Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 06 z dnia 11.02.2014

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Dzieciobójstwo w Strzeszowie
Ministerstwo Kultury podzieliło pieniądze
Zabawa w wojnę
Walentynki, Walentynki, Walentynki
Najlepsza przestrzeń w piękniejącej Polsce
Oświata nie potrzebuje przewrotów
Kto sołtysem roku?
Mity, postulaty i realia
Holendrzy w Stołecznej
Jak walczyłem z wróżką Alą
Sport

Jak walczyłem z wróżką Alą

Zastrzegam na wstępie, że jest to opowieść prawdziwa i być może jest więcej takich osób, które miały podobne przygody.


Od 3 miesięcy dostawałem zawyżone rachunki za komórkę. Z początku przyjąłem to ze spokojem, bo ktoś z rodziny był w wakacje w Anglii, więc trochę rozmawialiśmy i sądziłem, że mi nastukało kilkadziesiąt złotych. Gdy jednak z każdym miesiącem rachunki się powiększały, to mnie trochę zaniepokoiło i zajrzałem do taryf zagranicznych. Były umiarkowane i wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale machnąłem ręką, myśląc, że to już ostatnia zawyżona faktura i następna będzie normalna, tj. w granicach opłacanego abonamentu. Tu zaznaczę, że niedawno podpisywałem umowę i mam wszelkie ulgi, promocje i inne bajery. Zdziwiłem się więc niepomiernie, gdy dostałem za styczeń do zapłacenia prawie 150 zł, a abonament mam za 30. Przełamując lenistwo, wszedłem na stronę swojej komórkowej firmy i sprawdziłem, za co płacę. Okazało się, że prawie mieszczę się w abonamencie, a ta nadwyżka to opłata za specjalne SMS-y na nr. 60220. O mało krew mnie nie zalała, bo nigdy żadnych płatnych usług nie zamawiałem, a wszelkie badziejstwa waliłem w łeb i nawet nie czytałem.

Miałeś szczęście
Gdy zrobiłem to odkrycie, był już późny wieczór, ale zadzwoniłem do znajomej, którą uważam za komórkowego speca, bo ona nigdy nie rozstaje się z tym urządzeniem, nawet w czasie snu. Nie pomyliłem się, bo zaspanym głosem zapytała, co mam za problem. Przeprosiwszy za późną porę, wyszczególniłem, co i jak. Zapytała, na ile mnie naciągnęli. Podałem przybliżone kwoty, a ona na to: „Ciesz się, że tylko na tyle, bo jak mój syn coś nacisnął, to już drugi rok w ratach to spłacam”. „Co robić?” - pytam. „Idź do salonu, jest w Chojnie i poproś, żeby ci wyłączyli tę usługę. Oni to zrobią, bo to jest powszechne” – dodała.
Pokrzepiony tą odpowiedzią popędziłem z samego rana do pięknego saloniku, gdzie przebywały równie piękne dwie panie, reprezentujące ową firmę. Powiedziałem co trzeba, użalając się przy okazji, że nie jestem „komórkowcem” i nie wiem, co jest grane. Usłyszałem w odpowiedzi, że musiałem nieświadomie coś nacisnąć, zatwierdzić itp. Przyjąłem tę odpowiedź z pokorą, grzebiąc w myślach, czy coś zatwierdzałem, ale nie mogłem sobie przypomnieć. Kiedyś kliknąłem na jakąś sondę polityczną typu: „Czy bardziej podoba ci się pies Dorna czy kot Kaczyńskiego?”, ale to było dawno. Pomyślałem więc, że los jest złośliwy i pewnie gdy była nie zablokowana komórka, to coś w kieszeni ją nacisnęło, bo czasem tak bywa. Przypadki są różne. Kiedyś w sylwestra otwieraliśmy szampana i korek trafił akurat w gwóźdź, na którym wisiał zegar, a zegar, spadając, walnął w psa. Takie cuda się zdarzają, więc i SMS mógł się też sam zamówić. Ale do rzeczy. Pani odparła, że teraz nic nie poradzi, bo „siadł” system i nie ma połączenia. - Kiedy się odblokuje? - pytam pokornie. - Niech pan przyjdzie jutro z umową, fakturą i dowodem osobistym - odparła.

I zaczęło się
Przyszedłem, ale pani rozłożyła rączki, twierdząc, że system nadal nie działa i poradziła, abym spróbował wieczorem się połączyć z firmą. Odparłem, że skoro ona nie może się połączyć, to ja tym bardziej. Chodziłem jeszcze przez dwa kolejne dni, ale dialog był podobny. Za czwartym razem pozwoliłem sobie na pewną aluzję (aczkolwiek bardzo delikatną), że przedstawicielka mojego salonu jest mało kompetentna, lecz na damie nie zrobiło to żadnego wrażenia. W międzyczasie przychodziły nadal 2 lub 3 SMS-y z miłymi wiadomościami od wróżki Ali, że czekają mnie pomyślne dni, mogę spodziewać się dużej fortuny, a wielka wygrana już na mnie czeka. Przemyślałem sprawę i wysmażyłem pismo do centrali w Warszawie, opisując problem i zarazem umieszczając pewien „komplement” pod adresem placówki w Chojnie. Przesyłkę pchnąłem poleconym.

Najmądrzejszy pan Internet
Nieco uspokojony podzieliłem się wrażeniami z kolegą, ale on znów mnie podirytował: „Będziesz czekał miesiąc aż ci sprawę rozpatrzą. Zaraz zadzwonię do córki, to ona może coś poradzi”. Poradziła, aby wpisać trefny numer w Google i zapytać, jak go usunąć. No… i tu mi się gęba rozjaśniła, bo okazało się, że nie jestem jedynym jeleniem, bo takich jak ja jest wielu. Zawsze to w stadzie raźniej, prawda? Wpisów było mnóstwo w rodzaju: „Zżarło mi 300 zł, ale po godzinnej męce udało mi się wyłączyć to kur… two. Pier… firma” itd. Natknęliśmy się na parę różnych metod kasowania numeru. Potem była instrukcja, jak to robić. Zaczęliśmy postępować według tych wskazówek, ale ciągle ukazywał się komunikat, że dyspozycja jest błędna. Dowiedzieliśmy się natomiast, iż płacę za specjalny SMS. Wszystko na nic. Skwaszony poszedłem do domu i korzystając z rady salonowej damy, chciałem połączyć się z biurem obsługi klienta. Bezowocnie, bo chyba potrafi to zrobić tylko magister telekomunikacji, a ja mam inny fakultet. Zżarło mi kilka złotych, bo każde połączenie kosztuje 1,50. Znów przełamałem opór i w Internecie odszukałem usługi mi oferowane oraz sposób kontaktu z obsługą klienta. Tam zgłosiłem problem. Zarejestrowano mnie i na drugi dzień dostałem odpowiedź, że podobne problemy są zazwyczaj rozpatrywane w czasie nie dłuższym niż 2 tygodnie. W ten sam wieczór jednak zadzwoniła córka i zajęła się sprawą od ręki, bo jej znajomy podobny problem rozstrzygał w sądzie. Okazało się, że dobra instrukcja była na stronie rzecznika praw konsumenta. Podziałało. Wróżka Ala zamilkła. Na drugi dzień otrzymałem też SMS firmowy, że usługa została zablokowana. Wygląda więc na to, iż mam podwójną blokadę.
Podaję sposób postępowania. Połączenia z tymi numerami są bezpłatne, więc można stukać do skutku. Należy wpisać dużymi literami słowo LISTA i wysłać pod nr 6000. Poinformują, jaką ma się płatną usługę. U mnie to było 60220 OK. Potem trzeba wysłać SMS na nr 60220 z treścią STOP OK. W moim przypadku podziałało, bo na drugi dzień zamiast wróżby dostałem komunikat, że usługę wyłączono.

Już po wszystkim, gdy nerwy mnie zluzowały, przeczytałem ostatnią przysłaną mi wróżbę. Jak by nie było, słono za nią zabuliłem. Oto treść: „Możliwe, że nic nie pójdzie według planu. Ale to nie znaczy, że będzie gorzej! Twoje plany trzeba naprawić”.
No… sama mądrość. Trochę szkoda mi tej Ali.
Tadeusz Wójcik


PS. Nie podaję nazwy firmy i salonu, ale mieszkańcy Chojny szybko skojarzą, bo obsługa jest tam wyjątkowa. Wcześniej (przed wyjazdem za granicę) dwukrotnie chodziłem tam, aby się dowiedzieć, czy mam włączony roaming. Szanowna pani odesłała mnie z kwitkiem, mówiąc, żebym skontaktował się z tą osobą, z którą podpisywałem umowę. I… finito!

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska