Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 47 z dnia 22.11.2011

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Jak nie my, to kto?
Moryń jeszcze atrakcyjniejszy
Mickiewicz z Goethem, Chopin z Schumannem
Nowe Campo di Fiori w Eberswalde
P. Mucha w sejmiku
Powieszono psa - kto zna sprawcę?
Podatki w kolejnych gminach
Braty z Rakemna przerwały milczenie
O najstarszych cmentarzach chojeńskich (2)
Nowy-stary kościół
Smoleńsk w Gryfinie
Śladami pokoleń
Sport

Jak nie my, to kto?

Tydzień temu informowaliśmy o powrocie dawnego zamku joannitów w Swobnicy w stan posiadania gminy Banie. Belgijski właściciel Johann van Leendert zgodził się oddać posiadłość za symboliczną złotówkę. Zapytaliśmy wójta Bań Teresę Sadowską o kulisy transakcji.

„Gazeta Chojeńska”: - Nie boi się Pani tego niechcianego bogactwa?
Teresa Sadowska: - Boję się, po nocach nie śpię. Ale jak nie my, to kto miałby to wziąć?
- Teraz już w zasięgu ręki będzie nie przysłowiowy chłopiec, ale dziewczynka do bicia. Brała Pani to pod uwagę?
- Oczywiście, ale w tej sprawie nie jestem sama. Przecież pod koniec ubiegłej kadencji nasza Rada Gminy wyraziła wolę przejęcia zamku, przyjmując stosowną uchwałę. Na tej sesji była pani Ewa Stanecka (wojewódzki konserwator zabytków) i bardzo nas namawiała do skomunalizowania tej posiadłości, obiecując pomoc. Liczymy na to i na pełne zrozumienie, bo wiadomo, że sami z tym problemem sobie nie poradzimy.
- Pan Leendert stawiał jakieś warunki?
- Do końca nie wiedziałam, czy nie odwoła swej obietnicy, bo już dwukrotnie odsuwał termin podpisania aktu notarialnego. Takim spornym wątkiem był teren wokół zamku, bo on zgadzał się na oddanie jedynie działki 3-hektarowej, tej w najbliższym sąsiedztwie, a my postawiliśmy warunek, że możemy przejąć, gdy dostaniemy około 8 ha z drogą i podzamczem. Wiadomo bowiem, że gdy chcemy coś robić, to musimy mieć dojazd, a ponadto teren na chociażby parking itp. Ponadto wokół zamku trzeba wszystko uporządkować, bo inaczej trudno sobie wyobrazić, jak można byłoby ten obiekt ożywić.
Takim decydującym czynnikiem nacisku było to, gdy wyciągnęłam umowę sprzedaży sprzed 19 lat i przypomniałam, co właściciel obiecał zrobić. Było tam napisane, że oprócz odbudowy zobowiązuje się do zatrudnienia 50 osób, wybudowania oczyszczalni ścieków itd. On chyba już o tym zapomniał, bo gdy to odczytałam, to się zdziwił.
W lutym 2008 r. zawaliło się północne skrzydło zamku
- Sądzi Pani, że odbudowa zamku jest możliwa? Jego dewastacja i skala zniszczenia jest ogromna. Chyba nie ma nawet sensu o tym myśleć.
- Sądzę, że gdyby były fundusze, to istnieje taka możliwość, ale zdaję sobie sprawę, że to byłyby ogromne pieniądze. Na razie musimy się skupić na zabezpieczeniu tego, co jest (żeby dalej się nie waliło), odgruzowaniu, uporządkowaniu terenu. Trzeba znaleźć na to pieniądze, założyć jakąś fundację, poszukać projektu pomocowego, opracować jakiś plan działania. Potrzebna będzie dokumentacja. Na razie mam bardzo pozytywny oddźwięk naszej decyzji. Wszyscy obiecują pomoc. Zobaczymy, co będzie dalej - powiedziała nam T. Sadowska.

Rzeczywiście, reakcje na przejęcie zamku są jednoznacznie pozytywne. Gdy rozmawiałem o tym z mieszkańcami Swobnicy, byli uradowani. Jedna z mieszkanek powiedziała: - To superinformacja! Wreszcie coś się zacznie dziać, bo do tej pory drżeliśmy ze strachu, że tam się coś stanie. Na piętrze młodzież robiła sobie wieczorami schadzki. Nawet ogniska tam rozpalali. Może teraz zatrudni się jakiegoś stróża?
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska