabierałby dokumenty na poranny spacer po parku? Ich posiadanie nie jest zresztą w tym miejscu niczym uzasadnione. Wszak na mapie Nowej Ameriki nosi ono nazwę Bad Łęknau i jest jedną miejscowością.
Multiplikatorzy
- Rzeczywistość powstaje w naszych głowach. Chcemy więc przede wszystkim zmieniać świadomość, uświadamiać ludziom, że granice zostały sztucznie wytyczone za pomocą linijki i ołówka. Te granice, które od dziesięcioleci zakorzenione są w naszych umysłach, chcemy wreszcie zlikwidować - mówi Kurzwelly. - Naszą pracę musimy zacząć od twórców kultury, ludzi działających w organizacjach pozarządowych, od młodzieży. Od tych wszystkich, którzy w przyszłości mogą stać się multiplikatorami naszej idei. Dlatego właśnie ich zaprosiliśmy do uczestnictwa w naszej ekspedycji. Ten proces potrwa zapewne całe pokolenia, ale trzeba go zacząć - dodaje.
Prezes stowarzyszenia Terra Incognita w Chojnie
Paweł Migdalski i M. Kurzwelly
Opętani ideą
Dla większości uczestników największą wartością tej wyprawy było uświadomienie sobie, jak wiele organizacji i osób zaangażowało się już na pograniczu polsko-niemieckim we wspólne działania, służące stworzeniu ponadnarodowej świadomości regionalnej. Program ekspedycji przygotowywało w ścisłej kooperacji czworo dwujęzycznych koordynatorów z czterech stanów Nowej Ameriki. Każdy odpowiadał za swój odcinek trasy i każdy chciał udowodnić innym, że to właśnie jego region jest tym najbardziej interesującym. Pierwsze robocze wersje programu były tak przeładowane, że na odwiedzenie wszystkich zaproponowanych miejsc nie wystarczyłby miesiąc. W wyniku kompromisu powstał program preferujący poznanie tych spośród licznych projektów, które są najbardziej istotne dla budowania transgranicznej, ponadnarodowej tożsamości mieszkańców. W Szczettinstanie były to wizyty w OFFicynie - laboratorium działań artystyczno-społecznych, spotkanie z liderem Stowarzyszenia Czas, Przestrzeń, Tożsamość, wydawcą wielu cennych publikacji dotyczących pogranicza - Andrzejem Łazowskim i kreatywne warsztaty z dziedziny komunikacji wielokulturowej w Polskim Radiu Szczecin. Na terenie Terra Incognita odwiedziliśmy teatr w Schwedt, poznając plany artystyczne związane z nową sceną letnią, zwiedziliśmy Park Hugenotów i Dolinę Miłości, rewitalizowane z unijnych pieniędzy w ramach polsko-niemieckiego projektu. Wysłuchaliśmy też koncertu niemieckiego zespołu Takayo w kościele Mariackim w Chojnie - symbolu polsko-niemieckiego pojednania.
W ciągu pięciodniowej podróży nie zabrakło wizyt u opętanych ideą wielokulturowości zapaleńców. Odwiedziliśmy Słubfurt - dwunarodowe miasto położone po dwóch stronach niegdyś granicznej rzeki, poznaliśmy szalonych artystów z okolic Forst, którzy nie tylko stworzyli cudowny park zabaw dla dzieci i dorosłych, nazwany „Wyspą Kultury”, ale sami zbudowali prom na Nysie, aby umożliwić przyjazdy na odbywające się tam imprezy kulturalne mieszkańcom leżącej po drugiej stronie Nysy Bielawy Dolnej. W Zgörzelic mogliśmy się przekonać, że w niewykorzystanych pomieszczeniach dworca kolejowego czy w starej, opuszczonej fabryce można stworzyć tętniące życiem domy kultury, realizujące z powodzeniem międzynarodowe projekty.

Wiele do zrobienia
Na trasie wyprawy były też miejsca smutne, których widok wywoływał wewnętrzny sprzeciw. Jedno z takich miejsc - tereny położone wokół kopalni odkrywkowych węgla brunatnego w okolicach Forst na Dolnych Łużycach. Rabunkowa gospodarka w okresie komunistycznym spowodowała likwidację od czasów II wojny światowej ponad 120 wsi. Procesu nie zatrzymały przemiany ustrojowe. Po 1990 roku zniknęło z powierzchni ziemi pięć dużych wiosek, a kolejnym grozi zagłada w najbliższych latach. Na nic nie zdają się protesty wysiedlanych przymusowo mieszkańców.
Po odwiedzinach w kilku nowocześnie urządzonych muzeach i izbach muzealnych po niemieckiej stronie Odry i Nysy, wyposażonych w multimedialne cuda techniki, służące uatrakcyjnieniu prezentacji zbiorów, uczestnicy wyprawy z niedowierzaniem przekraczali próg Muzeum Martyrologii i Ofiar Hitleryzmu w Słońsku. Uwagi zwiedzających nie były w stanie przykuć całkowicie wyblakłe bądź pociemniałe od pleśni zdjęcia. Powstałe na skutek przeciekającego dachu kałuże cuchnącej wody na posadzce, zapach stęchlizny, grzyb na ścianach i eksponatach... To miejsce, w którym stracono setki działaczy antyhitlerowskiego ruchu oporu z wielu krajów Europy, przerażało nie ogromem tragedii, jaka dotknęła tych ludzi, ale ogromem zaniedbań i beztroską lokalnych władz.

Przeszłość a tożsamość regionalna
Bez pamięci o przeszłości trudno budować wspólną przyszłość, wolną od nienawiści i uprzedzeń. To przecież właśnie wydarzenia historyczne lat czterdziestych spowodowały przesiedlenia ludności i doprowadziły mieszkańców terenów położonych nad Odrą i Nysą do braku poczucia tożsamości z ziemią, na której żyją. Przywrócenie mieszkańcom Nowej Ameryki poczucia tej tożsamości ma być najważniejszym celem, jaki stawiają przed sobą twórcy nowoamerykańskiej idei. Ratowanie śladów przeszłości i poszukiwanie w niej klucza do wspólnej przyszłości powinno stać się wspólnym celem mieszkańców pogranicza. W trakcie majowej wyprawy do Nowej Ameryki niewątpliwie wzrosła liczba multiplikatorów tej idei.
Magda Ziętkiewicz

Organizatorem tej niezwykłej podróży było Stowarzyszenie Słubfurt e.V., a sfinansowano ją ze środków niemieckiego Funduszu Soziokultur, Federalnej Fundacji Kultury i Mediów oraz Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska