Tam, gdzie pieprz rośnie (5)
W rytm gongów
O rytualnym tańcu na grobach przodków plemienia Mnongów z Wietnamu opowiada Andrzej Kordylasiński z Cedyni
Tradycyjny zespół laotańskiego plemienia Mnongów
|
Piję z tych dzbanów. Na rogach, symbolizujących kły słoni, jest krew. Nagle widzę obcięte nogi, chyba bawoła, i wtedy czuję, jak wszystko, co zjadłem i wypiłem, zaczyna mi się cofać
|
"Gazeta Chojeńska": - Ostatnie zdjęcia z psiną w misce trochę szokowały. Czy natknąłeś się jeszcze na jakieś niespotykane u nas osobliwości przyrodnicze czy obyczajowe? Słyszałem, że kiedyś słoni używano tam jako zwierząt pociągowych.
- Raz wybrałem się do miejscowości Buon Ma Thot, gdzie wypożyczyłem motor - w przeliczeniu na nasze za kilkanaście zł dziennie. Nabawiłem się kataru i miałem małą kolizję, ale dojechałem w tak piękne miejsca... jak z bajki. Biały człowiek z długim nosem budził tam sensację. Na kilka dni udałem się na wycieczkę do parku narodowego niedaleko granicy z Laosem.
- Szukałeś dzikich słoni?
- Nie zobaczyłem, bo tam obecnie jest ich tak mało, że w dżungli z lupą ich szukać! Ale pojeździłem na oswojonych z przeprawą przez rzekę. Kolejnego dnia szukałem grobu myśliwego, który zabił 444 słonie. Obejrzałem, obfotografowałem i słyszę dziwne, rytmiczne dźwięki. Jakieś motory co chwila jadą, jacyś ludzie... Podeszła do mnie dziwna z wyglądu dziewczyna, jakby była na haju i pokazuje, że mam gdzieś iść.
- Liczyłeś na egzotyczne obrzędy z dziewczynami?
- Pomyślałem, że w wiosce mają jakieś święto. Podjechałem z kilometr, a tu na cmentarzu wokół grobu pełno ludzi. No i przeżyłem szok! Obrzęd mickiewiczowskich dziadów po wietnamsku.
- Rytualne tańce, duchy i ofiary dla nich?
- Dokładnie. Tylko jedzenie i alkohol były dla żywych. To był klanowy obrzęd laotańskiego plemienia Mnongów. Płakali, jedli, pili na grobach, ja z nimi. Twarze tych ludzi pamiętam do dziś i słyszę te metalowe gongi.
To był niczym chocholi taniec przy metalowych gongach, w które uderzali pałkami. Coś, co pozostawia ślad w pamięci i chyba w psychice
|
- Jak to zrobiłeś, że jesteś na zdjęciach?
- To jest taki mój patent. W trudnych sytuacjach, gdy nie wiadomo, czy można robić fotki, dajesz aparat, pokazujesz działanie i nastawiasz na automat. Oni zaczynają się bawić, robić sobie zdjęcia - od razu oglądając się na monitorku, a na karcie pamięci wszystko się zapisuje. Ja w tym czasie tańczę wokół grobu, piję jakieś napoje... W pewnym momencie robi mi się ciemno przed oczami i padam. Na szczęście to była słabość krótkotrwała. Musieli mnie poczęstować jakąś nieziemską mieszanką. (cdn.)
Rozm. Tadeusz Wójcik