Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 31-32 z dnia 04.08.2009

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Potężna impreza
Co postanowi rada?
Duże motocykle i małe samochody
Mieszkowickie Dni Kultury i Przyjaźni
Radni przeciw zwolnieniu radnego
Inwestycyjny impuls w Cedyni
Niespokojne wakacje w Mieszkowicach
Sport

Co postanowi rada?

Wracamy do kontrowersyjnej sprawy sprzedaży działek w Chojnie w dzielnicy Lotnisko. Pisaliśmy o tym ostatnio w nr. 27. W skrócie chodzi o to, że poprzedni burmistrz Wojciech Konarski na wniosek miejscowego przedsiębiorcy Stefana Tarnowskiego podjął decyzję o zmianie przeznaczenia na cele rolne 15 hektarów w pobliżu dawnej kotłowni. Działki te wystawiono do sprzedaży już jako rolne. Następny burmistrz Adam Fedorowicz kontynuował procedurę i po drugim przetargu 10 maja 2007 r. nabywcą został S. Tarnowski. Za większą działkę o pow. 11,5 ha cena wyniosła ostatecznie 119 tys. zł (burmistrz obniżył ją ze 176 tys., bo do pierwszego przetargu nikt się nie zgłosił), a za mniejszą, liczącą 2,6 ha - 17 tys. zł (najpierw było 25 tys.). Jednak dopiero po przetargach burmistrz dowiedział się, że w powstającym właśnie projekcie planu zagospodarowania tego terenu widnieje zapis o zabudowie mieszkaniowej. Działki mieszkaniowe są mniej więcej 10 razy droższe niż rolne. Gmina zablokowała sprzedaż, ale nabywca na drodze sądowej domaga się wydania mu nieruchomości. - Będziemy zmuszeni do podpisania aktów notarialnych - przyznał niedawno na sesji wiceburmistrz Wojciech Długoborski.

Co mówi Wojciech Konarski?
Zapytaliśmy W. Konarskiego (obecnie starostę gryfińskiego), dlaczego urolnił działki leżące w strefie inwestycyjnej, skoro typowe postępowanie w granicach miasta jest zwykle odwrotne: odrolnia się teren i przeznacza pod zabudowę, przemysł lub handel. Starosta powiedział nam, że Lotnisko to bardzo duży obszar ok. 500 ha, więc nie da się wszystkiego zurbanizować i jest tu miejsce zarówno na zabudowę mieszkaniową, usługi, przemysł, jak i na działalność rolną. Według niego Chojna ma wiele potencjalnych terenów pod zabudowę bliżej centrum, więc tej rezerwy na Lotnisku tak bardzo nie potrzebuje. Wyraźnie stwierdza, że za jego kadencji, w marcu 2006 r. Rada Miejska co prawda przystąpiła do opracowywania planu zagospodarowania przestrzennego Lotniska, ale uchwała określała wyłącznie obszar, na którym będą prowadzone prace planistyczne. Nic nie mówiła o przeznaczeniu tych działek, bo plan dopiero powstawał. Była tylko mowa, że plan ma być na tyle elastyczny, by można było zadowolić wszystkich inwestorów.
Przetarg na wykonanie planu wygrała architekt Lidia Kaczorowska z Piły. To ona wprowadziła zmianę w projekcie swego planu, wpisując w spornym dziś terenie zabudowę mieszkaniową. Konarski mówi, że do końca swej kadencji, czyli do grudnia 2006 r., ani razu nie miał okazji usiąść z projektantką, by zapoznać się, na jakim etapie jest plan i czy można już rozmawiać o funkcjach na tym terenie. Twierdzi, że na zmiany w planie nie miał wpływu i za jego urzędowania nie zapadły żadne takie decyzje, bo nie była mu przedstawiana żadna koncepcja planu. Toczyły się tylko prace inwentaryzacyjne i przygotowawcze. Ale czy o takich koncepcjach wiedzieli coś jego urzędnicy? Tego - jak mówi Konarski - w stu procentach nie może stwierdzić. Twierdzi, że nie podjął decyzji o sprzedaży, bo uważał, że musi być najpierw plan zagospodarowania. Chciał też uniknąć powtórzenia sytuacji, że ktoś kupił nieruchomość i zagospodarował tylko część, a reszta do tej pory straszy. Dlatego uważa, że zamiast sprzedaży może lepsza byłaby dzierżawa albo wieczyste użytkowanie. Jednak w Urzędzie Miejskim od 25 września do 6 listopada 2006 r. (a więc gdy Konarski był jeszcze burmistrzem) wisiały do publicznej wiadomości wykazy tych nieruchomości z przeznaczeniem właśnie do sprzedaży. Na tej podstawie burmistrz Fedorowicz uważa, że dokończył tylko to, czego Konarski nie zdążył skończyć wskutek przegranych wyborów.

Konarski podkreśla w naszej rozmowie, że dopóki Rada Miejska nie uchwali planu zagospodarowania, to nie można mówić o jakichkolwiek działkach budowlanych. Bo ostatecznie to rada, a nie projektant, zdecyduje, co będzie w planie. Dziwi się, co powoduje, że projektant na zlecenie burmistrzów konsekwentnie nie umieszcza w tym miejscu planu produkcji rolnej. Zaznacza, że gdyby był burmistrzem, to w planie pojawiłyby się tam działki rolne.

Dlaczego projektantka wprowadziła zmianę?
Rozmawialiśmy też z autorką projektu planu - Lidią Kaczorowską: - Plan jest w początkowej fazie projektu i nie jest jeszcze aktem prawnym. To tylko moja propozycja, którą można zweryfikować. Na tym etapie nikogo jeszcze nic nie wiąże i każde korekty można wprowadzać. Wszystko zależy od gminy i czekamy na jej ruch - mówi architekt. W tej chwili procedura uzgodnień jest przerwana, m.in. ze względu na te kontrowersyjne działki. Pierwotnie w planie było tam przeznaczenie rolne. Dlaczego architekt zmieniła je na zabudowę mieszkaniową? - Jest tam 500 ha do zagospodarowania i projekt planu ma rozwiązywać problemy gminy. Rolą projektanta jest jak najlepiej zagospodarować teren. Musi być sieć dróg i jeżeli są nieobudowane, to przewracają plan inwestycji miejskich. Jeżeli w polu biegnie droga, to trzeba wymyśleć coś, żeby obudować ją jakąś funkcją. I wyszło, że najlepiej pasuje tam funkcja mieszkaniowa - twierdzi projektantka. Zaznacza, że nie wynikało to z założeń gminy. - Pewne rozwiązania planistyczne nie zależą od miasta, lecz proponuje je planista. I gmina albo się zgadza na takie rozwiązanie, albo nie.

Arch. Kaczorowska mówi, że nie wiedziała, iż działki te akurat nabywa ktoś po cenach rolnych. - Zrobiła pani nabywcy bardzo cenny prezent, bo działki budowlane są warte wielokrotnie więcej niż rolne. Jak pani się z tym czuje? - pytamy. - Ale nie wiemy, czy ta funkcja mieszkaniowa tam zostanie. Jeśli burmistrz powie, żeby w tym miejscu ją zlikwidować, to zlikwidujemy. Na pewno niekorzystne jest to, co się stało, ale to żadna tragedia. Dopóki nie zostanie złożony ostatni podpis i decyzje się nie uprawomocnią, to nie ma o co robić szumu - przekonuje projektantka.

Nie wiadomo jeszcze, kiedy Rada Miejska otrzyma do akceptacji plan ani w jakiej wersji.
Robert Ryss

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska