Włóczykiju, do zobaczenia za rok!
W niedzielę zakończył się kolejny maraton spotkań z podróżnikami, czyli 6. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży „Włóczykij”. Ostatnie dni były wypełnione imprezami, podobnie jak cały festiwal, trwający od 23 lutego.
W piątek w Gryfińskim Domu Kultury prezentowała się grupa polskich górali z Żywca, którzy w tamtym roku wybrali się w swych ludowych strojach, z tradycyjnymi instrumentami, ozdobami i potrawami do... Kenii i Ugandy. Odwiedzili m.in. masajską wioskę, chcąc udowodnić, że można zbratać ze sobą dwie różne kultury. Potem znany na naszym terenie Michael Kurzwelly z Frankfurtu nad Odrą jak rasowy performer brawurowo zaprezentował to, czym od lat zajmuje się na pograniczu: Białą Strefę, Czarną Strefę, Słubfurt i Nową Amerikę. To wybuchowa mieszanka sztuki, filozofii, psychologii, historii, a nawet polityki. Następnie Paweł Kilen pokazał reportaż z trwającej pięć lat bez przerwy podróży po Azji, Australii, Afryce, Europie. W sumie przez 41 krajów przemierzył 220 tys. km. Jak skomentowała jego kuzynka, po prostu „spakował plecak i pojechał”. Poruszał się m.in. autostopem, jachtem, rowerem, a nawet tratwą.
Michael Kurzwelly w Gryfinie z mapą Słubfurtu
|
Kolejnym punktem było spotkanie z twórcami akcji „Polska światłoczuła”, która do małych miasteczek dociera z dobrym polskim kinem i jego twórcami. Przyjeżdżają z seansami także w nietypowe miejsca, np. do więzień. Do Gryfina przyjechała Aleksandra Grażyńska oraz znana reżyserka Dorota Kędzierzawska (m.in. „Wrony”, „Jestem”, „Pora umierać”) i nie mniej znany operator Arthur Reinhart, autor zdjęć m.in. do najnowszego filmu Jana Jakuba Kolskiego „Wenecja”.
Paweł Kilen
|
W sobotę „Włóczykij” odwiedził gminę Cedynia, zahaczając m.in. o kościół w Czachowie i jego niezwykłe freski. Po południu w świetlicy wiejskiej w Bielinku w obecności m.in. burmistrza Adama Zarzyckiego dr Andrzej Piotrowski z Państwowego Instytutu Geologicznego w Szczecinie mówił o mamutach, które kilkanaście tysięcy lat temu przeprawiały się w tym miejscu przez Odrę, wykorzystując najkorzystniejsze przewężenie doliny. Panował tu wtedy klimat polarny i rosła tundra (w naszych czasach to samo przewężenie wykorzystali budowniczowie naftowego rurociągu „Przyjaźń”, który w 1964 roku przeciągnięto tędy przez Odrę z Syberii). Nie wszystkim mamutom udało się przejść i niektóre utknęły tu na zawsze. Do tej pory podczas eksploatacji kopalni żwiru w Bielinku od czasu do czasu wykopywane są szczątki tych wielkich, wymarłych zwierząt. Ostatni raz cios mamuta odnaleziono tu pod dnem Odry rok temu na głębokości 24 m. Przekazany został do muzeum Cedyni.
Drugim punktem w Bielinku była prezentacja Anny i Jakuba Urbańskich, którzy od 7 lat co roku jeżdżą do Papui - jednego z najbardziej pierwotnych i dzikich miejsc na świecie. Rok temu dotarli na skraj terytorium, którego mieszkańcy nigdy dotąd nie widzieli białego człowieka. - Jedliśmy pieczone na gorących kamieniach czerwie, siedząc przy ognisku z ludźmi, którzy zjadają wiedźmy. Braliśmy udział w przygotowaniach do ceremonialnej uczty, brutalnie przerwanej wybuchem konfliktu klanów. Zobaczyliśmy więcej niż powinniśmy byli zobaczyć - opowiadają.
W Bielinku miejscowe koło gospodyń wiejskich ugościło Włóczykijów mnóstwem przygotowanych przez siebie smakołyków.
Znaleziony rok temu w kopalni żwiru w Bielinku cios mamuta, który utopił się tu 13 tysięcy lat temu
|
Anna i Jakub Urbańscy
|
Ostatni dzień, czyli niedziela, rozpoczął się wycieczką do położonego koło Schwedt Criewen, gdzie ma siedzibę niemiecki Park Narodowy Doliny Dolnej Odry. Ci, którzy byli tu pierwszy raz, nie mogli wyjść z podziwu, jak można połączyć ochronę przyrody z popularyzowaniem i prezentowaniem jej walorów. Uderzał bolesny kontrast z polską częścią Doliny Dolnej Odry. Decydującą różnicą wcale nie są finanse, lecz dziwna i anachroniczna postawa polskich ekologów i urzędników od ochrony przyrody, którzy mają opory przed ukazywaniem turystom piękna tego terenu.
Przed powrotem do Gryfina uczestnicy wyprawy do Criewen obejrzeli tu reportaż Rafała Króla z ubiegłorocznej wyprawy na Haiti. Rok wcześniej wyspę nawiedziło wielkie trzęsienie ziemi, pochłaniając 300 tysięcy ofiar i czyniąc ogromne spustoszenia. Trzyosobowa polska ekspedycja miała jako pierwsza przejść przez wyspę z południa na północ oraz udokumentować życie po kataklizmie.
Dr Piotrowski opowiada o mamutach z Bielinka
|
W sobotę spod szkoły w Cedyni herosi wystartowali do Gryfina na trasę rajdu Włóczykij Trip Extreme. Na morderczym dystansie 100 km należało po drodze odnaleźć w ciemnościach kilkanaście punktów kontrolnych. Najszybciej cały dystans pokonali ex aequo: Michał Jędroszkowiak oraz para Piotr Szaciłowski i Andrzej Buchajewicz. Zajęło im to 11 godzin i 36 minut. Trzeci był Paweł Bednarczyk, który stracił do zwycięzców aż pięć godzin! Dziewiąte miejsce zajął 60-letni Andrzej Urbański z Gryfina z czasem 20 godz. 20 min. Rajd ukończyło 20 osób (w tym trzy ekipy dwuosobowe)
Na dystansie 50 km wygrał Bartek Jasiński (6:28). Za nim ex aequo uplasowała się ekipa Marek Galla - Władysław Selicki oraz Tomasz Marciniak (6:36). Sklasyfikowano 114 zespołów.
Piątkowy koncert Konopians
|
Siedziba parku w Criewen
|
Podczas uroczystości zakończenia festiwalu jego organizator Przemek Lewandowski ogłosił wyniki plebiscytu publiczności. Statuetkę Włóczykija za najlepszą prezentację zdobył Jacek Hugo-Bader za „Dzienniki kołymskie”, a za najlepszy film w konkursie „Odkrywanie świata” - Wojciech Staroń za „Argentyńską lekcję”.
(tekst i fot. rr)