Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 50 z dnia 10.12.2019

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Brexity nasze powszednie
Gminy szukają dochodów
W DPS będzie cieplej i taniej
Znów wykryli kłusowników
Sport

Brexity nasze powszednie

I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...
(Julian Tuwim – fragment wiersza „Mieszkańcy”)


W czerwcu 2016 roku Brytyjczycy w referendum głosowali w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Nieznaczną większością opowiedzieli się za brexitem. Nazajutrz po głosowaniu w internetowych wyszukiwarkach w tym kraju najczęściej zadawanym przez ludzi pytaniem było „Co to jest Unia Europejska?”. Po ponad trzech latach od głosowania do brexitu nadal nie doszło z powodu mnóstwa zasadniczych problemów ekonomicznych, politycznych i społecznych (przede wszystkim w samej Wielkiej Brytanii), a wychodzą one dopiero w praktyce, podczas negocjowania warunków wyjścia. Wszystko wskazuje na to, że zarówno inicjatorzy referendum, jak i większość uczestników referendum nie zdawali sobie wcześniej sprawy z czekających problemów i nie bardzo wiedzieli, za czym tak naprawdę głosują.

To nie jest jakaś wyjątkowa sytuacja w demokracji. Na mniejszą skalę widać analogię na przykład w kwestii zmieniania dwa razu w roku czasu z letniego na zimowy i odwrotnie. Większość ludzi, w tym i Polaków, w ostatnich latach spontanicznie wyrażała swoje niezadowolenie, co widać było w rozmaitych sondażach. Ale gdy ewentualna likwidacja zmiany czasu stawała się coraz bliższa, to okazało się, że ludzie nie bardzo wiedzieli, za czym się opowiedzieli. Chcieli bowiem, żeby w lecie dzień był jak najdłuższy, a w zimie żeby słońce wstawało wcześnie. Innymi słowy, chcemy korzystać zarówno z zalet czasu letniego, jak i zimowego. Tyle że jest to możliwe jedynie wtedy, gdy dwa razy w roku przestawiamy zegarki. Bo jeśli na cały rok zostawimy czas zimowy, to w lecie zmierzch zapadać będzie godzinę szybciej (od czego przez kilka dekad zdążyliśmy się odzwyczaić), a gdy zdecydujemy się wyłącznie na czas letni, to przez kilka zimowych miesięcy do pracy i do szkoły będziemy chodzić po ciemku, co jest mało przyjemne. Dodatkowe komplikacje wyszły w związku z trudnościami w porozumieniu się krajów Unii Europejskiej, który czas należy zostawić. W tej chwili w całej Europie zachodniej i środkowej, w tym i w Polsce (poza Wielką Brytanią, Irlandią, Portugalią i Islandią), zegarki pokazują identyczną godzinę i w lecie, i w zimie. Inaczej wygląda to na wschodniej flance UE, gdzie jest godzina do przodu. Już obecnie, podróżując często na Wyspy Brytyjskie, Polacy muszą uważać, by z powodu różnicy czasu nie pomylić godzin odlotu i przylotu samolotu. Teraz wyobraźmy sobie, że różnica czasu byłaby dodatkowo np. między Polską a Niemcami i musielibyśmy o niej pamiętać, korzystając z tamtejszych lotnisk i sklepów czy umawiając się na spotkanie z przyjaciółmi lub partnerami biznesowymi.
Wobec tych realnych problemów porzucenie zmian czasu oddala się i nie wiadomo, czy w ogóle do tego dojdzie.

Są jeszcze poważniejsze przykłady, gdy ludzie opowiadają się za czymś, dostrzegając wyłącznie jasne strony (nierzadko zresztą złudne), a nie dostrzegając (czy nie chcąc dostrzec) ciemnych. Tak jest podczas wyborów: wiele osób głosuje na przykład za partią, która obiecuje więcej wolności. Jednak wyborcy ci nie zauważają/nie chcą zauważać, że ma to być wolność tylko dla niektórych, a wielu innym współobywatelom miałaby ona być zmniejszona czy nawet zabrana, np. kobietom, osobom o innej orientacji seksualnej albo wykluczonym społecznie, niepełnosprawnym.
Inny polityczny przykład to sytuacja, gdy 20 milionów ludzi ogląda dokumentalny film, oburza się i gorszy pokazanymi tam i udowodnionymi przestępstwami pedofilnymi księży, a za chwilę głosuje na tych, którzy te zbrodnie kryją (tu – oprócz nieroztropności – daje o sobie znać czołowa polska marka: hipokryzja). Albo kiedy milionów obywateli kompletnie nie obchodzi łamanie przez władzę praworządności i naruszanie niezawisłości sądów. „To przecież mnie nie dotyczy” – mówisz. Szybko zmienisz zdanie dopiero wtedy, gdy sąd skaże cię za to, że wjechała w ciebie rządowa limuzyna.


Powyższych uwag nie należy traktować jako krytyki demokracji. Jak często się podkreśla, nie jest ona doskonała, ale nic lepszego ludzkość dotąd nie wymyśliła. Warto tylko pamiętać, że swe największe walory demokracja ukazuje tam, gdzie wyborcy dobrze wiedzą, za czym i za kim głosują. I że wszystko jest ze sobą powiązane (zwłaszcza w dzisiejszym świecie) oraz dużo bardziej skomplikowane, niż się wydaje...
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska