Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 35 z dnia 30.08.2016

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Dochody i możliwości naszych gmin
Ekumeniczny weekend
Nasz region atrakcyjny także pod ziemią
Niewidomy w przestrzeni publicznej
Remonty w szkołach
Udogodnienia dla turystów
Sport

Niewidomy w przestrzeni publicznej

Wstając codziennie rano, czasem zastanawiam się, jaka przygoda mnie spotka, gdy znów będę poruszał się ulicami miasta. Nieraz bowiem bywa tak, że jakieś kosze na śmieci są postawione na środku chodnika, mimo że jeszcze wczoraj były zupełnie gdzie indziej. Jednak od czego mam niezawodną przewodniczkę. Tak nazywam moją białą laskę, która nieustannie towarzyszy mi w codziennych wędrówkach i zawsze służy pomocą w omijaniu przeszkód. Czasem też bywa tak, że w mieście są remonty i następnego dnia droga kończy się szybciej niż zwykle. Można bardzo się zdziwić, bo może się zdarzyć, że wysiądzie się z tramwaju niby na przystanku, ale w rzeczywistości nie ma tam chodnika, tylko piasek i dookoła hałasujące koparki. Niektórzy znajomi pytają mnie wtedy, czy nie boję się sam chodzić po mieście, jak jest tak rozkopane. Zazwyczaj odpowiadam, że trzeba sobie jakoś radzić, bo nie mam innego wyjścia.

Dlatego takie niespodzianki na drodze zniechęcają niektóre moje koleżanki i kolegów do samodzielnego przemieszczania się. Nie zawsze jest to tylko kwestia różnych utrudnień, ale przede wszystkim strachu, który stanowi dla nich barierę nie do pokonania. Potrzeba wiele czasu, żeby go przezwyciężyć, bo podstawowym krokiem do samodzielności jest wygranie z własnymi obawami. Później wiadomo, trzeba przekonać bliskich, żeby dali szanse wyjścia samemu z domu i wcale to nie jest łatwe, bo rodzice też, co jest oczywiste, boją się o własne dziecko, ale z drugiej strony wiecznie żyć nie będą. Dopiero wtedy można się zmierzyć z wyzwaniami, jakie stawia przed niewidomymi przestrzeń miejska.
Nie ma się zatem czemu dziwić, zarówno takim osobom, jak i ich bliskim, bo wyobraźmy sobie chodzenie po mieście z zamkniętymi oczami lub z zawiązanymi na nich opaskami. Jest to jedynie częściowe wejście w świat osób niewidomych, ponieważ zmysł wzroku funkcjonuje w wyobraźni. Przykładowo człowiek, który nie widzi od urodzenia, nie ma tego zmysłu zakodowanego w mózgu. Wówczas jesteśmy zdani wyłącznie na słuch i dotyk. Hałas w centrum miasta dodatkowo może zdezorientować i wywołać panikę. Oczywiście z biegiem czasu człowiek się do tego przyzwyczaja. Istotną rolę odgrywa czucie nawierzchni pod stopami, ponieważ wtedy wiemy, czy jesteśmy na kostce lub płytach chodnikowych, czy też na ulicy. Oprócz tego można jeszcze wyczuć obniżenie terenu, sygnalizujące przejście dla pieszych. Dodatkowo w miastach pojawiają się wyżłobione w chodnikach kształty kulek i rynienek, które również znacznie ułatwiają poruszanie się po mieście. Poza tym, że kulki sygnalizują przejście dla pieszych, to także na dworcach ostrzegają przed schodami, a rynienki pomagają utrzymać linię prostą. Z własnego doświadczenia wiem, że to czasem bywa trudne, zwłaszcza gdy nieubłagalnie upływają cenne minuty. Nieraz bowiem musiałem wyhamować na krawędzi peronu. Taką właśnie sytuację miałem kilka lat temu, podczas nauki orientacji w przestrzeni. Inna sprawa, że wtedy akurat zabrakło mi koncentracji i szedłem, skręcając to w prawą, to w lewą stronę, jakbym wracał z hucznej zabawy. Rezultat mojego szaleństwa mógł być tylko jeden: ostre słowa instruktora, które szybko sprowadziły mnie na ziemię. Wtedy już się przekonałem, że idąc nawet po znanej mi drodze, nie mogę bujać w obłokach. Te udogodnienia są zazwyczaj bardzo sprzyjające. Jednak zimowa pogoda, a w szczególności śnieg, nie ułatwia oczywiście życia nikomu, zwłaszcza osobom niewidomym. Wówczas zanikają wszelkie różnice w zmianach nawierzchni. Mogę się kręcić w kółko, jak na karuzeli, a i tak nic mi to nie da.

Oczywiście przede wszystkim ogromną rolę w samodzielnym funkcjonowaniu w przestrzeni pełni słuch. Jeżeli ten zmysł wykorzystuje się w praktyce codziennej, to siłą rzeczy jest on jeszcze bardziej wyostrzony. Fakt, że jak chodzi się setki razy tą samą drogą, to niektóre ruchy wykonuje się już na pamięć. Kiedyś kolega ze szkoły muzycznej opowiadał mi, że gdy szedł z domu na tramwaj, to przechodzień zapytał go: „Jak pan tak sobie dobrze radzi?”. Odpowiedział: „Ja tę trasę pokonuję codziennie i czuję się na niej jak na podwórku przed własnym domem, z tą tylko różnicą, że są tu ulice i tory tramwajowe”.
Jednak nauka orientacji w przestrzeni to nie tylko zapamiętywanie znanych tras, ale przede wszystkim poszerzanie umiejętności w radzeniu sobie w trudniejszych sytuacjach. Dlatego zmysł słuchu pozwala takim ludziom zauważyć różne dźwięki z otoczenia. Dobitnie pokazuje to film „Imagine” Andrzeja Jakimowskiego. Jego główny bohater, całkowicie niewidomy Ian, porusza się nie używając białej laski. Posługuje się techniką echolokacji, czyli umiejętnością lokalizacji przedmiotów przy pomocy usłyszanego echa własnych kroków. Dźwięk w tym filmie sprawia, że osoba widząca może sobie chociaż w pewnym stopniu wyobrazić świat ludzi niewidomych. Dlatego w wielu miastach coraz więcej przejść dla pieszych posiada dźwiękową sygnalizację świetlną. Zatem wystarczy wykorzystać technikę chodzenia z białą laską i oczywiście słuch, a każda ulica czy torowisko będzie w zasięgu możliwości. Znacznie trudniej jest, gdy takiej sygnalizacji nie ma. Owszem, można liczyć na pomoc innych, ale kłopot pojawia się wieczorem, kiedy prawie nikogo nie ma w pobliżu.

Kiedy spotykam właśnie jakichś ludzi na przejściu bez takiej sygnalizacji, często pytają się, jak mogą mi pomóc. Ja przeważnie mówię: „Proszę mi powiedzieć, kiedy będzie zielone światło”. Niektórzy to nawet chcieliby wziąć pod rękę i przeprowadzić na drugą stronę. Oczywiście ich intencje są dobre, ale w tym przypadku nadopiekuńczość wynika z niewiedzy. Często bowiem ludzie myślą, że taki człowiek, poprzez brak wzroku, ma smutne i totalnie przegrane życie. Dlatego trzeba otwarcie powiedzieć, że to jedynie oczy są niesprawne, natomiast głowa, ręce, nogi i inne części ciała cały czas pracują jak u każdego człowieka.
Takie postawy litości i nadopiekuńczości można zauważyć wśród społeczeństwa. Jeden z moich kolegów z gimnazjum opowiadał mi, że gdy wsiadał do tramwaju, to ktoś bez słowa niemal wciągnął go, a na dodatek spowodował jego upadek na stopniach. Oczywiście ta osoba chciała dobrze, ale zrobiła podstawowy błąd, nie pytając się, jak może pomóc. Takie zachowania są głównie rezultatem uprzedzeń i stereotypów. Piszą o tym również Colin Barnes i Georg Mercer w książce „Niepełnosprawność”. Zwracają oni uwagę, że ludzie boją się zderzenia z niepełnosprawnością. Autorzy dostrzegają wśród nich myślenie, że osoba niepełnosprawna jest w ogóle niesamodzielna, zależna od drugiego człowieka, ma „swój świat” i prowadzi smutne życie w samotności. Nieraz miałem takie sytuacje, że musiało upłynąć trochę czasu, by moi rówieśnicy czuli się swobodnie w rozmowie ze mną. Słyszałem czasem też, że ludzie po prostu boją się nawiązywać kontakty z osobami niewidomymi, żeby ich przypadkiem nie urazić jakimś pytaniem. Niestety, wtedy zwiększa się dystans społeczny, co stanowi swoistą barierę komunikacyjną. Jednak są i tacy, którzy nie mają obaw w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich, ich postawy charakteryzują się otwartością, umiejętnością realnej oceny ich ograniczenia i możliwości. To, jakie te relacje będą, zależy od osobistych kontaktów.
Na tego typu relacje społeczne spójrzmy również od drugiej strony. Duża w tym rola samych osób niewidomych, ich nastawienia do życia i świata. Taką postawę docenia i podziwia Wisława Szymborska w wierszu „Uprzejmość niewidomych”, pisząc o nich tak: „Słuchają, uśmiechają się i klaszczą. / Ktoś z nich nawet podchodzi / z książką otwartą na opak / prosząc o niewidzialny dla siebie autograf”. Zdążyłem się już przekonać, że dystans do samego siebie i do swojej niepełnosprawności jest kluczem do likwidowania barier komunikacyjnych. Kilka lat temu, gdy jechałem z kolegami pociągiem na zawody pływackie, powiedziałem do jednego z nich, żeby zwolnił mi miejsce przy oknie, ponieważ chciałbym podziwiać krajobraz.

Oczywiście oprócz tego ważne jest to, żeby takie osoby nie wstydziły się swojej niepełnosprawności. Niektórzy moi rówieśnicy uparcie mówią, że nie będą chodzić nigdy z białą laską, bo co sobie ludzie pomyślą. Sami sobie zamykają drogę do samodzielności, tworząc bariery - i te fizyczne, i te psychiczne, które później już są nie do pokonania, a przecież może nie wszystkie, ale większość z nich jest absolutnie w zasięgu możliwości. Prawda, niektórych nie da się całkowicie zlikwidować, ale zawsze można ograniczyć je do minimum. Trzeba odrobinę wsparcia od bliskich i własnej woli i otwiera się brama na szeroki świat.
Adam Jamróz

Autor tego tekstu - Adam Jamróz ma 23 lata, pochodzi z Chojny. Jest niewidomy od urodzenia z powodu wrodzonej jaskry i zaćmy. Przechodził wiele zabiegów, po jednym do około piątego roku życia widział kolory z odległości metra, a do czasów gimnazjum miał poczucie światła. Postępująca jaskra sprawiła, że dziś jest całkowicie niewidomy. W wieku siedmiu lat rozpoczął naukę w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci i Młodzieży Niewidomej im. Matki Elżbiety Róży Czackiej w Laskach koło Warszawy, gdzie ukończył podstawówkę i gimnazjum, a także szkołę muzyczną I stopnia w klasie fletu poprzecznego. W wieku 13 lat zaczął odnosić sukcesy w pływaniu, zdobywając w latach 2006-2009 dwa srebrne i jeden brązowy medal mistrzostw Polski juniorów. W 2015 r., po sześcioletniej przerwie, powrócił do pływania i w Integracyjnych Mistrzostwach Polski Studentów Niepełnosprawnych wywalczył brązowy medal na dystansie 50 m stylem dowolnym i srebrny stylem grzbietowym, a rok później złoto w grzbietowym i brąz w dowolnym. W 2013 r. ukończył Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Integracyjnymi w Szczecinie i rozpoczął studia na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna na Uniwersytecie Szczecińskim. Obecnie na III roku przygotowuje się do obrony pracy licencjackiej. Od pięciu lat uczęszcza do Zespołu Szkół Muzycznych II Stopnia w Szczecinie. We wrześniu rozpoczyna naukę w klasie dyplomowej fletu poprzecznego prof. Sylwii Kędzierskiej-Nowak. Występował m.in. w Filharmonii Szczecińskiej, Muzeum Narodowym, Zamku Książąt Pomorskich i oczywiście w Chojnie.
Obecnie odbywa studencką praktykę w „Gazecie Chojeńskiej”.

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska