Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 50 z dnia 10.12.2013

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Ksawery narozrabiał
Znów Mikołaje na motorach
Wybory 19 stycznia
Ośrodek w Krajniku - szanse i obawy
Smrodzą i trochę hałasują
Sputnik nad Gryfinem ponownie
Najmniejsza i najbogatsza
Niespodzianka od Mikołaja
Cukrownia na parapecie
Sport

Najmniejsza i najbogatsza

Rozmowa z Bogumiłą Żurawiecką – dyrektorką Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Mieszkowicach

„Gazeta Chojeńska”: - Rozstaliście się z powiatem 4 lata temu, a właściwie - mówiąc żartem - uciekliście katu spod toporka, bo szkoła nie miała szans na przetrwanie.

Bogumiła Żurawiecka: - Tak, ale dobrze na tym wyszliśmy, bo gdybyśmy zostali z powiatem, to szkoła zostałaby już dawno zamknięta, a do ministerstwa dostaliśmy się w ostatnim rzucie. Były trzy lata, w których ministerstwo rolnictwa przejmowało szkoły: w 2007 roku 10, rok później około 30 kolejnych i w ostatnim etapie 7. Docelowo miało być ponad 90, lecz gdy Leppera odsunięto od władzy (a to był jego projekt), to skończyło się na 45. W Zachodniopomorskiem są tylko dwie (Mieszkowice i Bonin k. Łobza), trzy w Lubuskiem i reszta w innych rejonach kraju. Z reguły na spotkania i różne konferencje musimy jeździć bardzo daleko. Organizują je np. w Suwałkach, Łomży czy Krakowie.

- Jak to w praktyce wygląda? Ministerstwo Rolnictwa finansuje was całkowicie czy tylko dokłada do subwencji Ministerstwa Edukacji?

- W całości nas finansuje.

- Na jakich zasadach?

- O wiele korzystniejszych, bo przy dzisiejszych 61 uczniach, to nie mielibyśmy żadnych szans przetrwania. Gdy przechodziliśmy do Ministerstwa Rolnictwa, mając dużo więcej uczniów niż obecnie, to po przeliczeniu fundusze z subwencji oświatowej starczyły tylko do maja. Obecnie, przy czterech oddziałach, mam budżet podobny do Gimnazjum w Mieszkowicach, które ma 11 oddziałów. Jesteśmy najmniejszą tego typu szkołą w Polsce. Naprawdę mam dobry budżet i starcza nam na wszystko. W ciągu tych czterech lat wydaliśmy na remonty i wyposażenie szkoły około 2 mln zł z własnych środków. W ubiegłym roku w granicach 800 tys. Szkoły gminne nam zazdroszczą, bo mają parokrotnie mniejsze fundusze.

- Przyznam, że taką deklarację słyszę od dyrektora szkoły po raz pierwszy. A macie jakieś ograniczenia i warunki, które musicie spełniać?

- Jedyne ograniczenie dotyczy kierunków kształcenia. Rozporządzenie ministra wymienia zawody, w których możemy kształcić. Jest ich chyba 23. To nie jest zbyt duże ograniczenie. No, może próbowalibyśmy otworzyć kierunek informatyczny, ale widać po Chojnie, że też nie ma on nadmiernego wzięcia. Dziwi mnie to, że tak mało młodzieży garnie się do rolnictwa, bo przecież wkoło mamy tereny rolnicze, a po wszystkich naszych kierunkach otrzymuje się stosowne uprawnienia odnośnie składania wniosków, dopłat unijnych itp.
Mieszkowicki Zespół Szkół po remoncie wygląda jak odrestaurowany pałac. Przed wojną mieściła się tu szkoła dla dziewcząt – gospodyń domowych. Obecnie można pozazdrościć pracowni, ich wyposażenia, przestrzeni.
Ponure i ciemne kiedyś wnętrza i korytarze nabrały blasku. Prawie cały sprzęt wymieniono na nowy. Jest pięknie odrestaurowana aula, mogąca pomieścić wszystkich uczniów.
- Więc największą bolączką jest nabór?

- Przyznam, że mogłoby być lepiej. Mamy klasy łączone, dwuzawodowe: technik architektury krajobrazu i technik żywienia i usług gastronomicznych. Jeszcze kiedyś co drugi rok udawał się nabór do zawodówki w specjalności kucharz, a teraz nam to nie wyszło. Dzieci mówią, że jak mają być 3 lata w szkole zawodowej, to wolą iść do ogólniaka i mieć średnie wykształcenie. To jest niemądre myślenie, bo co potem? A ponadto kombinują tak, że w ogólniaku wychodzi się ze szkoły po pięciu czy sześciu godzinach, a u nas nie wcześniej niż o godz. 15. Po co się męczyć?

- Z punktu widzenia leniwego ucznia to jest argument nie do obalenia. Ale jak wobec tego zachęcić uczniów?

- Mam pewne pomysły i trzeba spróbować je wdrażać. Na pewno z naszym dobrym budżetem będzie nas stać już w roku przyszłym na wprowadzenie bezpłatnego kursu na prawo jazdy. Kupujemy wszystkim uczniom podręczniki (już w tym roku tak mają pierwszoklasiści), mamy darmowy internat (uczeń płaci tylko za wyżywienie 10 zł dziennie). Więc?

- Więc to powinno pobudzać wyobraźnię, szczególnie niezbyt bogatych rodziców.

- Ano właśnie, ale wygląda na to, iż teraz nie rządzą rodzice. Przecież jest dużo przypadków, że uczniowie idą na taki sam kierunek poza Mieszkowice i argumentują, że tu do gimnazjum dreptali 3 lata, więc chcą zmienić powietrze. Nam tu niczego nie brakuje, mamy odpowiedni sprzęt, pomoce naukowe, kadrę pedagogiczną i przy tak małej ilości uczniów w klasie (średnia 15) komfort kształcenia. Jeszcze dochodzi podział na grupy, bo są klasy dwuzawodowe. Tak więc z dydaktycznego punktu widzenia są same korzyści.

- Może bardziej skuteczną metodą pobudzenia naboru byłoby dotarcie z promocją szkoły do rodziców?

- To jest chyba właściwy kierunek i trzeba znaleźć sposób, aby do nich dotrzeć. Mam tu kilka przemyśleń. Obecnie przystąpiliśmy do prowadzonego przez Alinę Karpiak projektu, który realizowany jest w naszym powiecie. Skierowany jest do wszystkich chętnych. Nasi nauczyciele wybrali właśnie współpracę z rodzicami i działania promocyjne. Trzeba je wzmocnić, bo mamy co pokazać i czym się pochwalić. Nasi uczniowie mają też możliwość odbywania praktyk zagranicznych. Już od dwóch lat współpracujemy ze Schwedt i teraz znów będziemy mieć spotkanie z Niemcami, aby te kontakty podtrzymywać. Bardzo dobrze układa się też współpraca z najbliższym sąsiadem - mieszkowickim gimnazjum. Nowy dyrektor Remigiusz Rzepczak jest naszym absolwentem. Mamy też przyjazne stosunki z gminą i gminnymi szkołami, organizowaliśmy już wspólne imprezy. Myślę, że to wszystko przyniesie pozytywny efekt. Kiedyś czynnikiem odstraszającym było widmo likwidacji szkoły. Obecnie nie ma takiego zagrożenia.
Rozm. i fot. Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska