Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 34 z dnia 25.08.2004

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Multimedalistka olimpijska w Lagunie
Dni Integracji Europejskiej w Chojnie
Wyboista droga do Europy
Polacy i Niemcy w Warszawie
Rynickie dziedzictwo
Rewir zgarn±ł wszystko
Kościół Mariacki w pejzażu
Piłka nożna

Wyboista droga do Europy

Przed nami w Chojnie kolejne Dni Integracji Europejskiej, Przyjaźni i Tolerancji. Przeczytałam program: koncerty, nabożeństwa ekumeniczne, wystawy i pokazy slajdów prezentujące kościoły i kaplice naszego regionu. Program podniosły, uduchowiony, niezwykle ambitny... ale jakby z minionej epoki. A przecież od kilku miesięcy należymy do Europy: tej wielkiej i nadal dla wielu bardzo odległej, której zazdrościmy jej bogactwa - i tej małej Europy brandenburskich miasteczek i wsi, która zaczyna się kilkanaście kilometrów od Chojny na drugim brzegu Odry i boryka z wieloma problemami zbliżonymi do naszych, jak np. sięgające 30 procent bezrobocie.
Czy podczas tegorocznych Dni Integracji znajdzie się czas i miejsce, aby się do tej Europy choć trochę zbliżyć, poznać jej problemy, zaprezentować własne i szukać wspólnie sposobów ich rozwiązywania i nowych możliwości rozwoju naszego przygranicznego regionu?

Lepiej rozmawiać roboczo
W programie znalazło się uroczyste posiedzenie Rady Miejskiej z udziałem zaproszonych gości. Kim będą ci goście? Słyszałam, że przyjadą przedstawiciele angielskiego Sherborne, aby sfinalizować kolejną umowę o współpracy. Ale czy będą wśród nich również nasi najbliżsi sąsiedzi, przedstawiciele władz lub radni sąsiadujących z Chojną przez Odrę niemieckich gmin, choćby takich jak Angermünde, z którym łączą nas ostatnio zażyłe i twórcze kontakty w dziedzinie kultury i wymiany młodzieży? Czy zaprezentują nam swoje doświadczenia i twórcze pomysły, które zechcemy wspólnie realizować? Wolałabym zdecydowanie, aby było to posiedzenie robocze w komisjach problemowych. Wtedy szanse na jego konstruktywny charakter byłyby znacznie większe.
Z drugiej strony nasuwa się pytanie rodzące poważne obawy: cóż mogą mieć do zaprezentowania przybyłym gościom chojeńscy radni, którzy od początku kadencji zajmują się głównie potyczkami i bojami o zrzucenie niewygodnych przeciwników politycznych z zajmowanych stołków lub paniczną walką o stołki własne? Ile było do tej pory zwyczajnych, roboczych sesji obecnej rady, podczas których bez kłótni i wzajemnych napaści szukano sposobów na rozwiązanie problemów gminy bądź dyskutowano o sposobach poprawy jakości życia jej mieszkańców? Czy dzięki tym bezustannym kłótniom nie przegapiliśmy już szansy, którą dało nam wejście do Europy?

Szanse marnowane
Kiedy w połowie lat 90. zdecydowałam się opuścić Berlin, w którym spędziłam poprzednie 10 lat i zamieszkać w okolicy Chojny, byłam przekonana, że dokonałam bardzo trafnego wyboru. Mówiłam sobie, patrząc na położenie tej gminy, na jej bliskość do niemieckiej granicy, na czyste jeziora i lasy wśród malowniczych morenowych wzgórz, na zabytki Chojny, że przecież ten region będzie się intensywnie rozwijać, że wykorzysta tę szansę. Wierzyłam również, że spotkam tu ludzi, których połączy wspólna pasja bezinteresownego działania na polsko-niemieckim pograniczu. Przyznaję, ze wierzyłam w to jeszcze przed dwoma laty, kiedy podczas Dni Integracji dyskutowano na temat możliwości zagospodarowania okolicznych jezior i terenów nad Odrą (np. malowniczej Doliny Miłości) oraz rozwoju agroturystyki i sposobów na przyciągnięcie w nasze okolice niemieckich inwestorów i turystów. Obecni na sali przedstawiciele niemieckich biur podróży i agencji turystycznych już wówczas zwracali uwagę na ogólnikowość tej oferty, nie popartą żadnym konkretnym programem.
Dzisiaj do Doliny Miłości coraz trudniej wejść, bo zarasta chaszczami, przepadły posągi Adama i Ewy, które miały zostać zrekonstruowane. Nad jeziorem w Jeleninie nadal kłuje w oczy stary wagon kolejowy i pordzewiałe płoty, straszą połamane ławki, w prowizorycznie połatanym przed dwoma laty pomoście pojawiły się nowe dziury, a o zapowiadanym przed rozpoczęciem sezonu strzeżonym kąpielisku można nadal jedynie marzyć. Nie ma obiecywanej przez burmistrza podczas kampanii wyborczej na rok 2003 kanalizacji i nie słychać, aby miano rozpocząć jej budowę. Kiedy dojeżdżam do Chojny widzę, że miasteczko nawet przy słonecznej pogodzie spowite jest chmurą dymu, bo nadal nie zamieniono dymiących kotłowni na zapowiadane ogrzewanie gazowe. Przejazd chojeńskimi ulicami grozi urwaniem zawieszenia w samochodzie, a brudne bądź nieotynkowane fasady domów czy szpecąca centrum miasta hala GS i pusty budynek niedoszłej przychodni z pewnością nie odpowiadają żadnym europejskim standardom i nie podnoszą walorów turystycznych miasta.

Gdzie indziej potrafią
Podczas moich wakacyjnych wojaży dotar-łam do położonej kilkadziesiąt kilometrów od Chojny niewielkiej gminy Słońsk. Położenie geograficzne podobne do naszego: około 20 km od przejścia granicznego w Kostrzynie, do stolicy Niemiec tylko o kilka kilometrów bliżej niż od nas, lasy, unikalne rezerwaty przyrody u ujścia Warty i pojedyncze niewielkie jeziorka (ustępujące czystością wody i urokiem jeziorom w Jeleninie czy Stokach). Gmina liczy niespełna 5 tys. mieszkańców (w samym Słońsku, który ma miejską zabudowę, ale nie posiada praw miejskich, mieszka zaledwie 2,5 tys.) i ma charakter rolniczy. Oprócz kilku niewielkich zakładów drzewnych nie ma tam żadnego przemysłu. Nie ma też wpływów z przygranicznych bazarów, bo znajdują się one w odległym o kilkanaście kilometrów Kostrzynie. Ale kiedy przejeżdża się przez tę okolicę, sprawia ona wrażenie o wiele lepiej zagospodarowanej niż okolice Chojny: ulice i drogi już dawno nie mają dziur, w ciągu minionych dwóch lat powstały obwodnice kilku wsi i piękne ścieżki rowerowe, a we wsiach chodniki. Od wójta dowiedziałam się, że tych ścieżek jest już na terenie gminy ponad 20 km i że planowane jest rozbudowanie ich aż do przejścia granicznego w Kostrzynie, a w drugą stronę - do Gorzowa, od którego dzieli Słońsk ok. 30 km.

Skąd pieniądze? Ze środków Unii Europejskiej. Z tych samych środków stworzono w Słońsku piękny park i ogródek jordanowski dla dzieci, wybudowano oczyszczalnię ścieków, skanalizowano niemal całą gminę. Jest już gotowy projekt zagospodarowania terenów nad Jeziorem Radachowskim i kapitalnego remontu remizy strażackiej, w której powstanie sala widowiskowa i hotelik na 15 miejsc, nad którym pieczę sprawowała będzie Ochotnicza Straż Pożarna. Powstało kilka prywatnych pensjonatów i gospodarstw agroturystycznych. O gminie Słońsk przeczytać można coraz częściej w ogólnopolskiej prasie. To przyciąga turystów: zarówno z Polski, jak i z Niemiec. Coraz liczniejsza staje się grupa zamożnych Polaków z Berlina i mieszanych polsko-niemieckich małżeństw, kupujących w okolicach Słońska domy i działki. Poznałam takich, którzy zdecydowali osiedlić się na stałe w tej malowniczej okolicy. Przez całe lato organizowali na swej posesji rodzinne turnieje siatkówki plażowej z udziałem mieszkańców pobliskich wsi. Puchary i grochówkę ufundowały władze gminy i miejscowi radni. Zaczyna się coś dziać, rodzą się nowe pomysły, płyną pieniądze, okolica pięknieje.
Spytałam wójta Słońska, czy radni w jego gminie się nie kłócą, czy nie ma u nich zwalczających się frakcji, które nawzajem rzucają sobie kłody pod nogi. Spojrzał zdumiony: - Dyskutujemy, czasami spieramy się o istotne sprawy. Dlaczego mielibyśmy się kłócić?
Projekty niezbędne do uzyskania unijnych dotacji przygotowuje specjalistyczna firma, którą wójtowi udało się pozyskać do pracy na rzecz gminy. Nie było to łatwe, bo o dobrych specjalistów w tej dziedzinie ciągle jeszcze trudno. Gmina Chojna miała takiego specjalistę i pozbyła się go (złośliwi twierdzą, że w ramach kolejnych rozgrywek personalnych). Ów specjalista - Tadeusz Mazur, były dyrektor chojeńskiego Centrum Kultury właśnie niedawno wygrał konkurs na stanowisko naczelnika Wydziału Promocji i Współpracy Międzynarodowej starostwa. Tutaj niektórych bardzo ostatnio denerwował, tam jednak doceniono jego fachowe umiejętności.

Europa leży w zasięgu ręki. Na ulicach Chojny coraz więcej samochodów z niemieckimi tablicami rejestracyjnymi, w tym wiele z Berlina. Nadal głównym celem tych wizyt są tanie zakupy. Szkoda, bo to mało. Gdyby pojawiły się inne możliwości, z pewnością natychmiast zostałyby przez gości zza Odry dostrzeżone i wykorzystane. Tylko czy my chcemy i potrafimy takie możliwości stworzyć? Jak dotąd nasza droga ku Europie jest tak wyboista, jak chojeńskie ulice.

Magda Ziętkiewicz

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska