Wschodnie klimaty (5)
Podlaskie osobliwości
Kończąc wspomnienia z wakacyjnego rajdu rowerowego po drogach i bezdrożach Podlasia, chciałbym wspomnieć o paru osobliwościach tych terenów. Oczywiście w największym skrócie, bo nie sposób wymienić wszystkie nasze ciekawe obserwacje. Jadąc przez tereny Nadbużańskiego Parku Narodowego, spotykaliśmy niezliczoną ilość bocianich gniazd. Tu jest wylęgarnia tych sympatycznych ptaków. Na początku liczyliśmy w niektórych miejscowościach gniazda, ale było ich tyle, że nawet miejscowi ludzie nie potrafili określić ich liczby. Młode, już fruwające bocianiątka, wachlowały ciągle skrzydłami, bo wkrótce zaczynały się pierwsze odloty.
Z upraw polowych rzucały się w oczy gryczane łany. U nas na zachodzie widok niespotykany, bo niektórzy nawet pytali, co to za białe kwiatuszki.
Sanktuarium w Kostomłotach
|
Puszcza Białowieska nie robi specjalnego wrażenia, chyba że trafi się na starodrzew. Raz mieliśmy prawie czterogodzinny etap, gdy nie trafiliśmy na żadną zabudowę. Oczywiście nie udało nam się też trafić na ślady żubrów (nawet w puszkach, bo jest wyjątkowo czysto). Natomiast będąc w Białowieży, trzeba odwiedzić rezerwat z tymi dostojnymi zwierzakami. Na terenie prawie 30 hektarów są też inne zwierzęta: dziki, wilki, łosie, jelenie, rysie, sarny, żubronie.
Bocianów nawet nie przeganiano z zabytkowych pałacyków
|
Osobliwością na naszym szlaku była jedyna w Polsce i na świecie katolicka parafia neounicka (greckokatolicka) w Kostomłotach k. Terespola. Przepiękny drewniany kościółek jest zarazem sanktuarium unitów podlaskich. To unikalne miejsce – perełka nie tylko architektoniczna, lecz także bajecznie urządzone otoczenie. Niezwykle kontaktowy, sympatyczny proboszcz z pasją opowiadał o dziejach kościoła unickiego.
Chrząszcze, zamiast brzmieć w trzcinach, wolały siedzieć przy dziewczynach
|
Rajd kończyliśmy w miejscowości, którą każdy zna z językowej gimnastyki. Szczebrzeszyn to małe miasteczko i zarazem gmina niedaleko Zamościa. Czy spotkaliśmy chrząszcze? Ależ całe mnóstwo, bo Szczebrzeszyn z nich słynie! Są nie tylko w trzcinach, ale na rynku, przy drodze na skraju miasteczka, a przede wszystkim całe mrowie przy domu kultury, urządzonym w byłej synagodze. Tam właśnie trafiliśmy na warsztaty „chrząszczowe”, na których świerszcze malowano, rzeźbiono, lepiono na różne sposoby.
Tekst i fot. Tadeusz Wójcik