Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 47 z dnia 19.11.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Dwa oblicza węgla
Ile na infrastrukturę, ile na administrację
Gryfino robi kanalizację za 18 mln zł
Polacy w Niemczech
Od stycznia będzie ciężko
Spotkanie wydawców
Chór i saksofony
Kanalizacja z oporami
Praca zamiast kryminału
Gryfino bez logo
Cedynia z Horodłem
Przejazd nadal wyboisty
Sport

Dwa oblicza węgla

W Warszawie trwa od 11 listopada Konferencja Klimatyczna COP19, nazywana światowym szczytem klimatycznym. Uczestniczy kilkanaście tysięcy czołowych polityków z blisko 200 państw, przedstawiciele organizacji międzynarodowych, naukowców, biznesmenów. Obrady zakończą się w piątek.
Niemal w przeddzień otwarcia szczytu ekologiczna organizacja Greenpeace przeprowadziła 9 listopada akcję, mającą zwrócić uwagę na wpływ spalania węgla na zmiany klimatyczne. Na sześciu polskich elektrowniach węglowych za pomocą dalekosiężnych rzutników wyświetlano po zmroku związane z tym hasła. Również na budynku Elektrowni Dolna Odra w Nowym Czarnowie pod Gryfinem wyeksponowano hasło „Topnienie Arktyki zaczyna się tutaj!”. - Obecnie polska gospodarka w 90% opiera się na spalaniu paliw kopalnych, a rząd nie podejmuje żadnych konkretnych działań, które mogłyby zmniejszyć uzależnienie od węgla. Dodatkowo blokuje przyjęcie przez Unię Europejską ambitnego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych, co w rezultacie osłabia szanse na globalne porozumienie klimatyczne i zatrzymanie postępujących zmian klimatu - mówi Maciej Muskat z Greenpeace’u.

Akcja Greenpeace’u w Dolnej Odrze i wyświetlony na ścianie napis
(fot. Gordon Welters/Greenpeace)
Ocieplanie się klimatu jest jednym z tematów, który na całym świecie bardzo dzieli nie tylko opinię publiczną, ale i naukowców. Co prawda coraz mniej osób zaprzecza, że na naszych oczach klimat bardzo się zmienia, bo wyraźnie zauważają to nie tylko najstarsi żyjący Ziemianie, lecz nawet czterdziesto- czy pięćdziesięciolatkowie. Natomiast największe rozbieżności są w ocenie przyczyn ocieplania się klimatu. Jeden obóz (na czele z ekologami) uwypukla zgubny - ich zdaniem - wpływ działalności człowieka, która powoduje znacznie wzmożoną emisję gazów cieplarnianych (zwłaszcza dwutlenku węgla), powodujących stopniowy i stały wzrost średnich rocznych temperatur na naszej planecie. Skutkiem są m.in.: coraz częstsze huragany (także tam, gdzie dotąd ich nie było), topnienie lodowców, podnoszenie się poziomu mórz i oceanów i skazanie na zagładę jeszcze za naszych czasów wielu wysepek czy całych archipelagów. Drugi obóz twierdzi, że cykliczne, obserwowane co kilkaset lat ocieplenia lub oziębienia klimatu występują pod wpływem zmiennych warunków naturalnych, na które ludzie mają niewielki wpływ.
Zwykłemu człowiekowi trudno rozstrzygnąć te spory, zwłaszcza że dziś bardzo poważne raporty, podpisane przez równie poważnych naukowców, znaleźć można na poparcie każdej tezy: i tej za, i tej całkowicie przeciw.

Jednak z węglem każdy z nas ma własne doświadczenia, bo w Polsce towarzyszy on nam od urodzenia. Węgiel kamienny określa się jako nasze czarne złoto. Rzeczywiście, w porównaniu z ropą czy gazem mamy go dużo i jest on od tych paliw tańszy, co ma wielkie znaczenie dla polskiej gospodarki, która na węglu stoi. Elektrowni atomowych nie mamy i nie wiadomo, czy w ogóle powstaną, a energia odnawialna (wiatraki, energia słoneczna itp.) jest w zupełnych powijakach i trudno sobie wyobrazić, by szybko stała się znaczącą metodą pozyskiwania prądu i ciepła. Jesteśmy uzależnieni od węgla, ale kolejne rządy niewiele robią, by tę zależność zmniejszyć, na co zapewne niebagatelny wpływ ma potężne lobby węglowe. Tymczasem tradycyjny model energetyki zaczyna brnąć w ślepy zaułek, bo w realiach gospodarki rynkowej od kilku już lat więcej węgla importujemy niż eksportujemy. Korzystamy z tańszego, sprowadzanego z Azji, Ukrainy i... Rosji. A przecież polski węgiel miał nam zapewnić mniejsze uzależnienie energetyczne od wielkiego wschodniego sąsiada...
Plakat ostrzegający przed szkodliwością spalania węgla. Na dole napis: „Zanieczyszczenia pochodzące ze spalania węgla w elektrowniach powodują poważne choroby nukładu oddechowego, krwionośnego i nerwowego.
W wyniku emizji z polskich elektrowni co roku umiera przedwcześnie nawet 5000 osób”.
Dobrodziejstwo czy przekleństwo?
Być może z tych ekonomicznych i geopolitycznych powodów rzadko mówi się u nas o mrocznych stronach węgla. Zna je każdy, kto próbuje zimą wywietrzyć mieszkanie. Okna trzeba szybko zamykać, bo wraz ze świeżym powietrzem wpada przez nie gryzący dym z węglowych pieców. Wielu z nas tak przyzwyczaiło się do tego zapachu (czy raczej smrodu), że go już w ogóle nie zauważa. Przypominają mu o tym dopiero goście z Zachodu, którzy już w pierwszych minutach zimowych odwiedzin od razu wyczuwają w powietrzu dym węglowy. Tym starszym kojarzy on się już tylko z dzieciństwem. W większych polskich miastach smog jest coraz bardziej dokuczliwy, a w Krakowie próbuje się nawet wprowadzać zakaz palenia węglem.
Że nie jest to tylko kwestia niemiłego zapachu, można przekonać się, patrząc na chemiczny skład tego, co wylatuje z kominów. Są tam substancje silnie rakotwórcze, np. benzopiren. Trudno więc nie zadać pytania, czy patriotyczne jest tylko ochranianie polskiego węgla. Czy nie równie (a może bardziej) patriotyczne powinno być ochranianie płuc, zdrowia i życia naszych dzieci? Naszych rodaków?
Greenpeace przygotował raport pod wymownym tytułem „Węgiel zabija”. Wylicza, że „w wyniku emisji pyłów, trujących gazów oraz metali ciężkich, które wydostają się z polskich elektrowni, rocznie umiera przedwcześnie nawet 5 400 osób”, a więc więcej niż w wypadkach drogowych.


Co mamy do wyboru? Albo tani, lecz szkodliwy węgiel, albo drogie paliwa alternatywne? Na szczęście nie. Są bardziej ekologiczne od tradycyjnych techniki spalania węgla, więc trzeba je jak najszerzej wdrażać, choć są droższe - przynajmniej na starcie. W każdym razie coś zmienić trzeba. Na pewno nie na każdą wyobraźnię działa wizja zatopionych wysp na dalekim Pacyfiku czy Oceanie Indyjskim ani wizja zalanego za 200 lat Gdańska. Ale lęk przed złowrogim nowotworem, który może nas lub nasze dzieci dopaść już jutro, na pewno wyobraźnię pobudza bardzo. I na to trzeba liczyć.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska