Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 43 z dnia 22.10.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Zamek odżywa!
Świat nie jest czarno-biały
Rezygnacja Skrzypka
Gdyby pasy wytrzymały...
Konferencja na jubileusz
Jesienna Scena Tańca
Limeryk zabawny i trudny
Zakochany w dyni
Sport

Świat nie jest czarno-biały

Mizerna frekwencja w chojeńskim referendum 13 października w sprawie odwołania burmistrza nie była niespodzianką, zwłaszcza na tle podobnych referendów w tej kadencji w kraju: ponad 80 procent było nieważnych wskutek za niskiej frekwencji. Np. we wrześniu identyczną, zaledwie ośmioprocentową frekwencję zanotowano w Gryficach. Organizatorzy referendum mają rację, mówiąc, że część mieszkańców mogła obawiać się pójść oddać głos. Specyfika każdego referendum w sprawie odwołania lokalnych władz ma to do siebie, że do urn idą niemal wyłącznie ci, którzy chcą odwołania, więc tajność głosowania jest tu tylko formalna: sam udział jest ujawnieniem swych preferencji. Jednak takie wytłumaczenie porażek tylu referendów byłoby zbyt proste. Warto przypomnieć, że w 2010 roku, w normalnych wyborach, w których można było głosować na różnych kandydatów, a więc były one tajne nie tylko w teorii, ale i w praktyce, startujący na drugą kadencję burmistrz Adam Fedorowicz wygrał zdecydowanie już w pierwszej turze. Spora część jego politycznych przeciwników (którzy trzy lata temu wyraźnie przegrali zarówno wybory na burmistrza, jak i na radnych) znalazła się wśród organizatorów referendum. Przegrali kolejny raz, nawet jeszcze dotkliwiej. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że rywale Fedorowicza przez całe lata nie wyciągnęli wniosków ze swych porażek, eksponując w swych szeregach ciągle te same zgrane, trefne nazwiska i te same nieskuteczne hasła. Tymczasem - jak wielokrotnie pisaliśmy - burmistrza Fedorowicza jest za co krytykować. Ale jego polityczni adwersarze preferowali argumenty nasycone populizmem i demagogią. To czasem działa. Ale w Chojnie nie zadziałało, i to już któryś raz z rzędu. Nigdy nie jest tak, że w referendach wszystkie zarzuty wobec władzy są bezzasadne. Z reguły jednak szybko podpinają się pod nie polityczni frustraci, chcący zemścić się za swe wielokrotne wyborcze porażki, a także ludzie z groźnego styku wielkiego biznesu i lokalnej polityki. „Ciemny lud” okazał się wcale nie taki ciemny i tego nie kupił.

Oczywiste jest, że druzgocąca przegrana referendum (poszło na nie o jedną trzecią mniej mieszkańców niż zebranych wcześniej podpisów) na pewno nie oznacza, że mieszkańcy druzgocąco popierają obecnego burmistrza. Oznacza to tylko tyle, że nie zaproponowano im żadnej sensownej alternatywy. W przedreferendalnych emocjach próbowano lansować znany aż do bólu czarno-biały schemat: kto nie popiera referendum, ten bezkrytycznie popiera obecną ekipę. Tymczasem choć zdecydowana większość zdystansowała się do referendum (lub do jego organizatorów), to absolutnie nie wyklucza to dystansu i krytycznego stosunku do obecnych władz gminy. Tyle że głosowanie za odwołaniem burmistrza było w praktyce głosowaniem w ciemno, bo alternatywa pozostawała nieznana. Dużo większe możliwości dają normalne wybory samorządowe, które będą już za rok. Wtedy będzie można głosować (w pełni bezpiecznie, bo anonimowo) nie tylko przeciw konkretnym kandydatom, ale i za: za tymi lub innymi. Teraz tego wyboru zabrakło.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska