Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 41 z dnia 08.10.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
W niedzielę referendum w Chojnie
Referendum: za, a nawet przeciw
Sztuka wyboru
Jest wniosek o pieniądze na mury
Przeszłość dawna i niedawna
Polzehl nokautuje
Stulecie parafii
Oświetleniowy eksperyment
Wydawnictwa do nabycia
Sport

Referendum: za, a nawet przeciw

W numerze 18. z 30 kwietnia w tekście „Za co należy winić burmistrza” napisałem: „Burmistrz Chojny na pewno odpowiada np. za to, że jego urzędnicy nie zdążyli przygotować dokumentacji na kanalizację sanitarną przed trwającym właśnie remontem ul. Słowiańskiej... Odpowiada za rozsypujące się zabytki i za sterty śmieci w mieście... Za martwe Biuro Promocji i brak polityki informacyjnej. Za to, że część jego pracowników odpowiedzialnych za kulturę staje do niej otworem, ale... nie tym, co trzeba. Za to, że w gminnych placówkach w Chojnie nie próbuje się zatrzymywać młodych, wykształconych i kompetentnych ludzi, choć brak tych kompetentnych jest nieraz dotkliwy. Listę można wydłużać”.

To samo można napisać i dziś. Chojna potrzebuje lepszego zarządzania i usprawnienia mechanizmów, które działają słabo albo wcale. Mój najpoważniejszy zarzut jest taki, że w mieście na co dzień za mało czuje się gospodarskie oko. Chciałoby się, żeby burmistrz najlepiej wiedział, jak wyglądają wszystkie publiczne miejsca w mieście i żeby szybko reagował na rażące nieprawidłowości. A jeśli nie, to żeby miał od tego zastępcę lub efektywnych urzędników. Tymczasem wiele rzeczy, które codziennie widzą zwykli mieszkańcy, trzeba władzy pokazywać palcem, i to wielokrotnie, co nie znaczy, że zawsze ze skutkiem. Dotyczy to np. dzikich wysypisk na gminnych terenach, stanu zabytków czy dziur w chodnikach i jezdniach (ostatnio ponad miesiąc czyhała na przechodniów głęboka jama po przewróconej przez wiatr brzozie, i to nie gdzieś na odludziu, lecz w bardzo uczęszczanym miejscu u zbiegu alejki brzozowej z ul. Dworcową).

Problem w tym, że te same zarzuty postawić można organizatorom referendum w sprawie odwołania burmistrza. Dominują tam aktualni lub byli radni. Od blisko ćwierć wieku jestem niemal na każdej sesji Rady Miejskiej w Chojnie. Obserwowałem, o co radni się upominali, a o co nie. Trudno sobie przypomnieć, zwłaszcza w ostatnich latach, by naciskali burmistrza w sprawie zaśmieconego miasta i jego estetyki czy stanu średniowiecznych murów. Słabo obchodziło ich, że znaczna część Chojny nadal nie jest podłączona do oczyszczalni. O tym, że w XXI wieku miejskie ścieki z nowo budowanych w centrum miasta domów idą do rzeczki zamiast do oczyszczalni, do dziś nie wiedzą niektórzy radni. Mało tego, nie wiedzieli także niektórzy kandydaci na burmistrza w 2010 roku. Tegorocznemu skandalowi z nieprzygotowaniem na czas dokumentacji na kanalizację Barnkowa radni na sesjach poświęcili może góra 5 minut. Także radni opozycyjni.

Przed referendum kluczowym zarzutem wobec burmistrza była sprzedaż działki w Krajniku Dolnym za 22 mln zł. Od protestów w tej sprawie zaczęły się przygotowania do referendum, wspierane przez biznesmena, który przez lata był monopolistą na niezwykle dochodowym przygranicznym rynku paliwowym. Tymczasem akurat ten zarzut wobec burmistrza jest chybiony. Jak pisałem w kwietniu, „włodarze różnych gmin w regionie zazdrościli Chojnie tej transakcji i zrobiliby dokładnie to samo (o czym nieraz sami mówią), gdyby tylko mieli u siebie takie łakome kąski”.

Inne kluczowe zarzuty (zadłużenie gminy, wysokość poborów i nagród dla władzy, wdrażanie nowej ustawy śmieciowej) można skopiować i postawić zdecydowanej większości burmistrzów w Polsce. Nawet w gminach naszego powiatu są wójtowie czy burmistrzowie dostający większe pieniądze. Pobory samorządowców mogą niektórych bulwersować, ale nie jest to żadna specyfika chojeńska. Skarżyć się na to można do parlamentu albo do Pana Boga. Później organizatorzy referendum zaczęli dopisywać inne zarzuty, nawet stan zabytków, ale zabrzmiało to średnio wiarygodnie na tle wieloletniego milczenia tych samych osób na ten temat.
Trudno więc dziwić się pytaniom, czy w chojeńskim referendum chodzi o naprawienie zaniedbań obecnej władzy, czy raczej tylko o to, by rządził kto inny: o zamianę „nie naszych” na „naszych”. Zwłaszcza że wśród referendalnych aktywistów są osoby bardzo biegłe w zamienianiu nie swoich na swoich. Dlatego w ich ustach zarzut nepotyzmu wzbudza raczej rozbawienie.


Chojna potrzebuje zmian. Czy są możliwe bez zmian personalnych? O tym powinniśmy zadecydować w przyszłorocznych wyborach samorządowych. W podjęciu decyzji ułatwią nam propozycje i alternatywy, jakie się pojawią (lub nie). Do wyborów powinna się jak najlepiej przygotować zarówno obecna ekipa rządząca, jak i opozycja, by przedstawić mieszkańcom najsensowniejsze propozycje. W przypadku referendum - jak pokazuje doświadczenie innych miast - najbardziej prawdopodobne jest, że będzie ono nieważne wskutek zbyt niskiej frekwencji. Po takiej porażce opozycja, zamiast mobilizować się przed wyborami, będzie miesiącami lizać rany i szukać winnych.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska