Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 06 z dnia 11.02.2014

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Dzieciobójstwo w Strzeszowie
Ministerstwo Kultury podzieliło pieniądze
Zabawa w wojnę
Walentynki, Walentynki, Walentynki
Najlepsza przestrzeń w piękniejącej Polsce
Oświata nie potrzebuje przewrotów
Kto sołtysem roku?
Mity, postulaty i realia
Holendrzy w Stołecznej
Jak walczyłem z wróżką Alą
Sport

Oświata nie potrzebuje przewrotów

Rozmowa z Remigiuszem Rzepczakiem - dyrektorem Gimnazjum im. Noblistów Polskich w Mieszkowicach. Jest absolwentem polonistyki Uniwersytetu Szczecińskiego, pracuje w gimnazjum od 12 lat, a dyrektorem jest od września. Jako nauczyciel inicjował wiele lokalnych i ponadlokalnych przedsięwzięć. Aktywny regionalista, autor wielu publikacji, a także współautor książek, przed laty dziennikarz „Gazety Wyborczej”, a potem „Kuriera Szczecińskiego”. Jest członkiem stowarzyszenia Terra Incognita. Przed dwoma laty otrzymał „Bociana” - nagrodę starosty gryfińskiego w kategorii kultura.


„Gazeta Chojeńska”: - Jesteś absolwentem tutejszego Technikum Rolniczego. Obrałeś więc trochę nietypową drogę, decydując się na studia polonistyczne.

Remigiusz Rzepczak: - Nasze technikum było szczególne. Przygotowywało do przyszłego zawodu, a jednocześnie, za sprawą pań polonistek, przykładano w nim dużą wagę do edukacji humanistycznej. Dzięki temu przynajmniej raz w miesiącu jeździliśmy do teatru, pisaliśmy recenzje, uczestniczyliśmy w próbach i spotkaniach z twórcami przedstawień. Z pewnością miało to znaczny wpływ na wybór przeze mnie kierunku studiów, który jest dość odległy od zdobytego wcześniej zawodu.

- Pamiętam wasze koło teatralne, częste notatki w „Głosie Szczecińskim” o słynnych Miłośnikach Melpomeny, ale sądziłem, że Ty już nie załapałeś się na ten okres.

- Byliśmy jednym z ostatnich roczników, który tak mocno zaangażował się w ten obszar działalności szkoły. Pewnie wiązało się to również z tym, że uczyło się w niej wówczas więcej uczniów niż w następnych latach. Cieszę się jednak, że wraz z unowocześnianiem jej bazy wraca się w niej do humanistycznych tradycji. Przykładem tego jest zorganizowane przez nas w ramach sąsiedzkiej współpracy spotkanie z pisarzem Stanisławem Srokowskim.

- Twoja obecna szkoła pięknie wygląda z dużymi, jasnymi klasami, przestronnymi korytarzami, bo była budowana już wtedy, gdy wiedziano, jak ma taka placówka wyglądać. Mając nowy budynek, nie musicie martwić się remontami, tak jak inni. Czy poprzednik zostawił obiekt w tak idealnym stanie? (Dyrektor pokazuje gabloty z wyeksponowanymi osiągnięciami, pracami młodzieży, owocami międzynarodowej współpracy itp., a także nowy nabytek w postaci tablic interaktywnych)

- Kolejni dyrektorzy dbali o szkołę, kupując m.in. sprzęt i pomoce dydaktyczne. W inicjowane przez nich działania włączało się wielu nauczycieli. Cieszę się, że nadal tak jest. Mam liczną grupę zaangażowanych i pomysłowych współpracowników, którzy chętnie wykonują różne zadania na rzecz szkoły. Spore wsparcie okazują nam rodzice uczniów. To ważne, że potrzeby szkoły dostrzega również lokalny samorząd, o czym świadczą m.in. plany związane z wymianą bieżni wokół boiska szkolnego.

- Przejąłeś cały dobytek bez problemów?

- Życzyłbym każdemu takiego przekazania obowiązków. Zanim je objąłem, mój poprzednik Ryszard Lejman życzliwie służył mi wskazówkami, radą i doświadczeniem. To samo mogę powiedzieć o współpracy z wicedyrektorem, Radą Rodziców, dyrektorem i pracownikami Zespołu Obsługi Szkół oraz z dyrektorami innych placówek oświatowych w gminie.

- Nauczyciele nieraz mówią, że teraz to jest inna szkoła, bo trzeba wypełniać stosy papierów, robić bezsensowne sprawozdania, a na działania edukacyjne brakuje już czasu. Dyrektorzy podobno pod tym względem mają jeszcze gorzej. Czy podzielasz ten pogląd?

- Z relacji moich znajomych wiem, że sprawozdawczość jest obecna również w innych branżach. Poza tym dokumentowanie realizowanych przez nas działań sprawia, że są one bardziej transparentne.

- Wprowadziliście dzienniki elektroniczne?

- Jeszcze nie. Interesujemy się tym zagadnieniem. Analizujemy opinie za i przeciw. Zdania na temat tego narzędzia komunikacji są podzielone. Z jednej strony umożliwia ono szybki przekaz danych. Są jednak sprawy, które należy z rodzicami przedyskutować, uzgodnić, wypracować wspólne rozwiązania. To wymaga spotkań np. w ramach organizowanych przez nas co miesiąc dni otwartych. Taki dziennik daje natomiast wiele możliwości prowadzenia dokumentacji, opracowywania danych. Dlatego będziemy analizować doświadczenia innych szkół i wyciągać wnioski.

- Chyba wszystkich bardzo zaskoczył ubiegłoroczny raport OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) na temat poziomu szkolnictwa na świecie i wyniki naszych 15-latków. Badania PISA, oceniające umiejętność posługiwania się wiedzą, wypadły dla nas rewelacyjnie, podcinając zarazem skrzydła politykom dążącym do likwidacji gimnazjów. W czym upatrujesz przyczyny tego sukcesu i czy nie jest to sukces iluzoryczny, wynikający np. ze zmiany metody badań?

- Dla nas było to mniejsze zaskoczenie. Pracujemy według określonego planu. Przyjmując do szkoły nowych uczniów, analizujemy ich wyniki sprawdzianu szóstoklasisty. Przeprowadzamy również diagnozę ich wiedzy i umiejętności. Na podstawie tych informacji planujemy i realizujemy kolejne działania, które służą rozwojowi potencjału intelektualnego młodzieży. Kompetencje w tym zakresie nabywamy również podczas szkoleń, warsztatów czy studiów podyplomowych. To przekłada się na efekty naszej pracy w postaci dobrych wyników egzaminów zewnętrznych.

- Ale słychać też głosy, że nastąpiło przegięcie w kierunku technicznej strony egzaminów, a niekoniecznie przekłada się to na rzeczywistą wiedzę uczniów.

- Nie do końca podzielam tę opinię, ponieważ bez wiedzy i umiejętności nie uzyskuje się wysokich wyników. Sama technika rozwiązywania testu nie ma na to decydującego wpływu.

- Reasumując wszystkie głosy za i przeciw egzaminom zewnętrznym, wydaje się, że jest zdecydowana korzyść ze stosowania tej metody sprawdzania wiedzy. Choćby z tego powodu, iż jest to powszechna forma porównawcza, metoda kontroli efektów pracy nauczycieli, rodzaj rywalizacji. Kiedyś wszystko było niewymierne i wiele szkół było autentycznie zaniedbanych, mobilizując się tylko przed wizytacją.

- Mam dobre doświadczenia z czasów uczniowskich. Po drugie, nie spotkałem się z opracowaniem, które wskazywałoby na taką niewymierność czy zaniedbania. Stąd też jestem wstrzemięźliwy w ocenianiu ówczesnego szkolnictwa. A jeśli idzie o egzaminy zewnętrzne, to zgadzam się z opinią, że motywują do pracy, szczególnie gdy ich dobre wyniki potwierdzają sens wcześniejszego wysiłku uczniów i nauczycieli. Warto pamiętać, że każdy nauczyciel pracuje z innym zespołem klasowym i ważnym miernikiem jego pracy nie są wyłącznie wyniki egzaminu.

- O gimnazjach słyszało się dużo negatywnych opinii: że to zbiorowisko młodzieży, nad którym nikt nie może zapanować, że tworzenie tych placówek to był najgorszy pomysł. Teraz już mniej jest takich głosów, lecz niedawno politycy znów odgrzali temat. Co o tym sądzisz?

- Mówienie wyłącznie źle o gimnazjach podcina skrzydła społeczności szkolnej i jest krzywdzące wobec sporej grupy mądrych, ambitnych młodych ludzi, którzy uczą się w każdym gimnazjum. My w tym roku szkolnym za pierwszy semestr mamy 36 prymusów, a więc uczniów, którzy osiągnęli średnią przynajmniej 4,75 i mają wzorowe lub bardzo dobre zachowanie. To uczniowie, którzy nie tylko świetnie się uczą, lecz wykazują dużą aktywność i różne predyspozycje w innych dziedzinach (sport, muzyka, akcje charytatywne, przygotowywanie imprez szkolnych itp.). Gdy idzie o osoby, które wykazują problemy z dyscypliną, to wspieramy je w zmienianiu ich postępowania i cieszą nas związane z tym postępy. Mamy dwóch pedagogów i psychologa, stąd też zapewniamy młodzieży solidne wsparcie. Jesteśmy również wdzięczni rodzicom, gdy z poświęceniem współpracują z nami w tym zakresie. To jest droga do zmian na lepsze. Zmiana szyldów, wywołana na przykład likwidacją gimnazjów, nie sprawi, że nazajutrz nastoletnia młodzież będzie wyłącznie grzeczna, kulturalna i uprzejma. To wymaga przede wszystkim konsekwentnej pracy.

- Wydaje mi się, że w gimnazjach idzie ku lepszemu i trzeba tylko konsekwentnie poprawiać to, co jeszcze szwankuje.

- Tak. Oświata nie potrzebuje radykalnych przewrotów ani straszenia gimnazjami. Warto natomiast wziąć pod uwagę wiele realizowanych przez nie cennych inicjatyw, wynikających z zaangażowania uczniów, nauczycieli i rodziców. Warto też podjąć refleksję, gdy jest taka potrzeba, nad tym, co możemy zmieniać na lepsze. Z pewnością naszym sprzymierzeńcem będzie przy tym umiar, spokój i uwzględnianie opinii tych, którzy na co dzień pracują w gimnazjach i osiągają z uczniami różne sukcesy, udowadniając tym samym, że gimnazja wnoszą do szkolnej rzeczywistości swój dobry wkład.
Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska