Sporne opłaty
Dużo emocji na czwartkowej sesji Rady Miejskiej w Mieszkowicach wzbudziło ustalenie wysokości stawek opłat adiacenckich. Chodziło o opłaty pobierane przez gminę z tytułu wzrostu wartości gruntu po dokonaniu podziału na mniejsze działki przez właścicieli. Komisje rady nie były zgodne, w jakiej procentowej wysokości przyjąć opłatę. Rozwinęła się dyskusja, czy w ogóle jest sens pobierania tych opłat, skoro zysk dla gminy będzie minimalny. Z drugiej strony podnoszono fakt powinności gminy wobec ustawodawcy, nakazującej egzekwowania należności. Regionalna Izba Obrachunkowa może wytknąć brak dbałości o finanse. Może to mieć też wpływ przy ocenie wniosków unijnych. W ponadgodzinnej dyskusji przeważały głosy za zminimalizowaniem należności. Dopuszczono też do głosu miejscowych przedsiębiorców. Ryszard Niedźwiecki apelował do radnych o niepobieranie opłat, dowodząc, że zysk gminy będzie wirtualny, bo w eter pójdzie przekaz zniechęcający przedsiębiorców do inwestowania i tym samym później będą mniejsze wpływy z podatków. Zaznaczył również, że gmina z tytułu podziału gruntów przez właścicieli nie ponosi żadnych kosztów i rekompensata jej się nie należy. Nie kwestionował opłat adiacenckich wówczas, gdy gmina inwestuje w uzbrojenie terenu. Z kolei Ireneusz Wawrzyniak twierdził, że ustawa z 2007 roku o opłatach jest prawnym bublem i wszystko wskazuje na to, iż niebawem zostanie zmieniona. Tak więc gdyby nawet doszło do pobrania należności, to być może trzeba byłoby potem je zwracać, gdy padnie orzeczenie o jej niezgodności z konstytucją.
Po tych wywodach praktycznie nie było głosów optujących za stawkami 15 i 20 proc., które proponowały komisje i w wyniku głosowania przyjęto symboliczną, jednoprocentową stawkę. Zdaniem niektórych radnych w praktyce oznacza to, że gmina będzie mogła odstąpić od pobierania tej opłaty.
(tw)