Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 23 z dnia 10.06.2014

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Geopark nagrodzony
Dzień Wolności w Gryfinie
Wiatraki jak daleko?
Czy dojdzie do samosądu?
Trzcińsko liderem
Migawki z Dni Chojny
Letni uniwersytet pogranicza
Tam Polak z honorem brał ślub (2)
Komu płytę?
Banie dwunaste w kraju
Podróżnik już na trasie
Charytatywna sztafeta
Rajd Krwiodawców
Sport

Tam Polak z honorem brał ślub (2)

Bieg na wzgórze

Druga część reportażu z obchodów 70. rocznicy bitwy pod Monte Cassino

Gen. Dariusz Wroński biegł z nr. 1, mając za patrona gen. Andersa
oraz szer. Józefa Koniecznego
Jednym z punktów uroczystości był bieg na dystansie 10 km z miasta Cassino na górę pod klasztor Benedyktynów. Na pomysł zorganizowania takiej imprezy wpadł były słynny długodystansowiec Bogusław Mamiński. Po wielu uzgodnieniach z miejscowymi władzami i pomocy kilku osób – głównie dziennikarza PAP Janusza Kalinowskiego, udało się sfinalizować to zamierzenie. Idea była taka, aby z Polski pobiegły 1052 osoby – każda w intencji polskiego żołnierza spoczywającego na cmentarzu wojennym. Do końca (z wielu względów) nie zrealizowano tego zamierzenia, bo ostatecznie pobiegło nieco ponad 1000 osób, w tym około 800 Polaków. Bieg był jednak szczególny. Wiele osób pojechało i pobiegło z pobudek patriotycznych. Przeważało dojrzałe już pokolenie, ale nie brakowało młodzieży, jak chociażby nasz reprezentant Marek Mikołajczak z Gryfina, który pasjonuje się historią i byliśmy z niego dumni, gdy w autokarze poprawiał „domorosłych” historyków, prostując zasłyszane sensacyjki o włoskiej batalii. Wezwanie do biegu przyjął polski generał - dowódca 1. Brygady Lotnictwa Śmigłowców Dariusz Wroński. Przejął się słowami córki gen. Andersa Anny Marii, która dowiedziawszy się o biegu, powiedziała, iż jej marzeniem jest, aby polski generał symbolicznie po raz drugi zdobył Monte Cassino. Generał ambitnie przyłożył się do treningu i zdobył szczyt w bardzo dobrym czasie 56 min. 27 s, zostawiając w tyle wielu dużo młodszych żołnierzy.
Część naszej ekipy godzinę przed startem. Od lewej: Jan Podleśny, Karol Konarski, Wojciech Konarski, Jerzy Kołaczyk i Tadeusz Wójcik
W tym historycznym biegu wzięło udział kilku słynnych sportowców, jak chociażby najbardziej utytułowany polski maratończyk Antoni Niemczak, który przyleciał z USA i wraz z synem – rzymskim seminarzystą zdobył wzgórze. W biegu uczestniczyli też politycy, dziennikarze, w tym znana telewizyjna postać Piotr Kraśko. Czołowi zawodnicy dekorowani byli na mecie przez premiera Donalda Tuska.
W następnym dniu odwiedziliśmy groby swoich patronów.
Biegaliśmy z ich nazwiskami na numerach startowych
Deszcz i łzy wzruszenia
Gdy wybieraliśmy się do Włoch, największym naszym zmartwieniem było to, jak przetrwamy upały. Zresztą przestrzegali przed tym organizatorzy, bo w słońcu i przy 30 stopniach wbiec na 500-metrowe wzgórze to spore wyzwanie. Tymczasem okazało się, że los jest bardzo przewrotny. Dzień był chłodny, a na dodatek 15 minut przed biegiem lunął ulewny, zimny deszcz z piorunami w tle. Nie wszyscy mieli gdzie się schować. Na starcie każdy szczękał zębami, słuchając hymnu obydwu krajów. Po Mazurku Dąbrowskiego mieliśmy zaśpiewać „Czerwone maki”, ale po odśpiewaniu, a raczej „odryczeniu” połowy zwrotki doszczętnie przemoknięci, podgrzewani tylko patriotycznym ogniem, ruszyliśmy na trasę. Wciąż padało i dopiero po około 3 km poczuło się błogie ciepło rozgrzewającego się organizmu, gdy górska serpentyna zwiększała kąt nachylenia. Było ciężko, jednak każdy przyznawał, że deszcz był zbawienny, bo przy upale straty w ludziach byłyby większe. Kilometry stawały się coraz dłuższe. Po przebiegnięciu siódmego poczułem ulgę, bo klasztor był prawie na wyciągnięcie ręki. Deszcz był już drobniejszy, a w niektórych momentach słychać było okrzyki dobiegające z mety. Około 400 m przed nią - niebywała nagroda, bo skończył się podbieg i każdy jakby dostał skrzydeł. Niesamowita ulga, lekkie nogi, wrażenie dużej szybkości, łzy w oczach i piękny medal na szyi z wizerunkiem gen. Andersa. Warto było! Niektórzy nie mogli opanować wzruszenia i przyrzekali, że za 5 lat, gdy ma być organizowany podobny bieg, na pewno tu wrócą. Szkoda, że nie wygrał Polak, ale przecież 70 lat temu też na wzgórze wspinali się żołnierze z wielu krajów świata. Wygrał Marokańczyk Jaouad Zain w czasie 35,20 s, a najlepszy z Polaków Adam Nowicki ze Szczecina był trzeci, tracąc do zwycięzcy 37 s. Z naszej ekipy najszybszy był Tomek Podleśny z Gryfina - 51,14 (180. miejsce). Autor tego tekstu zameldował się na mecie 12 minut po nim. (cdn.)
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska