W nagrodę owczarek
Rozmowa z chojeńską gimnazjalistką Aleksandrą Leddin, która po raz drugi została laureatką wojewódzkiego konkursu języka niemieckiego, plasując się tym razem w ścisłej czołówce finalistów. Ola jest uczennicą II klasy i ma szansę powtórzenia sukcesu w przyszłym roku.
„Gazeta Chojeńska”: - Jesteś po raz drugi laureatką i chyba w Chojnie do tej pory tylko Tobie to się udało, bo nie przypominam sobie podobnego przypadku. W roku ubiegłym zaskoczyłaś nas tym, iż jako uczennica II klasy już sięgnęłaś po ten tytuł.
Aleksandra Leddin: - Byłam wtedy w pierwszej klasie, a teraz jestem w drugiej.
- No to mnie zaskoczyłaś, bo byłem przekonany, że jesteś trzecioklasistką. Więc za rok też wystartujesz? To już nie będziesz miała zbytniej motywacji. Chyba że celujesz w pierwsze miejsce?
- Pani Mikołajczyk powiedziała, że w pierwszym roku mam zostać laureatką, w drugim znaleźć się w dziesiątce, a w trzecim w pierwszej trójce.
- To już wykonałaś plan na przyszły rok, bo zajęłaś ex aequo miejsce od 2. do 7. Pani Mikołajczyk przygotowywała cię do konkursu?
- Dwie panie: pani Monika Odróbka, która uczy mnie w szkole i pani Danuta Mikołajczyk, do której chodzę od paru lat na korepetycje.
- To jeszcze dodatkowo się dokształcasz?
- Tak, bo nie byłam zbyt dobra z ortografii i od paru lat ją szlifujemy.
- Zapewne ubiegłoroczne doświadczenie pomogło Ci przygotować się do obecnego konkursu. Zadania są chyba zbliżone?
- Tak, bo np. wiem, że zawsze będą pytania dotyczące krajów niemieckojęzycznych.
- Jak przebiega taki konkurs?
- Mamy 90 minut na odpowiedzi. Jest dużo zadań zamkniętych (zaznacza się prawidłową odpowiedź), a pod koniec zazwyczaj większe zadanie, np. napisać e-maila do kogoś albo - tak jak w tamtym roku - opisać sytuację w hotelu, że nie podobają się warunki i trzeba było napisać coś w rodzaju skargi do firmy.
- Więc to były sytuacje praktyczne, jakie mogą się każdemu zdarzyć?
- Tak i także oczywiście są zadania z gramatyki oraz - jak wspomniałam - wiedza o krajach niemieckojęzycznych, a więc oprócz Niemiec jeszcze o Austrii, Szwajcarii, Liechtensteinie czy Luksemburgu, w których też język niemiecki jest w powszechnym użyciu. Pytania mogą dotyczyć np. stolicy tych krajów czy sławnych osób. Tegoroczny konkurs był moim zdaniem trudniejszy.
- Ale doskonale sobie poradziłaś, bo do liderki zabrakło Ci 3 pkt. Zajęłaś miejsce ex aequo od 2. do 7. To wspaniały wynik. Nie ma co wybrzydzać, ale czy wiesz, gdzie się potknęłaś?
- Nie bardzo wiem, bo oddałam kartę, a nie pamiętam dokładnych odpowiedzi.
- Od kiedy uczysz się niemieckiego?
- Można powiedzieć, że od zawsze, bo tata jest Niemcem.
- To kto zna lepiej: tata polski czy Ty niemiecki?
(śmiech) - W dalszym ciągu ja niemiecki. To oczywiście duża zasługa taty, bo w domu rozmawiamy dwoma językami. Ale to jeszcze za mało, aby mieć sukces w konkursie. Trzeba jeszcze znać gramatykę, ortografię i mieć orientację na temat krajów, o których mówiłam.
- Tata chyba zadowolony?
- Nie tylko tata, ale mama też i panie nauczycielki, którym bardzo dziękuję za przygotowanie.
- Co Ci daje certyfikat laureatki?
- Dokładnie nie wiem, ale w szkole są dodatkowe punkty, celująca ocena z niemieckiego i zapewne to się liczy, gdyby się chciało iść do jakiejś szkoły niemieckojęzycznej. Zastanawiam się, czy właśnie nie wybrać się do takiej szkoły. Teraz świat jest otwarty.
- Czy masz inne zainteresowania oprócz szlifowania niemieckiego?
- Lubię rysować, czytać książki, a także zbieram kamienie półszlachetne lub szlachetne, gdy mam okazję.
- To bardzo kosztowne hobby?
- Trochę kosztuje, ale nie jest to biżuteria, bo interesują mnie kamienie jako minerały. Mam już sporą kolekcję.
- Jaką miałaś średnią w minionym okresie?
- Nie ma się czym chwalić.
- Cieszysz się, że są ferie?
- Oj, każdy się cieszy.
- Co będziesz robić?
- Opiekować się swym nowym psem – młodym owczarkiem niemieckim.
- Dostałaś w nagrodę za konkurs?
- Może trochę tak, ale chyba bardziej na urodziny.
Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik