Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 18 z dnia 30.04.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Apexim opuścił Krajnik
Za co należy winić burmistrza
Od czerwca drezyną przez most
Radny Babiarz poza komisją
Zagadkowa opinia
Ile waży kościół w Moryniu?
Bangladesz w Chojnie
OSP do przeglądu!
Jedziemy dla Pauliny
Już nie wsiądzie do karetki
Sport

Apexim opuścił Krajnik

W piątek wynajęci przez firmę Apexim ochroniarze opuścili stację paliw Setpolu w Krajniku Dolnym. Stało się to po postanowieniu, wydanym dzień wcześniej przez Sąd Rejonowy w Szczecinie. Wynika z niego, że chodzi o zabezpieczenie mienia do czasu wydania wyroku w tej sprawie. Przypomnijmy, że Apexim za pomocą uzbrojonych ochroniarzy zajął stację w nocy z 20 na 21 kwietnia. Wywiózł dokumenty i część wyposażenia, ze zbiorników przepompował do cystern paliwo, które miało być przelane w miejscu wskazanym przez właściciela Setpolu Stefana Tarnowskiego. Policja była obecna, ale nie interweniowała. Spór między dwoma firmami nie skończył się, a sąd ma rozstrzygnąć, kto jest właścicielem stacji. W marcu sąd pierwszej instancji uznał za zgodną z prawem sprzedaż Apeximowi przez gminę działki zabudowanej stacją paliw.

Pracownicy Setpolu przed sesją protestowali też na ulicy
W czwartek pracownicy Setpolu na sesji Rady Miejskiej w Chojnie protestowali z transparentami przeciw bezprawiu w gminie. Reprezentował ich Sławomir Błęcki. Mówił o bandyckim napadzie Apeximu. Oświadczył, że musi być referendum o odwołanie burmistrza i Rady Miejskiej, bo według niego to władze gminy doprowadziły do skandalu w Krajniku, a efektem ich rządzenia jest wątpliwa gospodarka i konflikty społeczne. Błęcki dodał, że jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości, a jego partia wesprze zwolenników referendum.

Ochroniarze Apeximu na stacji
w Krajniku Dolnym (fot. stecs)
Pracownicy stacji skarżyli się, że z dnia na dzień stracili pracę. Jeden z nich - Paweł Matunin opowiadał, jak mocno przeżył tamtą noc: - Zajechały trzy albo cztery busy, wyskoczyli z nich zamaskowani bandyci z bronią. Kazali mi nie robić żadnych gwałtownych ruchów. Zostaliśmy zmuszeni pod groźbą do opuszczenia stacji. Wszystko odbywało się w takim szoku i stresie, że do dzisiaj nie mogę dojść do siebie.

Radny Jarosław Przygoda również uznał, że doszło do napadu, bo od egzekwowania prawa jest sąd i komornik. Zapowiedział, że do burmistrza zwróci się pisemnie o informację, jak wykorzystano 22 mln zł za sprzedaż działki.
Burmistrz Adam Fedorowicz wyraził ubolewanie z powodu tego, co się wydarzyło w Krajniku, ale zaznaczył, że nie czuje się sędzią w tej sprawie, zwłaszcza jeżeli nie interweniowała policja. Gmina sprzedała działkę, więc stronami konfliktu są Apexim - nowy właściciel i Setpol - dzierżawca. - Nie mi oceniać sprawy, które są poza gminą. Niech sąd zdecyduje, kto złamał prawo i kto poniesie konsekwencje - oznajmił burmistrz. Przypomniał, że wykorzystanie 22 mln było już omawiane na sesji.


Gra o wielkie pieniądze
Przygraniczne wojny o targowiska lub stacje paliw (czytaj: o wielkie pieniądze) to stały element na naszym terenie od ponad 20 lat. Jedyna w Krajniku Dolnym stacja Setpolu w latach 2007-2010 sprzedawała od 18 do 25 mln litrów paliwa rocznie. W 2011 r. przyniosła 1,415 mln zł czystego zysku netto, a wcześniej nawet 3,7 mln zł, jak w 2007 r.
Apexim jest od ub. roku właścicielem gruntu. Czy także stacji? Jeśli tak, to jak dotąd nie potrafił tego wykazać na drodze prawnej. Zastosował budzącą wzburzenie metodę siłową, co skończyło się tym, że już po pięciu dniach musiał opuścić Krajnik. Jednak ta historia ani nie zaczęła się w zeszłym roku (Setpol działa w kontrowersyjnych realiach przygranicznych już prawie 20 lat), ani nie zakończyła w piątek, bo na pewno będzie miała dalszy ciąg. W marcu sąd pierwszej instancji uznał, że gmina legalnie sprzedała Apeximowi działkę ze stacją. Umowa dzierżawy z 1995 r. przewidywała możliwość sprzedaży działki, gwarantując dzierżawcy prawo pierwokupu. Setpol miał wcześniej parę okazji, by z tego prawa skorzystać i kupić nieruchomość najpierw za 15 mln, a potem nawet za 10, jednak nie chciał. Apexim kupił działkę w trzecim przetargu w lipcu ub.r. i jako jedyny oferent przebił cenę wywoławczą z 10,5 mln na 22 mln. Setpol i tym razem nie skorzystał z pierwokupu. Miał nadal dzierżawić stację do 2015 roku, tyle że już nie od gminy, lecz od Apeximu. Jeśli Setpol naruszył umowę, to nowy właściciel miał prawo rozwiązać ją wcześniej, ale w razie sporu powinien to rozstrzygnąć sąd.
Robert Ryss


Kłopotliwe pytania o Krajnik
Prokurator
Artur Pęcak
W programie sesji Rady Powiatu 25 kwietnia były informacje prokuratury i policji o stanie bezpieczeństwa i zwalczaniu przestępczości. Wiadomo było, że sprawozdawcy nie unikną pytań o głośną sprawę siłowego przejęcia przez Apexim stacji paliw w Krajniku Dolnym. O działalności gryfińskiej prokuratury mówił zastępca prokuratora rejonowego Artur Pęcak. Starosta Wojciech Konarski zapytał, czy w świetle wydarzeń w Krajniku obywatele mogą czuć się bezpieczni. Mówił o nocnym najściu, wyrzuceniu pracowników, demonstracji siły i biernej postawie organów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo obywateli. Starosta pytał, jak to pogodzić ze standardami demokratycznego państwa i w dodatku w powiecie przygranicznym, który powinien być wizytówką i ostoją demokracji. Konarski dodał, iż nie chodzi mu o rozstrzyganiu sporu między właścicielami, lecz o sposób egzekucji prawa. - Do tego powołane są organy takie jak sąd i komornik. Nie można samemu wymierzać sprawiedliwości - zaznaczył starosta i przytoczył notatkę prasową z innej miejscowości o pobiciu dłużnika przez wierzycieli.
Prokurator Pęcak odparł lakonicznie, iż w sprawie Krajnika nie jest uprawniony do wypowiedzi przed zakończeniem postępowania, a w sprawie dotyczącej bezpieczeństwa mieszkańców powołał się na złożone sprawozdanie, że w roku ubiegłym było jedynie 10 zgłoszonych przypadków wymuszenia prawa własności.

Komendat Andrzej Stechnij
Po odpowiedzi A. Pęcaka w kuluarach szeptano, że prokurator zrobił głęboki unik. O wiele szerzej do zaistniałej sytuacji ustosunkował się komendant powiatowy policji insp. Andrzej Stechnij. Swe pytania powtórzył starosta, o postawie ochroniarzy Apeximu, demonstracji siły i wręcz prowokacyjnym zachowaniu mówiła wiceprzewodnicząca rady Alicja Kordylasińska. Głos zabierali też inni radni. Komendant powtórzył znane argumenty o zachowaniu policji: że komenda nie wiedziała o zamiarach przejęcia stacji i gdy przyjechali funkcjonariusze, obiekt był już zajęty przez Apexim. Podkreślił, że sprawę rozstrzyga sąd, a nie policja. - Nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, która ze stron ma rację. Gdyby ktoś ucierpiał, był narażony na niebezpieczeństwo, to wtedy podjęlibyśmy działania. Teraz badana jest postawa pracowników ochrony i jeśli naruszyli prawo, to poniosą konsekwencje - powiedział Stechnij. Starosta dociekał, dlaczego policja nie zaniepokoiła się tym, że nocą przeprowadzono operację bez powiadomienia władz gminy, służb itp. - Skoro firma nie miała uprawnień do zajęcia mienia, to należało jej dać nakaz opuszczenia stacji – dowodził Konarski. Przyciskany do muru komendant oświadczył, że nie miał wówczas odwagi, aby podjąć decyzję o wyprowadzeniu siłą ochroniarzy ze stacji. - Teraz więcej wiem na ten temat – dodał.
Radny Rafał Mucha pośrednio usprawiedliwiał komendanta, mówiąc, że rozumie jego dylematy, bo to jest wina systemu. Sądy rozpatrują sprawy latami i ludzie sami dochodzą sprawiedliwości. Jego zdaniem policja stała się ofiarą sporu, bo ma pewne ograniczenia, bojąc się przekroczenia kompetencji. W innym tonie wypowiedziała się przewodnicząca rady Gabriela Kotowicz, przytaczając precedens w gminie Mieszkowice, gdzie samorząd, zdając się na „sprawiedliwy osąd”, nie ma wsparcia ze strony policji i wymiaru sprawiedliwości, wskutek czego nie może od ponad roku odzyskać należnego mienia. Kontekst wypowiedzi był taki, że działania zgodne z prawem są bardzo nieefektywne.
(tekst i fot. tw)


Nie legalizować samosądu
Sprawa w Krajniku zapewne będzie miała finał na wyższym szczeblu, bo nie da się jej zbyć konkluzją, że nie wiadomo, kto miał rację i po jej zbadaniu ktoś poniesie (bądź nie) konsekwencje. Ewidentnie zostało naruszone prawo. Była to bezkrwawa odmiana samosądu. Bezprawiem jest zajęcie bez nakazu sądu mienia czy nawet swojej własności, użytkowanej przez dzierżawcę. Od ostatniego zajazdu na Litwie upłynęły już dwa wieki, a w Polszcze zapewne jeszcze więcej.
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska