Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 16 z dnia 17.04.2007

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Szpital prawie prywatny
Ostatni świadkowie historii
Z Berlina do Morynia?
Nowe twarze
Włochaty w Chojnie
Uchylić uchwały
Wylatujcie nad poziomy
Forma to nie wszystko
Piłka nożna

Forma to nie wszystko

Niedawno pisaliśmy o niezbyt udanym występie chojeńskiego miotacza-weterana Wojciecha Strelczuka na Halowych Mistrzostwach Europy w Helsinkach. Chociaż czwarte miejsce w pchnięciu kulą na tak poważnej imprezie normalnie uznać należałoby za duży sukces, to jednak Wojciech liczył na dużo więcej i nie były to czcze mrzonki. Nasz zawodnik był do imprezy bardzo dobrze przygotowany i wszystko wskazywało na to, że jedzie po medal. Był w życiowej formie, a parametry siłowe i rzutowe sprawdziany kontrolne utwierdzały nas w przekonaniu, że "pudło" jest prawie pewne. Dlaczego stało się inaczej?

Oto co powiedział W. Strelczuk dzień po powrocie z imprezy: - Dobra forma to nie wszystko. Leciałem do Helsinek w doskonałej dyspozycji, nic mnie nie bolało, byłem zdrowy i sądziłem, że zakręcę się koło rekordu życiowego. Zaraz po przylocie (start miałem na drugi dzień) wytrąciłem się z równowagi. Nasz człowiek, który załatwiał nam kwatery, nie zjawił się na lotnisku i sami musieliśmy szukać tego lokum. Nie znając języka ani miasta, straciliśmy dużo czasu, nerwów i energii. Na domiar złego hotelik był na samym krańcu Helsinek na odległej wysepce i do hali, gdzie mieliśmy start, trzeba było płynąć promem, jechać metrem, a potem jeszcze spory kawałek iść pieszo. Okazało się jednak, że to był stosunkowo najmniejszy z kłopotów. Wieczorem, gdy dostaliśmy karty potwierdzające zgłoszenia do konkurencji i godzinę startu, zauważyłem, że jestem przesunięty z godz. 18 na 13. Dowodziłem, że pewnie to pomyłka, bo mam program imprezy i start jest o 18. Jednak pokazano mi kartę z poprawioną godziną. Rad nierad wyszedłem z hotelu przed 10, żeby spokojnie dotrzeć do hali. Spokojnie jednak nie było, bo prom mi uciekł sprzed nosa, a następny był za godzinę. Nerwy już wtedy miałem napięte, ale horror był dopiero na miejscu, gdy zgłosiłem się do konkurencji. Wtedy powiedziano mi, że owszem, jest pchnięcie kulą, ale do pięcioboju, natomiast ja mam start o... 18. Wcześniej miałem rację, ale cóż z tego? Spędziłem w tej dusznej hali (była słaba klimatyzacja) parę godzin, bo nie było sensu wracać do hotelu. Byłem wprost ugotowany i psychicznie rozbity. Już na rozgrzewce wiedziałem, że uszło ze mnie powietrze. Potwierdziły to zawody. Niby czułem się dobrze, ale zabrakło dynamiki, błysku, bez którego kula jest zbyt leniwa. W normalnych warunkach nie mogłem mieć poniżej srebra.
Strelczuk dodał ponadto: - Wyciągnąłem z tego wnioski i teraz wiem, że trzeba liczyć tylko na siebie i mieć wszystko rozpracowane w szczegółach, bo takie niby drobiazgi potrafią zniweczyć całoroczną pracę. Niektórzy nazywają to pechem, a inni brakiem profesjonalizmu. Jednak pocieszam się, że dobrze przepracowałem zimę i sukcesy przyjdą w sezonie letnim. Szkoda tylko, że taki był finał w Helsinkach. Po tych przygodach nie miałem zbytnio ochoty na pozasportowe atrakcje, a miasto jest ładne, ciekawe i pogoda nam wyjątkowo dopisała.

Na zdjęciu nasz zawodnik przy bramie stadionu olimpijskiego w Helsinkach. Tu rozgrywano konkurencje la podczas igrzysk w 1952 r. Pomnik fińskiego biegacza wszech czasów - słynnego Paavo Nurmiego (9 złotych medali olimpijskich), który zapalał znicz na tym stadionie.
Tadeusz Wójcik

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska