Tak liczyć, by się nie przeliczyć
Elektrownie wiatrowe są atrakcyjnym kąskiem dla gmin, które mogą w ten sposób wzbogacić się o podatek od wartości budowli. A że są to obiekty wartościowe, więc i podatek wychodzi niemały. Jak szacuje burmistrz Mieszkowic, z powstającej koło Kamionki farmy wiatrowej do kasy gminy ma wpływać prawie 1 mln zł rocznie.
Ale nie zawsze jest zgoda, co tak naprawdę jest budowlą, od której firma ma płacić gminie podatek. Głośny jest ciągnący się od lat spór na tym tle między Gryfinem a Elektrownią Dolna Odra, która nie chce uznać wyliczeń burmistrza. Uważa on, że kotły i turbiny są budowlami, bo np. mają fundamenty, a więc podlegają opodatkowaniu od swej wartości. Elektrownia uważa natomiast, że są to urządzenia, a nie budowle. Spór idzie o ogromną kwotę ponad 200 mln zł, bo przez lata tak narosła sporna różnica w podatku.
Podobne spory zdarzają się też przy elektrowniach wiatrowych. Jak podaje Serwis Samorządowy PAP, prawie 6,5 mln złotych musi zwrócić firmie energetycznej RWE gmina Suwałki. Pobierała je ona właśnie z tytułu podatku od wiatraków w podsuwalskiej Potaszni i Białej Wodzie. Gmina wyliczała należność za całe obiekty, łącznie z turbinami, które są najważniejszymi i najkosztowniejszymi elementami budowli. Tymczasem firma RWE uważa, że powinna płacić tylko od wartości fundamentów i masztów. Nic dziwnego, że sprawa trafiła do sądu. Po dwóch latach Naczelny Sąd Administracyjny uznał racje firmy energetycznej, której gmina ma zwrócić 6 milionów 400 tysięcy złotych bezprawnie pobranego podatku, czyli jedną czwartą tegorocznego budżetu.
(rr)