Kto nie kupi, ten trąba?
Lipiec i sierpień to gorący okres, nie tylko ze względu na pogodę. W kalendarzu amatorów wszelkich przecen, obniżek i przede wszystkim wyprzedaży ten czas zarezerwowany jest na zakupy. Letnie wyzbywanie się towaru przez zdecydowaną większość sklepów rozgrzewa wiele (a może już i wielu) z nas do czerwoności. Ceny obniżane nawet do 70 proc. to niezła okazja - pod warunkiem, że dany produkt rzeczywiście jest nam potrzebny. Bo oprócz tego, że wyprzedaże są wybawieniem dla tych wszystkich, którzy modląc się pod szafą, nie mają co na siebie włożyć, to przede wszystkim są sprytnym zabiegiem marketingowym.
|
Nie ma co owijać w bawełnę – wyprzedaże to domena bab. I to właśnie my, kobiety, jesteśmy najbardziej wystawione na pokuszenie. Badania konsumenckie przeprowadzone przez PMR Research (PMR to brytyjsko-amerykańska firma świadcząca usługi m.in. z zakresu badań rynku czy doradztwa biznesowego) pokazały, że to panie chętniej spacerują po galeriach, mimo że nie planują kupić niczego konkretnego. Znane? A jakże! Podczas wyprzedaży możemy się więc obłowić w ubrania, które owszem, kupujemy za naprawdę niską ceną, ale tak naprawdę ich nie potrzebujemy. Głównym argumentem jest nieśmiertelne „za taką cenę grzech nie kupić” i kupujemy. Znane? No pewnie! Chodzimy więc po sklepach, kupując dwudziestą koszulkę i piętnastą parę skarpetek, wracamy wyczerpane do domu z kolejną parą spodni (czasami za małą – większej nie było, a przecież na pewno do nich schudnę) i zastanawiamy się, czy warto było spędzić popołudnie w tłumie ludzi, wśród porozrzucanych ubrań i w gigantycznych kolejkach do kasy.
Nie jest żadną tajemnicą, że sprzedawcy manipulują nami, a pamiętać należy, że podczas wyprzedaży nie tyle oszczędzamy, co wydajemy. Sukienka przeceniona z 500 zł na 300 jest przecież nadal droga. A w kieszeni zostaje tyle co nic. Dodatkowo szumne zapowiedzi oferujące ceny o 70 proc. niższe rzadko kiedy okazują się rzeczywistością. Z reguły taką przeceną objęte są nieliczne przedmioty, pozostałe zaś można kupić w cenie niższej do 30-50 proc.
Na wyprzedaże czekamy już od początku wakacji. Jeżeli potrafimy poruszać się wśród z nich z głową – to owszem, są one przyjemnością i prawdziwą okazją do upolowania czegoś, co wcześniej mogło być nieosiągalne. Nie dajmy się też przede wszystkim nabierać na sztuczki sprzedających i czytajmy to, co jest napisane drobnym druczkiem, bo przy płaceniu może nas spotkać spore rozczarowanie.
Marta Walkowiak