Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 06 z dnia 10.02.2015

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Alarm dla Chojny
Ministerstwo daje 300 tys. na mury w Chojnie
Czy ktoś prowadzi gryfińskie sesje?
Obecność nieobecnych
W Trzcińsku postojowo
Starosta i gminy bliżej
Walentynkowe życzenia
Mój Walenty jest the best, idzie ze mną zrobić test
Puste muzeum
Druga mozaika w Swobnicy
Szczecinianka za szczecinianina
Wyróżnienia dla ZSP w Chojnie
Wystawa w Chojnie po konkursie w Schwedt
Sport

Czy ktoś prowadzi gryfińskie sesje?

Często słyszy się powiedzenie, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Sens jest oczywisty: z niczym nie trzeba przesadzać. Taka refleksja nasunęła mi się po uczestnictwie w sesji Rady Miejskiej w Gryfinie. Zresztą nie tylko tej ostatniej, bo te uwagi dotyczą także poprzedniej kadencji. Gryfino zasłynęło z tasiemcowych, często niekończonych obrad, bo kilka z nich przerywano, aby kontynuować innego dnia. Rzucało się w oczy niekontrolowane gadulstwo, źle pojmowana demokracja, że każdy radny musi się wygadać i nie wolno mu przerywać. Ten zwyczaj - jak widać - przeflancowany został na tę kadencję i będzie nadal obowiązywał. Najświeższy przykład: na początku sesji radni składają interpelacje. Ostatnio było tylu interpelatorów, iż szczerze współczuję urzędnikom, którzy będą musieli odpowiedzieć na te pytania i jakoś te sprawy załatwić. Zaczęło się normalnie, bo w stosownym czasie na tablicy świetlnej pojawiły się nazwiska pięciu osób, chcących złożyć interpelacje. Z czasem, gdy przedstawiali swoje problemy, pojawiały się następne i następne nazwiska, a na koniec jeszcze ci, którzy na początku interpelowali. Zgubiłem już rachubę, ale co najmniej 15 radnych zabierało głos, składając po kilka interpelacji. Punkt ten w obradach sesji zajął prawie godzinę, a po jego zakończeniu burmistrz Mieczysław Sawaryn westchnął głęboko, mówiąc, że ta rekordowa ilość interpelacji świadczy o ogromie zaniedbań w tej gminie. Niektórzy urzędnicy z grymasem przełknęli tę gorzką pigułkę. Jednak nie do końca zgadzam się z taką oceną. Gdyby przesiać przez sito tych kilkadziesiąt interpelacji, to może na wierzchu zostałoby parę. Reszta to drobne, nieraz zupełnie błahe sprawy, które każdy radny przy dobrych chęciach może telefonicznie załatwić w 5 minut. Jednak to byłaby ujma, bo na sesji trzeba się pokazać, zaistnieć, zamanifestować swoją aktywność. Większość spraw dotyczy dróg. To tematy niewyczerpane, bo chodząc po ulicach, zawsze można trafić na dołek bądź krzywy krawężnik. Radny zamiast zwięźle o tym poinformować (np. „Proszę skontrolować jakość nawierzchni na ul. xy i podjąć stosowne działania”), to zaczyna swoją interpelację mniej więcej tak: „Gdy wieczorem wyszedłem z pieskiem na spacer, to mało nóg nie połamałem, bo wpadłem w dół. Dobrze, że jestem młody, ale nie wyobrażam sobie, gdyby na moim miejscu znalazła się jakaś babcia lub dziadek” itp. Na koniec jeszcze dopowie, że tak przeżył tę przygodę, iż go ząb rozbolał.
Na początku każdej kadencji radni powinni zostać pouczeni, na jakich zasadach składa się interpelację: że powinna być to zwięzła, krótka, dobrze przygotowana notka, najlepiej pisemna, dotycząca istotnej sprawy.

Drugi mankament gryfińskich obrad jest taki, iż pozwala się radnym na publiczne, niekończące się słowne potyczki. Jeden powie coś pod adresem drugiego, ten mu odpowiada, tamten kontruje, ten ripostuje... i tak bez końca. Nie ma żadnej kontroli dyskusji. To jest męczące i niektórzy radni, niezainteresowani takim gadulstwem, rozmawiają, wychodzą na korytarz bądź do stolika kawowego. Słyszałem już głosy irytacji, że trzeba coś z tym zrobić, zmienić regulamin pracy rady, ograniczyć czas wystąpień itp. W przypadku Gryfina jest to konieczne, bo inaczej ten nadmiar demokracji wszystkich zamęczy.
Na sesjach w poprzedniej kadencji z kolegą po fachu robiliśmy zakłady, kto z radnych najwięcej razy zabierze na sesji głos. Podczas jednych obrad przy jednym z oratorów postawiłem 28 krzyżyków. Kolega mi po pewnym czasie oddzwonił, iż ma nowy rekord, bo ktoś zabrał głos w „bardzo ważnej sprawie” 35 razy. Szanowni radni! Ten rekord jest do pobicia!
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska