Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 42 z dnia 18.10.2011

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Kto zyskał, kto stracił?
Pierwsze wiatraki już stoją
Uratowany Orlik
Kościół pełen ducha
Są już nominacje do Bocianów
Znów dar od Holendrów
Książka o starych mapach
Bracia Grimm w teatrze
Pracownia dla kucharzy
Sport

Kto zyskał, kto stracił?

Tydzień temu emocjonowaliśmy się wynikami wyborów. Dziś już na spokojnie możemy przeanalizować wyborcze preferencje mieszkańców powiatu gryfińskiego. Czy można wysnuć jakieś prawidłowości i analogie z zachowaniani sprzed 4 lat? Czy wyborcza mapa powiatu jest w miarę jednolita? Oto kilka spostrzeżeń.

PiS stracił najwięcej
W porównaniu z poprzednimi wyborami z 2007 roku czołowe cztery partie pogorszyły swe wyniki. Poniekąd musiało tak być, bo na scenę polityczną wkroczył nowy konkurent – Ruch Palikota, który zgarnął w naszym powiecie ponad 9 proc. głosów. Nie dowiemy się dokładnie, komu je zabrał, ale wiadomo, że automatycznie pozostałe ugrupowania miały mniejszą pulę do podziału. Najwięcej stracił PiS, bo prawie 4,5 proc., a w dalszej kolejności: PO 2,3 proc., PSL 0,9 proc. i SLD 0,8 proc. W stosunku do wyników krajowych strata SLD jest bardzo mała. Można z całą pewnością stwierdzić, że gdyby nie Palikot, to SLD miałby u nas ok. 20 proc. Czy mamy „czerwone” gminy? Okazuje się, że tak, bo zarówno 4 lata temu, jak i obecnie, najwyższy wynik SLD miało w Cedyni i Chojnie. Odnotowaliśmy nawet pewien fenomen, bo w Chojnie partia ta osiągnęła wynik lepszy niż w 2007 roku (odpowiednio 16,58 i 17,20 proc.) Czy inne partie też mają taką ostoję? Tylko w przypadku PSL wynik wyraźnie odbiegający od średniej odnotowujemy w Trzcińsku-Zdroju. Tam zarówno obecnie, jak i 4 lata temu, partia ta miała rezultat zdecydowanie lepszy od średniej w powiecie. Natomiast w Cedyni, jak i w Gryfinie, wynik tego ugrupowania jest dużo poniżej średniej. Pozostałe partie, a więc PO i PiS, mają w poszczególnych gminach wyniki zróżnicowane.

Lokalni kandydaci
Partie starają się rozmieszczać kandydatów w miarę proporcjonalnie do obszaru okręgu wyborczego, aby lokalni kandydaci zbierali głosy. Czy daje to pozytywne efekty? Daje, lecz z zastrzeżeniem, że jest to osoba znana, wyraźnie rozpoznawalna – miejscowy autorytet. W przypadku kandydatów mało popularnych efekty są znikome. Tak było u nas tym razem, bo w żadnej gminie nie odnotowaliśmy znaczącego skoku poparcia dla partii z racji wystawienia swego kandydata. Gdy PiS w Gryfinie 4 lata temu wystawił popularnego Mieczysława Sawaryna, uzyskał zdecydowanie najwyższy wynik w powiecie, a obecnie mocno się reklamujący Paweł Mucha nie poprawił rezultatu tej partii, bo Gryfino miało rezultat w granicach średniej. Podobnie było w innych gminach, gdzie startowali lokalni kandydaci. Tu trzeba odnotować postęp w świadomości wyborców, bo już potrafią rozróżniać tzw. zające (czyli osoby wypełniające listę) od „grubej zwierzyny”, a więc tych, którzy mają rzeczywistą szansę wejścia do parlamentu.
Innym faktem potwierdzającym świadomy, polityczny wybór, były wyniki do senatu. Tu wyraźnie głosowano na partię. W naszym powiecie i ogólnie wygrał kandydat PO Sławomir Preiss, który niczym się nie wyróżniał (może tylko ekstrawaganckim ubiorem), pokonując takie osobistości, jak Artur Balazs czy Jacek Piechota. Gdyby któryś z tej dwójki miał szyld PO, to wygrałby w cuglach. Pewnym fenomenem w sensie klęski wyborczej jest ostanie miejsce dotychczasowego senatora Jana Olecha, który nasycił banerami i plakatami cały powiat, a zajął ostatnie miejsce. Przypomnieć należy, że to kandydat z naszego powiatu. Wyborcy wystawili mu srogą ocenę. Ogólnie rzecz ujmując, jest to dobry trend, zmierzający do dojrzałej demokracji, bo polityka to gra drużynowa i to każdy powinien zrozumieć. Kreowanie się na tzw. kandydata niezależnego to wyraźne oszustwo. W polityce nie ma osób niezależnych, bo przecież wcześniej czy później trzeba wstąpić do jakiegoś klubu, poprzeć któreś z ugrupowań. Inaczej się rządzić nie da.

Kto ile głosów?
Z naszego powiatu do sejmu wystartowało 15 osób (o 5 więcej niż 4 lata temu). Oto ilość uzyskanych głosów:
Paweł Mucha (PiS, Gryfino) 2915, Artur Nycz (SLD, Gryfino) 1133, Teresa Sadowska (PO, Banie) 1080, Robert Wójcik (PO, Gryfino) 966, Jan Gładkow (Nowa Prawica, Gryfino) 626, Roman Michalski (PJN, Gryfino) 599, Patryk Stanisz (SLD, Chojna) 450, Dorota Ekiert (PSL, Gryfino) 373, Ludwik Weber (Nowa Prawica, Chojna) 348, Rafał Ociepka (PSL, Stołeczna) 226, Mieczysław Aniśko (PSL, Pniewo) 210, Józef Lewandowski (Nowa Prawica, Gryfino) 128, Łukasz Krawczyk (PJN, Gryfino) 126, Zbigniew Kolanko (Polska Partia Pracy, Gryfino) 51, Radosław Medyński (Polska Partia Pracy, Piaseczno - gm. Banie) 25.

Sposób na posła
Czy jest możliwe, aby w tak małym środowisku, jak powiat gryfiński, mieć swojego posła? Teoretycznie tak, ale w praktyce w dzisiejszym czasie prawie nieosiągalne. Mocny kandydat mocnej partii musiałby zebrać przynajmniej połowę głosów poza naszym rejonem. Na razie takiej osobistości nie ma w naszym powiecie.
Na pocieszenie jednak można powiedzieć, że mamy dwóch „naszych” w parlamencie. W okręgu koszalińskim przeszedł jak burza z listy PiS Czesław Hoc, uzyskując prawie 20 tys. głosów. Przypomnijmy, że jest on byłym mieszkańcem Jelenina (gm. Chojna), absolwentem chojeńskiego LO. Swym mocnym wynikiem pociągnął za sobą „znajomka”, też czasowo mieszkającego w Chojnie - Stefana Strzałkowskiego (absolwenta tutejszego Technikum Budowlanego, brata dawnego proboszcza parafii św. Trójcy ks. Anatola Strzałkowskiego), który zebrał 4840 głosów.
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska