Wiatraki przetrwały burzę
Jak już parę razy pisaliśmy, Mieszkowice są jedyną gminą w powiecie, na terenie której kręcą się wiatraki. Prawie wszystkie samorządy od wielu lat zabiegają o ten biznes, lecz jak dotychczas postępy są marne. Na ogół wszystko kończy się na planach zagospodarowania przestrzennego. Mieszkowicom się udało, bo w rejonie Wierzchlasu i Kamionki postawiono 12 siłowni wiatrowych, z których gmina otrzymuje rocznie około 1 mln złotych. To bardzo istotny zastrzyk finansowy, bo tą żywą gotówką można zasilić projekty inwestycyjne. Są też dalsze wskazania na lokalizację kolejnych farm i - jak wynika z tych planów - w gminie docelowo mogło by funkcjonować około 30 siłowni. Najbliższy i dość realny plan dotyczy postawienia kilku wiatraków w rejonie Zielina i Troszyna. Budową farmy zainteresowana jest krakowska spółka EP Jaszów. Tereny mieszkowickie stanowiłyby tylko część całości, bo w ramach tego projektu większość (14) siłowni zlokalizowana byłaby w gminie Dębno. Radni w Mieszkowicach w marcu ubiegłego roku dali firmie zielone światło, podejmując uchwałę o przystąpieniu do opracowania studium i planu zagospodarowania przestrzennego, pozwalającego na tę inwestycję. Jednak z czasem zaczęły dmuchać mniej przyjazne wiatrakom wiatry. Rezultatem zmiany tego klimatu były mocne naciski środowiska związanego z Zielinem, aby uchwałę z ubiegłego roku uchylić, bo wieś gremialnie opowiedziała się przeciwko wiatrakom. Uczestnicząc w zebraniach wiejskich, burmistrz Andrzej Salwa obiecał, iż przygotuje projekt uchwały uchylający wcześniejszą decyzję. Taki projekt został wprowadzony do porządku obrad na sesję 10 marca.
Fragment farmy wiatrowej koło Wierzchlasu
|
Mocne argumenty i kontrargumenty
Burmistrz Salwa poinformował zebranych o genezie przygotowania uchwały, zaznaczając zarazem, iż nie zmienił zdania i w dalszym ciągu jest za budową na terenie gminy kolejnych siłowni wiatrowych we wskazanych miejscach. Dodał, iż Mieszkowice są gminą, która ma ograniczone możliwości uzyskiwania dochodów i takie inwestycje są ratunkiem dla budżetu. Zaznaczył równocześnie, że wykona to, co postanowi rada.
W trwającej ponad godzinę dyskusji można było usłyszeć wszystkie argumenty za i przeciw. Zwolennicy uchylenia uchwały - radni: Janusz Dymidów, Krzysztof Karolak i Zofia Szeremeta wspierani byli przez sołtysa Zielina Józefa Mroziaka i mieszkańców. Przytaczali szereg argumentów, popierając je opiniami utytułowanych osób o szkodliwym oddziaływaniu na żywe organizmy, degradacji gleby, deformacji krajobrazu, zakłóceniach w odbiorze telewizji i połączeń telefonicznych, uszkodzeniach aparatów słuchowych itp. Szczególnie podkreślano to, iż turbiny wiatrowe byłyby zlokalizowane zbyt blisko osiedli ludzkich. Mieszkaniec Zielina Grzegorz Mazur powiedział z przekąsem, że decydenci zezwalający na budowę farm troszczą się o nietoperze i inne organizmy żywe, a zapominają o ludziach. Podkreślił też, iż w państwie demokratycznym, w społeczeństwie obywatelskim mieszkańcy powinni decydować o tym, czy chcą mieć na swoim terenie taką inwestycję. - My nie dajemy takiego przyzwolenia - podkreślił.
Stronę inwestora reprezentowała wiceprezes spółki Agnieszka Małczak oraz jedna z jej współpracownic, referująca poczynania firmy. W odpowiedziach na wszystkie pytania i wątpliwości można było usłyszeć to, iż nasze prawo dotyczące budowy farm wiatrowych jest bardzo restrykcyjne, a przy lokalizacji turbin bierze się pod uwagę wiele aspektów, mając przede wszystkim wzgląd na ludzkie zdrowie czy niedogodności związane z lokalizacją turbin. Podkreślano, iż uzyskanie zezwolenia na budowę to droga przez mękę i nie może być mowy o uchybieniu jakiemuś wymogowi. Nie ma jeszcze postanowień co do konkretnych lokalizacji wiatraków. To też wymaga monitoringów związanych ukształtowaniem terenu, zalesieniem itp., a także zastosowaną technologią (rodzajem turbin). Gdy dojdzie do konkretnych lokalizacji, będą konsultacje z mieszkańcami.
Radni podtrzymali swoją decyzje sprzed roku i 10 głosami za przy 3 przeciwnych odrzucili projekt przedstawionej uchwały.
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik