Transodra Online
Znajdziesz nas na Facebooku
„Gazeta Chojeńska” numer 15 z dnia 12.04.2005

Prezentujemy tu wybrane teksty z każdego numeru.
Wszystkie artykuły i informacje znajdują się w wydaniu papierowym.
Zmieniajmy się
Wspominają papieża
Mamy stulatkę
60-lecie forsowania Odry
Kolejny sprzęt dla szpitala
Stypendia dostaną nieliczni
Szkoła dla eksternistów?
Jak Königsberg stawał się Chojną (6)
Piłka nożna

Szkoła dla eksternistów?

Nie ma sensu roztrząsać, jak wiele złego wydarzyło się w naszej oświacie. Zastanawiam się, na ile uzasadnione jest uroczyste obchodzenie Dnia Edukacji Narodowej, sprowadzonego niestety do Dnia Nauczyciela, skoro z jej zdobyczy pozostało tylko to, że mogą uczyć się w szkołach dziewczynki. Bo nawet równy dostęp do nauki dzieci wszystkich stanów nie jest do końca prawdą. Wyposażenie szkół publicznych i prywatnych jest nieporównywalne. Czesne jest przystępne tylko dla nielicznej części społeczeństwa, bo jego zubożenie widać na co dzień, o czym wiedzą ośrodki pomocy społecznej, przydzielające zasiłki. Byliśmy przodującym systemem edukacji w Europie, a współcześnie nie mieliśmy odwagi tego utrzymać i na rozkaz Europy dostosowaliśmy się do niej. Czy to aby nie był krok wstecz?
To pytanie zadaję nauczycielom, którzy muszą uczyć w gimnazjach i gminom, które do dziś borykają się z problemem oddzielania podstawówek od gimnazjów. Próbujmy zmienić coś, co jeszcze można zmienić.

Manowce naszej oświaty
Nauczanie pod testy kompetencji staje się powszechną praktyką. Mi jako rodzicowi tłumaczy się: "bo tak będzie na teście", nie wnikając w rzeczywiste umiejętności dziecka. Mi jako nauczycielowi tłumaczy się: "kontroluj, testuj, rób ewaluacje, analizuj statystycznie efekty nauczania i wyniki testów". A kiedy mam uczyć?
Chcemy dobrze wykształconej i przygotowanej kadry, opracowaliśmy system awansu, a nauczycieli dyplomowanych, najlepiej przygotowanych do swojej pracy, gminy zatrudniać nie chcą, bo są za drodzy. Lepiej dwóch stażystów zamiast jednego dyplomowanego. Awans na nauczycieli mianowanych i dyplomowanych to typowy przykład puszczania pary w gwizdek i biurokracji. Nie jest najważniejsze, co się robi z dziećmi, ale jak się to ułoży w teczce. Obowiązek napisania programu powoduje produkcję i krótkoterminowe wdrażanie programów, odkładanych całymi stosami na półki w kuratorium. A o ile skuteczniej byłoby opracowanie w ministerstwie 3-4 sensownych programów do wyboru, a nauczycielom proponować w ramach awansu opracowanie najbardziej efektywnych scenariuszy lekcji realizujących te programy. Udostępnienie takich scenariuszy w internecie byłoby gotową metodą na sukces dla nauczycieli niemających ciekawych pomysłów. Potrzeba metodyków zgasłaby samoistnie.
Nie boli mnie, że chojeńskie środowisko oświatowe nie przyjęło entuzjastycznie propozycji ich przywrócenia. W trakcie mojej pracy spotkałam się z metodykiem tylko raz i to nie z przedmiotu, którego uczę. Po co metodyk, który nie działa lub działa na siłę? Za te pieniądze wolę pomoce naukowe zamiast regularnych odpowiedzi: nie ma tonera, nie ma papieru, nie ma tuszu... Tego wielu z nas na sobie doświadczyło.
Ciężko dostać się do CDiDN na szkolenia z grantów. To dowodzi, że nauczyciele chcą się szkolić, ale nie mają na to pieniędzy. Chciałabym wiedzieć, jaka pula szkoleniowa przypada na mnie, żebym mogła ją wykorzystać zgodnie z moimi potrzebami, a nie pomysłami kuratorium. Na szkolenie, którego potrzebuję, mnie nie stać, bo kosztuje kilka tysięcy złotych. Wolałabym pokrycie kosztów szkolenia zamiast utrzymywać metodyka, który do mnie nie dociera.

Ocenianie uczniów ograniczone do karania za braki zadań domowych, za nieprzygotowanie do lekcji etc. Szanowni koledzy i koleżanki! Zabijamy chęć dzieci i młodzieży do nauki, bo jak jest dobrze, to ich nie nagradzamy, uważając, że tak musi być. Karzemy ich zaś bez litości. Jedynka za braki, ale jedynie plus za aktywność. Jak to ma się zrównoważyć? Proceder powszechny, zwłaszcza w gimnazjach i liceach. Ja też bym straciła motywację. To nie jest dobre tłumaczenie, że jedynka działa lepiej.
Proponuję w każdej sali lekcyjnej wprowadzić szyby na 1/3 wysokości drzwi, to błyskawicznie podniesiemy efekty nauczania. My, nauczyciele, a także uczniowie, będziemy się czuli bardziej odpowiedzialni za swoje zachowanie w trakcie lekcji.

Znieść zadania domowe
Wprowadźmy zakaz zadań domowych. Obecna szkoła to nowoczesne tajne komplety. Jak nie wyrabiamy się na lekcji, to pada polecenie: "zróbcie to w domu". Tak się załatwia sprawę w klasach, w których są problemy z dyscypliną, w sytuacjach mało interesujących zajęć i generalnie dobrzy uczniowie bazują głównie na tym, co sami zrobią w domu. O co tu chodzi? To po co oni chodzą do szkoły? 5 godzin pracy w szkole i następne 5 w domu. A normowany czas pracy dla nieletniego wynosi 6. Nie jest dziwne, że mamy tyle wad postawy. Świetnie funkcjonujący drugi obieg oświaty w postaci korepetycji udowadnia, że inaczej działamy w szkołach, a inaczej w trakcie tych dodatkowych zajęć. To jest oznaką choroby. Rozumiem, że należy poświęcić czas na napisanie w spokoju wypracowania lub zrobienie zadania z matematyki, ale na miłość Boską, historia, muzyka, biologia, geografia, chemia, fizyka - to wszystko powinno odbywać się w szkole! Zakaz zadawania zadań domowych uniemożliwiłby bylejakość w nauczaniu tych przedmiotów. Na nich powinno się dużo dziać w trakcie zajęć: filmy, slajdy, foliogramy, karty pracy do wypełniania. Wtedy testy kompetencji byłyby rzeczywistym mierzeniem jakości pracy szkoły, a nie jakości pracy w domu, tak jak to jest obecnie.
Podręcznik jako element pomocniczy, a nie jedyne źródło wiedzy, do którego został sprowadzony. (Podręczniki to temat na inny artykuł. Życzę opracowującym podręczniki historii, by sami się z nich musieli uczyć.)

Muzyka ograniczona do gry na flecie lub cymbałkach. Ja się nie dziwię, że młodzież słucha rapu, bo ich się nie uczy słuchania muzyki. A na każdej lekcji powinni słuchać płyt, brzmienia instrumentów... Jak mają wypracować wrażliwość na melodię? Ile procent czynnie gra w życiu dorosłym, a ile jej czynnie słucha? Śmiem twierdzić, że słucha 100 procent, więc uczmy ich głównie ją odbierać.
Rysujemy rysunki na lekcji, po czym musimy dokończyć je w domu? To zostawmy je na drugą lekcję i kończmy je drugą godzinę, ale pod okiem nauczyciela. Niech nauczyciel ma szansę mi powiedzieć, jak mieszać kolor, jak oddać perspektywę, niech mnie prowadzi w trakcie rysowania, a nie oceni już po robocie, jak nie da się nic poprawić. To nie nauka, a odrabianie pańszczyzny.
Zapowiadane hospitacje... To absurd. Jak one mają ocenić obiektywnie moją pracę, jeśli przygotowuję się do nich kilka dni? To autoreklama, a nie rzetelna ocena jakości pracy.

Wycieczki edukacyjne sprowadzone do wyjazdów do kina. Przecież prawie wszyscy w dorosłym życiu i tak sami do kina trafią. A ilu z nich trafi do muzeum techniki, na rejs statkiem, do rezerwatu przyrody? Jedna wycieczka edukacyjna da więcej dzieciom i nauczycielowi niż spotkanie z metodykiem. Warunek, że będzie przygotowany jej scenariusz, karta pracy dla dziecka do wykonania zadań w trakcie jej trwania i utrwalenie zdobytej wiedzy w formie zabawy. Raz zobaczyć to dużo lepiej, niż kilka razy o tym opowiedzieć. I niby wszyscy o tym wiemy, a kto może z czystym sumieniem powiedzieć, że to stosuje? Ciężko uzbierać rodzicom pieniądze na wyjazdy, wycieczki stały się dla wybranych. To należałoby zmienić. Potrzebne są pieniądze na autokary, na wyjazdy edukacyjne dla wszystkich dzieci bez względu na zamożność rodziny. To dopiero byłby kuratoryjny grant.
Dlaczego tablice multimedialne są dla większości dyrektorów w sferze marzeń? Jedna taka w każdej szkole, dobrze wykorzystana, będzie lepsza od kilku zaplecz ze starymi mapami i planszami. A jak zaktywizuje dzieci, które w tej chwili dość trudno zainteresować.
Dyrektor-menedżer oświaty. Marzenie. To powinien być rzeczywiście menedżer zajmujący się sprawami utrzymania szkoły jak biznesmen, jej finansowym funkcjonowaniem i zaspokajaniem potrzeb pomysłowych nauczycieli, a nadzór pedagogiczny powinno całkowicie przejąć kuratorium. Osoba z zewnątrz to osoba bezstronna. Zrzucono na barki nauczyciela wymyślenie działania (np. konkursu), sfinansowanie go, marketing, szukanie sponsorów, przygotowanie od strony merytorycznej, realizacja. Proszę wybaczyć, ale to właśnie jest rola menedżera. Mam pomysł i metodykę, a fachowiec-finansista myśli i pomaga mi zorganizować fundusze. Dyrektorami szkół nie muszą być nauczyciele, a ekonomiści. Organ prowadzący powinien zadbać o to, żeby szkoła pracowała, a kuratorium o jakość dydaktyczną tej pracy.

Myślę, że cykl "Mój głos w sprawie oświaty" powinniśmy potraktować jak bank sensownych pomysłów, których kilka tu podałam, bo tego w naszej oświacie najbardziej brakuje, poza finansami. Dziękuję "Gazecie Chojeńskiej", że odważyła się poruszyć ten drażliwy, ale najważniejszy dla przyszłości kraju temat.
DoDoHa

do góry
2020 ©  Gazeta Chojeńska