Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 44 z dnia 28.10.2008

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Zmarli w internecie
Jakiego muzeum Chojna potrzebuje?
Wielokulturowe brzmienia
Nagroda pojechała do Torunia
Gaudeamus także w Chojnie
Party z kapustą
Większość zdecyduje o nazwach ulic
Cenne dary
Sport

Jakiego muzeum Chojna potrzebuje?

Tytułowe pytanie zawiera w sobie odpowiedź na inne, które zdawać by się mogło dzisiaj bardziej oczywiste: Czy Chojna muzeum potrzebuje? Jestem historykiem i dla mnie odpowiedź może być jedna. Jestem też byłym mieszkańcem Chojny, który często tu wraca i który nie patrzy na miasto z dystansem, a więc nie odpowie inaczej niż: tak. Stąd założyłem, że skoro nie ma sensu pisać oczywistości, wyjdę nieco krok do przodu i spróbuję mieszkańcom-czytelnikom przedstawić, jaką placówkę widziałbym w swoim mieście.

Muzeum miejskie w Chojnie już kiedyś, choć bardzo krótko, istniało. Powstało 8 sierpnia 1920 roku i być może działało do końca wojny. Mieściło się w trzech salach po dawnym areszcie miejskim w ratuszu i obejmowało zbiory od czasów prehistorycznych aż po współczesność. Jeżeli do zbiorów muzealnych dodamy bogate zasoby archiwum miejskiego, to przedwojenny historyk dysponował fundamentalnym i kompleksowym materiałem źródłowym do odtwarzania dziejów miasta i regionu. Truizmem - ale koniecznym do przytoczenia - jest, że II wojna światowa spowodowała szkody, które z naszego punktu widzenia są nie do odrobienia, ale może przynajmniej w części - do zniwelowania.
I tu rysuje nam się pierwsze zadanie, które powinno zostać postawione przed muzeum: próba odtworzenia materiału źródłowego do dziejów Chojny. Poprzez zwrócenie się o kopie wszelkich dokumentów do instytucji i osób prywatnych oraz penetrację i zebranie dostępnych na rynku antykwarycznym oryginałów być może uda się, w możliwie dużym stopniu, zebrać w jednym miejscu wszystko, co dotyczy miasta. Trudna do określenia jest skala i zasięg takiego przedsięwzięcia, jednak - jako naukowiec z jednej strony i kolekcjoner chojnianów z drugiej - mogę stwierdzić, że jest to proces stosunkowo prosty organizacyjnie do przeprowadzenia.
Teraźniejszość już jutro stanie się przeszłością, dlatego dokumentowanie historii w najbliższym dla żyjących wymiarze powinno stać się drugim priorytetem funkcjonowania muzeum. Zachowanie materialnych śladów obecnej rzeczywistości dla przyszłych pokoleń stanowi wręcz nasz obowiązek. Chociażby po to, aby kiedyś ktoś nie stanął przed podobnym problemem, przed jakim staje dzisiaj historyk, chcący pisać o średniowiecznych czy nowożytnych dziejach Chojny. Muzeum powinno więc gromadzić dzieła lokalnych twórców, pamiątki wydarzeń tu i teraz się odbywających, wszelkie dokumenty życia społecznego.
Wydaje się, że ciekawym zadaniem postawionym przed taką placówką byłaby specjalizacja w skali regionu. Dla przykładu: w Miejskiej i Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Gorzowie znajdują się unikatowe w skali kraju zbiory nowomarchijskiej kartografii. Dlaczego dobrze prowadzone muzeum chojeńskie nie miałoby sięgnąć do innego zaniedbanego obszaru: nowomarchijskiej ikonografii?

Żadne muzeum nie spełni swojej roli, jeśli jego zbiory nie zostaną w jakikolwiek sposób udostępnione innym. A więc należy je odpowiednio opracować i - przede wszystkim - przedstawić mieszkańcom. Tworzenie nowoczesnego muzeum to wyzwanie, wymagające szerokiego spojrzenia. Wiedza o mieście musi zostać przekazana w sposób profesjonalny, ale i atrakcyjny - tak, aby przyciągnąć młodych ludzi. Muzeum powinno więc, obok placówki naukowej, spełniać funkcję pedagogiczną i stanowić swego rodzaju pomoc naukową dla nauczycieli. To bez wątpienia pomoże w zintegrowaniu lokalnej społeczności i rozbudzeniu lokalnej tożsamości.
Zadania, jakie muzeum miałoby pełnić, atrakcyjność dla odwiedzających, o której wspomniałem wyżej oraz odpowiednio przygotowane pomieszczenia to podstawowe czynniki, które powodują, że Chojnie potrzebne jest właśnie muzeum. Izba pamięci czy punkt informacji turystycznej stanowić mogą co najwyżej protezę i substytut, a poprzez uproszczenia i powtórzenia ogólnie znanych "prawd" zrobią dla lokalnej wiedzy historycznej więcej złego niż dobrego. Poza tym ranga miasta w przeszłości, pozycja historyczna, która musi zostać wyeksponowana, wielość aspektów życia kulturalnego i politycznego to kolejne argumenty, które przemawiają za poważnym potraktowaniem inicjatywy.

Nawet krótki i ogólny zarys pokazuje, że miasto samo nie udźwignie tak ambitnego projektu, tym bardziej, że są rzeczy pilniejsze i ważniejsze niż kultura. Może jednak pomóc - w granicach dozwolonych prawem, dobrą wolą i określonych potrzebami miasta - chociażby potraktowanie muzeum jako elementu oferty turystycznej. Problem stanowią jednak przede wszystkim fundusze, a także odpowiednie pomieszczenia (trzy sale w ratuszu to stanowczo za mało). I to zdaje się być także wskazówką, że należy finansowania poszukać w środkach pozabudżetowych, być może europejskich. Doskonale zdaję sobie sprawę, że przeciwnicy "miękkich dotacji" będą przeciwni, "i lepiej niech nie będzie nic, niż coś za pieniądze Unii". Stoję jednak na stanowisku, że to powinien być główny kierunek w którym zmierzać będą myśli decydentów. Oczywiście pod warunkiem, że sama idea zyska społeczną akceptację.
Radosław Skrycki

Autor jest doktorem historii, pracuje w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego. Od dwóch lat organizuje konferencje naukowe o dziejach Chojny i okolic, redaguje podsumowujące je wydawnictwa.

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska