Prawdziwa muzyka w Angermünde
Europejski Festiwal Muzyczny w Angermünde przez lata wypracował własny charakter. W Polsce gospodarze różnych miast na święta swych miejscowości sprowadzają z reguły tzw. gwiazdy, bardzo często sprzed kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu lat i w rezultacie na scenie oglądamy żywe mumie, które nierzadko z żałosnym skutkiem odgrzewają stare hity. W Angermünde organizatorzy, czyli tamtejsze stowarzyszenie Europahaus, postawiło od początku na coś innego: na tzw. muzykę świata, czyli folk nie tylko z różnych krajów Europy, przepuszczony przez filtry współczesnych brzmień. Aż trudno uwierzyć, jak wiele jest znakomitych, choć mało znanych zespołów wykonujących taką muzykę i jak potrafią one porwać publiczność do zabawy.
Lemko Tower
|
Szósta edycja festiwalu odbyła się 19 maja po raz pierwszy w dawnym klasztorze franciszkanów. Najpierw zaprezentowało się partnerskie polskie miasto - Strzelce Krajeńskie (ciekawe, czemu żadne ze znacznie bliżej położonych naszych miast nie ma takich stosunków z Angermünde). Jego oferta doskonale wpasowała się w formułę imprezy, a to głównie dzięki mieszkającym w Strzelcach Łemkom, czyli rusińskiej grupie etnicznej, żyjącej niegdyś w Beskidach, a w 1947 r. w ramach akcji "Wisła" przymusowo przesiedlonej na Ziemie Zachodnie. Na scenie zaprezentował się m.in. w repertuarze tradycyjnych pieśni zespół Lemko Tower.
Dziewczyny z Dikandy, czyli A. Witczak i K. Dziubak
|
Potem widzowie bawili się przy irlandzko-niemieckiej grupie Larkin. Był to nie tylko irlandzki śpiew i muzyka, ale także specyficzny i widowiskowy taniec. A na koniec wystąpił szczeciński zespół Dikanda. Bukiet pieśni wschodnioeuropejsko-bałkańsko-żydowskich okraszony dzikim tańcem w wykonaniu Ani Witczak i Kasi Dziubak rozgrzały publiczność do czerwoności.
(tekst i fot. rr)